Rocznica bestialskiej zbrodni UPA! 77 lat temu ukraińscy szowiniści spacyfikowali polską wieś

0
0
0
/ Inscenizacja pacyfikacji polskiej wsi na Wołyniu, zrealizowana 20 czerwca 2013 roku w Radymnie / Agencja Gazeta / Fot . Maciej Kor Agencja Gazeta

28 lutego przypada 77. rocznica zbrodni w Hucie Pieniackiej. W 1944 r. ukraińscy żołnierze 4. Galicyjskiego Pułku Ochotniczego SS dowodzeni przez niemieckiego kapitana oraz wspierani przez oddziały UPA i członków paramilitarnego oddziału ukraińskich nacjonalistów dokonali pacyfikacji polskiej ludności we wsi leżącej dawniej w Polsce.

Według szacunków Instytutu Pamięci Narodowej zginęło wówczas około 850 osób. Prof. Włodzimierz Osadczy, historyk, podkreślił, że zbrodnie ukraińskiego nacjonalizmu do tej pory nie zostały rozliczone.

– Wśród ludobójstw, których doświadczył polski naród w czasie II wojny światowej, było też ludobójstwo ukraińskie. O ile niemieckie i rosyjskie ludobójstwa zostały rozliczone – na szczeblu państwowym doczekały się należytego upamiętnienia – o tyle ludobójstwo ukraińskie nie zostało potępione – zauważył ekspert w wywiadzie dla Radia Maryja.

W obchodach rocznicy zbrodni w Hucie Pieniackiej uczestniczył prezydencki minister, Adam Kwiatkowski. Uroczystości zainaugurowała w sobotę Msza św. w intencji ofiar sprawowana w Katedrze Lwowskiej. Później obchody przeniosły się do Huty Pieniackiej. Przedstawiciel polskiego rządu wziął udział w nabożeństwie i modlitwie ekumenicznej. Złożył też kwiaty przed pomnikiem pomordowanych przez ukraińskich szowinistów.

Inne ważne rocznice związane z ludobójstwem na Wołyniu miały miejsce w pierwszej połowie miesiąca. 9 lutego 1943 roku w Parośli doszło do pierwszego masowego mordu UPA na Polakach. Niemal wszyscy mieszkańcy zostali bestialsko zabici, a wieś spalono. Tak rozpoczęła się rzeź wołyńska, należąca do najokrutniejszych zbrodni w historii ludzkości.

- Rodzice mieli głowy rozrąbane na pół. W głowie ojca pozostawiona siekiera, co oznaczało, że słyszane przeze mnie jęki wydawał ojciec, którego dobito. W kołysce najmłodsza Bogusia w wieku 1,5 roku, uderzona była siekierą w czoło - wspominał po latach mord w Parośli Witold Kołodyński, jeden z ośmiorga Polaków, którym udało się tego dnia uciec przed śmiercią.

Początkowo nic nie zapowiadało horroru. Sotnia UPA pod dowództwem Hryhorija Perehijniaka udawała oddział sowieckich partyzantów. Ukraińcy weszli do każdego z 26 domów we wsi i kazali mieszkańcom przygotować dla siebie jedzenie. By ułatwić sobie dokonanie mordu, upowcy uciekli się do podstępu. Powiedzieli mieszkańcom, że niedługo w wiosce pojawią się Niemcy, którzy z pewnością zorientują się, że była tu sowiecka partyzantka. Dlatego – jak przekonywali Ukraińcy – najlepiej będzie upozorować napad na wieś: wystarczy, że mieszkańcy położą się na ziemi i pozwolą się związać. Część Polaków z Parośli uległa namowom upowców, inni zostali do tego zmuszeni. Rozpoczęła się potworna rzeź.

Podkomendni Perehijiniaka mordowali Polaków głównie za pomocą siekier i noży. Wprawdzie dowodzący UPA Dmytro Klaczkiwski poprzedniej jesieni wydał dyrektywę o eksterminacji polskiej „ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat”, ale ukraińscy nacjonaliści poszli w Parośli o wiele dalej. Ta zbrodnia była preludium do rzezi wołyńskiej – mordowano wszystkich, bez żadnych wyjątków, również niemowlaki.

W okropnych męczarniach ci ludzie konali” – w ten sposób mord w Parośli relacjonował Antoni Przybysz, autor książki „Wspomnienia z umęczonego Wołynia”, który pozbierał wspomnienia ocalałych.

Kilka dni później, w nocy z 12 na 13 lutego 1945 r. w Puźnikach na Podolu ukraińscy szowiniści pod dowództwem Petra Chamczuka „Bystrego” w bestialski sposób wymordowali kilkadziesiąt Polaków. Rzezi dokonano głównie na bezbronnych kobietach, starcach i dzieciach.

Zaskoczeni zmasowanym atakiem członkowie samoobrony oraz obecni we wsi żołnierze IB podjęli chaotyczną obronę. Zaalarmowana ludność cywilna chroniła się w ustalonych wcześniej jako punkty obrony budynkach takich jak kościół, plebania i inne murowane zabudowania. Inni kryli się w lesie, w głębokim śniegu przykryci białymi prześcieradłami oraz w przygotowanych wcześniej schronach i ziemiankach.

Najwięcej ofiar zginęło w rowie biegnącym przez wieś, w którym znajdowały się jamy mogące służyć za kryjówki. Przy pomocy siekier i bagnetów banderowcy zmasakrowali tam kilkadziesiąt kobiet i dzieci. Nad ranem, po kilku godzinach walk i rzezi, napastnicy wycofali się. Oddział IB z Koropca przybył do Puźnik dopiero około południa.

Według różnych źródeł, z rąk upowców śmierć poniosło od 50 do 120 Polaków, w większości ludzi starszych, kobiet i dzieci. Wielu ciężko rannych zmarło po kilku dniach. Według danych sowieckich spalono we wsi 172 domy mieszkalne, ocalały tylko budynki murowane i kryte blachą.  

 

PZ

 

 

Źródło: radiomaryja.pl, DoRzeczy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną