Nowa Zelandia wzorem niezbędnych reform wolnorynkowych w naszym kraju. "Trzeba wyzwalać Polskę z socjalizmu"
Od czasów antypolskiej sanacyjnej dyktatury, przez okupacje, też i tę komunistyczną, i w ostatnich dekadach rządów III RP (niestety wszystkich), gospodarkę Polski niszczy większy lub mniejszy socjalizm, polityka interwencjonizmu, szkodliwych przepisów i wysokich podatków.
Wbrew frazesom socjalistów, niszczących prawie od 100 lat nasz kraj i nasz naród, gospodarka socjalistyczna nie prowadzi do silnego państwa, lecz czyni je słabym. Każdy, kto popiera różnorakie antyrynkowe zabobony działa na szkodę państwa polskiego i polskiego narodu.
Brak wolnego rynku, szkodliwe przepisy i wysokie podatki sprawiają, że gospodarka źle działa, a w konsekwencji ludzie żyją w biedzie. Konsekwencją życia w biedzie jest zły stan zdrowia, zapaść cywilizacyjna i brak rozwoju, nie tylko ekonomicznego, ale i naukowego i kulturalnego.
Wszelaka lewica (i ta internacjonalistyczna i ta pseudopatriotyczna) ma interes w tym, by ludzie żyli w biedzie. Biedni ludzie nie mają środków, sił ani czasu, na obronę swoich interesów – czyli nie przeszkadzają lewicy w eskalacji jej tyrańskiej władzy – są pokornymi niewolnikami.
Odpowiedzialny patriotyzm, nacjonalizm, przejawiają się w popieraniu takich rozwiązań w życiu społecznym, które zapewniają rozwój narodu i państwa, prowadzą do dobrobytu. Drogą rozwoju gospodarczego, wzrostu siły narodu i państwa, rodzin i jednostek, jest gospodarka wolnorynkowa, niskie podatki i proste przepisy, swoboda działalności. W II RP na takim stanowisku stali polscy narodowcy – np. profesor Roman Rybarski. Takie rozwiązania ekonomiczne są zgodne z nauczaniem społecznym Kościoła katolickiego np. z encyklikami społecznymi Leona XIII.
Polscy patrioci nie mogą stać bezczynnie i patrzeć jak nasz naród i nasze państwo jest od dekad niszczone przez wszelakich socjalistów. Trzeba się organizować, w tym przede wszystkim w terenie, i od poziomu samorządu zmieniać Polskę, wyzwalać ją z socjalizmu. Warto korzystać z doświadczeń innych państw np. Nowej Zelandii. Pomoże w tym wydana przez wydawnictwo 3dom praca Tomasz Cukiernika „Na antypodach wolności".
Jak informuje wydawca, „Na antypodach wolności" to praca powstała w efekcie podróży autora do Nowej Zelandii, gdzie rozmawiał z wieloma nowozelandzkimi politykami (m.in. z Richardem Prebble'em, Rogerem Kerrem, Rodneyem Hide'em i Peterem Neilsonem). Praca „ukazuje, jak Nowa Zelandia, będąca krajem kontrolującym niemal każdy aspekt życia mieszkańców – przeistoczyła się w kraj z gospodarką wolnorynkową. Książka napisana jest w kontekście sytuacji naszego kraju, który w roku 1989 również doznał transformacji gospodarczej".
W swej pracy Tomasz Cukiernik opisał sytuację Nowej Zelandii przed reformami, „sposób przeprowadzenia reform oraz końcowe ich skutki". - Po dogłębnej analizie twórca przenosi nowozelandzkie rozwiązania na nasz grunt, dokonując porównania procesu mającego miejsce w Nowej Zelandii z tym, przeprowadzonym w Polsce. Książka zwieńczona jest oceną polskiej transformacji i wyciągnięciem wniosków. Publikację wyposażono w słownik pojęć, który ułatwia zrozumienie czytanego tekstu - zaznaczono.
Praca Tomasza Cukiernika ukazuje „ukazuje szereg błędów, jakie popełnił nasz kraj w czasie przeobrażania w gospodarkę wolnorynkową, w porównaniu do transformacji nowozelandzkiej". - Błędy te obnaża przede wszystkim nieudolnie działająca gospodarka, system podatkowy, czy też ogólny komfort życia obywateli naszego kraju. Wszystkie te aspekty naszej polskiej rzeczywistości w dość wyraźny sposób odbiegają od tych widzianych przez Cukiernika w Nowej Zelandii. Nie da się przeoczyć, że wciąż nie jesteśmy w stanie dogonić także gospodarczych potęg Europy Zachodniej - czytamy.
W wywiadzie dla Krzysztofa Budki ze strony Forum Polskiej Gospodarki Tomasz Cukiernik stwierdził, że „Nowa Zelandia jest krajem, który we wszelkich światowych rankingach wolności gospodarczej od lat wraz z Singapurem i Hongkongiem znajduje się zwykle w pierwszej trójce". - Jednocześnie jest to też jeden z najmniej skorumpowanych państw na świecie i również okupuje szczyty rankingów w tej dziedzinie. Jest na czym się wzorować! Dlatego dobrze by było, gdyby Polska wzięła przykład z nowozelandzkich rozwiązań, choć i tak z powodu członkostwa w Unii Europejskiej nie moglibyśmy wdrożyć wszystkiego, co zrobiono na antypodach - zaznaczył.
Według Tomasza Cukiernika „na początku lat 80. sytuacja gospodarcza Nowej Zelandii była katastrofalna". - W 1984 roku władzę przejęła opozycyjna dotychczas Partia Pracy, która zaczęła wdrażać głęboko wolnorynkowe reformy. Właśnie dzięki nim kraj znalazł się na szczytach rankingów wolności gospodarczej. Co zrobiono? Przeprowadzono szeroką prywatyzację, która pozwoliła spłacić zaciągnięte wcześniej długi. Obniżono podatki i uproszczono system podatkowy. Radykalnie ograniczono biurokrację, zlikwidowano państwowe dotacje i zreformowano finanse publiczne, w efekcie czego deficyt budżetowy zamienił się w coroczne nadwyżki. Zaczęto prowadzić politykę podpisywania bilateralnych i wielostronnych umów wolno handlowych z innymi państwami i blokami państw. Ale przede wszystkim – co uważam za najważniejsze – dokonano bardzo głębokiej demonopolizacji i deregulacji całej gospodarki, w tym m.in. zliberalizowano prawo pracy - podkreślał.
Zdaniem Tomasza Cukiernika politycy na szkodę swoich państw i narodów propagują ideę państwa rzekomo opiekuńczego, ponieważ „jest to bardzo wygodna sytuacja dla rządzących, bo państwo opiekuńcze daje politykom znacznie większą władzę niż państwo minimum, bo to pierwsze ma znacznie większy budżet". - Dzięki temu politycy w większym zakresie mogą decydować, komu dać, a komu nie dać. A im bardziej rozbuchane finanse publiczne, tym większe polityczne konfitury, jest więcej stołków dla grupy rządzącej państwem. Pojawia się też więcej okazji do nieuczciwego wzbogacenia się na mieniu publicznym, z czego politycy i ich poplecznicy skrzętnie korzystają - zaznaczył.
Komentując inkorporacje Polski do Unii Europejskiej, Tomasz Cukiernik stwierdził, że „niekorzystnie na koszty i konkurencyjność polskich firm i finanse polskich konsumentów wpływają różne unijne regulacje". - Szkodliwe są również unijne dotacje, głównie dlatego, że są rodzajem ingerencji państwa w rynek. Natomiast ludzie na Unię Europejską mylnie patrzą przez pryzmat propagandy tablic informujących o projektach współfinansowanych z unijnych srebrników. I wydaje im się, że bez tych dotacji pozostanie nam pustynia, co jest absolutną nieprawdą, bo ponad 95 proc. wartości inwestycji w Polsce jest realizowanych z pieniędzy krajowych - zwrócił uwagę.
Tomasz Cukiernik ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe na Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Od lat publikuje wnikliwe analizy gospodarcze w takich tytułach, jak: "Do Rzeczy", „Najwyższy Czas!", "Forum Polskiej Gospodarki", "Polonia Christiana", "Magna Polonia", a wcześniej m.in. w "Uważam Rze" „Opcji na Prawo" czy „Naszym Dzienniku".
Jan Bodakowski
Źródło: prawy.pl