Polska podróż w czasie [FELIETON]
Nasza kultura ma niezwykle bogatą historię, której nie powinniśmy wstydzić się na świecie. Sława Poli Negri, Ignacego Jana Paderewskiego, Fryderyka Chopina czy Henryka Sienkiewicza przekroczyła granice naszego kraju i aż szkoda, że nasze osiągnięcia giną w zalewie dominującej na świecie kultury amerykańskiej.
Może nadszedł czas, by bardziej rozpropagować na świecie dzieła polskich twórców? W końcu wiele jest dziś praktycznie zapomnianych. Weźmy na przykład dylogię "Przez ocean czasu" autorstwa Bohdana Korewickiego. Od czasu wydania jej w latach 50 ubiegłego wieku pojawiło się tylko jedno, małonakładowe wznowienie.
Dominik Konarczyk, chłopak z Warszawy wyrusza w niesamowitą podróż, gdy pewnego dnia spotyka podróżników w czasie przybyłych z 2048 roku. Skonstruowany na Żeraniu chronomobil ma im posłużyć, do przeprowadzenia badań w odległej przeszłości. Dominik zostaje przyjęty na pokład i wraz z badaczami rusza w przeszłość. Wraz z nimi na własne oczy ujrzy epoki lodowcowe, wymarłe w jego czasach gatunki zwierząt a także przodków ludzi, których możliwości intelektualne będzie pomagał badać. W czasie owej podróży Dominik przeżyje też sercowe zawirowania i nie raz stawi czoła niebezpieczeństwu.
Mimo, że powieść została wydana po raz pierwszy w 1957 roku nie sprawia wrażenia archaicznej w negatywnym tego słowa znaczeniu. Wprost przeciwnie, autor napisał „rasowe” science-fiction dla młodzieży bez uciekania się do infantylności czy nadmiernych uproszczeń. Na uwagę zasługuje tu podejście do tematyki podróży w czasie: sam proces zajmuje sporo czasu, chronomobil nie przenosi się w sekundę o kilkadziesiąt tysięcy lat; jest również potencjalnym zagrożeniem dla ludzkiego życia, w najlepszym razie wywołując efekty uboczne. Korewicki bez lukrowania pisze też o pierwszym zauroczeniu nastolatka: Dominik ma wątpliwości, próbuje interpretować zachowanie pięknej Moniki, czuje złość, gdy czuje się przez nią lekceważony czy wykorzystywany. Chłopak nie jest jednak przedstawiony też jako rozkapryszony czy egzaltowany, pisarz znalazł równowagę w tworzeniu głównego bohatera książki.
Powieść jednocześnie zawiera wyraźnie zarysowane wątki edukacyjne. Tu jednak znowu chapeau bas przed Korewickim. Nie ma tu dydaktycznego smrodku, "trucia" czy przerywania przygody dla długiego na czterdzieści stron opisu zachowań, wyglądu i trybu życia mamuta. Informacje i hipotezy są integralną częścią opowieści, które czytelnik mimochodem poznaje.
Czy książka ma jakieś wady? Można polemizować, czy w rzeczywistości ktoś taki jak Dominik mógłby wziąć udział w tego typu wyprawie, nawet, jeśli fabularnie autor stara się to uzasadnić.
Z drugiej strony to książka o młodym chłopaku poznającym świat takim, jakim był na długo przed pojawieniem się cywilizacji i narodzin nas samych - a czyż literatura nie jest miejscem na urzeczywistnienie marzeń jej czytelników, którzy pomimo wszelkich zagrożeń marzyliby o takiej przygodzie?
Jedyne, czego naprawdę zabrakło to większej głębi psychologicznej bohaterów prócz Dominika. O ile na przykład w "Hobbicie" Tolkiena nie było to problemem, gdyż opowieść z założenia skupiona była tylko na panu Bagginsie a członkowie drużyny Thorina byli jedynie tłem dla tytułowego hobbita; tak w przypadku uczonych biorących udział w jednym z największych przedsięwzięć ludzkości aż prosiłoby się o ukazanie różnych postaw, celów a nawet sekretów do nich należących. Nie jest to jednak coś, co psuje radość z lektury.
Podsumowując, rażących wad "Przez ocean czasu" nie posiada, a zalet ma ogrom. Motyw podróży w czasie jest w fantastyce naukowej bardzo popularny, a Bohdan Korewicki umiał znakomicie wykorzystać go do napisania fascynującej przygody. Jeżeli będą mieli Państwo okazję przeczytać jego dzieło to proszę czynić to bez wahania.
Stefan Dziekoński
Źródło: SD