SZOKUJĄCE wyznanie wnuczki Millera nt. Ukrainy! Kto by się SPODZIEWAŁ [FELIETON]
Wojna na Ukrainie (nie żadna wojna w Ukrainie) oprócz całej tragedii i ludzkiego cierpienia niesie ze sobą także akcenty humorystyczne. I to jest nie tylko totalny bajzel i bardak ze strony części wojsk rosyjskich, ale także świat według celebrytów, którzy też poczuli, że dzięki wojnie mogą się choć na chwilę wbić na jakiegoś Pudelka, czy innego Pomponika.
Stąd niebiesko – żółte serduszka na chałupach wartych 9 milionów złotych, czy szukanie miejsc noclegowych przez drugorzędne aktoreczki, bo do swojej chałupy nie chcą przyjąć uchodźców z Ukrainy. Pisałem już o tym drugim przypadku. Teraz się zajmę inną celebrytką – wnuczką byłego premiera Leszka Millera Moniką, która wyznała w "Dzień Dobry TVN", że padła ofiarą hejtu z powodu ukraińskiego pochodzenia. Gwiazda jest załamana psychicznie i musi przyjmować odpowiednie leki.
Aj waj znieważają mnie za ukraińską krew
„Czytam komentarze, że to wstyd, że jestem Ukrainką, że nie powinnam się wypowiadać w temacie słuszności działań chociażby niektórych influencerów, bo Polska to nie jest mój kraj i powinnam być wdzięczna, że Polacy pomagają Ukraińcom. W skrócie komunikat jest taki, że jak coś mi się nie podoba, to mam wracać do swojego kraju, bo i tak zbombardują moje miasto i rozstrzelają mi rodzinę. Zresztą, ludzie piszą mi wprost, że mam wracać do Ukrainy, bo jakby coś mi się stało, to nikomu nie byłoby żal. Mam całą skrzynkę zapełnioną takimi wiadomościami. Mam rodzinę w Ukrainie i robi wszystko, żeby ją sprowadzić do Polski. Podkreśliła, że jest to jednak zadanie nieprawdopodobnie trudne”. - żaliła się antypolskiej stacji wnuczka byłego premiera.
I dodaje: „Rezygnuję z mediów społecznościowych. Odwołałam wiele wywiadów, które wcześniej były zaplanowane. Ale psychicznie nie wytrzymam tego już. Jestem na mocnych lekach, o czym powiedziałam publicznie, oczywiście odzew był taki, że powinnam się zaćpać. Boję się już zabierać głos w jakiejkolwiek sprawie”.
Dziennikarstwo z d...py
Ktoś z czytelników słusznie zauważył, że widać, że piszący artykuł jest absolwentem gimnazjum.
„Córka byłego premiera urodziła się w Kamieńcu Podolskim, jednak jej mama pochodzi z Ukrainy." Drogi Jarku, Kamieniec Podolski jest na... Ukrainie. Równie dobrze mógłbyś napisać:
Córka byłego premiera urodziła się w Kielcach, jednak jej mama pochodzi z Polski.
Na marginesie należy zaznaczyć, że Monika Miller jest wnuczką, a nie córką Leszka Millera. I to powinno wystarczyć na podsumowanie poziomu dziennikarstwa w pewnym medium”.
A co do samej sprawy - cóż zawsze w necie znajdzie się jakiś idiota, który na odległość lubi poznieważać wszystkich, a w życiu jest skończonym przegrywem. Jak się jest z kolei celebrytką to ma się liczne grono fanów negatywnych (zwanych antyfanami). I oni mają radochę jak ich obiekt uczuć ma doła z powodu ich komentarzy. A co do samej Millerówny w temacie „gwiazda jest załamana psychicznie i musi przyjmować odpowiednie leki”. Po pierwsze – co z ciebie za gwiazda i czego? A po drugie – niech owa „gwiazda” zlikwiduje swoje konta na social media i weźmie się np. do mycia swoich okien lub pomocy uchodźcom. Od razu przestanie „przyjmować” leki.
Piotr Stępień
Źródło: Piotr Stępień