Petru do "bulu" kłamie
Wygląda na to, że tak. Wysypały go wcześniej już dwie osoby z PO, a dziś sypie Bronisław Komorowski. Przyznał bowiem w wywiadzie radiowym, że partia Petru była przed wyborami już niemal dogadana z PO w sprawie wystawienia wspólnej listy i były to daleko idące uzgodnienia. O tym dogadaniu mówił Radosław Sikorski i błękitna w stroju jak flaga UE eurodeputowana Róża Thun, organizująca w Polsce Parady Schumana. - Ja bym chyba rzeczywiście wolała, żeby to była jedna partia.Zresztą były takie starania, żeby to była jedna partia. W tej chwili nie jest. Te dwie partie mają bardzo dużo punktów stycznych – powiedziała Thun w programie telewizyjnym.
Komorowski stwierdził, że Ryszard Petru pewnie dzisiaj ma swoją satysfakcję, słuszną, z tego powodu, że wtedy był skłonny iść na daleko idące porozumienie, no a dzisiaj brak tego porozumienia zmienia proporcje na jego korzyść.” Znaczy się, nie ma co mydlić oczu, dogadywania były, a dalsze wywody Komorowskiego pozwalają na wniosek, że do wspólnej listy nie doszło nie dlatego, że Petru zmienił zdanie, ale kalkulacje PO (Kopacz?) poszły w tym kierunku, by się z Petru aż tak wprost nie wiązać. Jednak co dwie partie to nie jedna. Stwierdzili widać ,że zawsze mieć lepiej jako polityczne zaplecze klona Palikota, bo przecież to inny byt partyjny, a i ten biegający po Sejmie z odciętym świńskim ryjem i plastikowym penisem mocno już się zużył i może w wyborach przepaść. No i taka Nowoczesna to jednak w razie czego stanie się szalupą dla PO, gdyby tej zdarzyło się zatonąć.
Dlaczego o tym piszę, skoro wystawienie wspólnej listy to nic złego, zrobiła to przecież Zjednoczona Prawica, która jest dziś u władzy? Ano dlatego, że istnieje prawdopodobieństwo (graniczące z pewnością), że Petru pertraktując z PO oszukiwał swoich wyborców prezentując Nowoczesną jako partię antysystemową i opozycyjną wobec rządzącej koalicji PO-PSL. Wiele osób się na to nabrało, łącznie z prof. Jadwigą Staniszkis. Smutny z tego wniosek, że w polityce dla kasy i władzy wszystko jest możliwe, nawet jak u Petru „systemowa antysytemowość”, tak jak niegdyś dla Wałęsy plusy dodatnie i plusy ujemne.
Petru dogadywaniu się i koncepcjom wspólnej listy dziś absolutnie zaprzecza..Ratując twarz i broniąc swojej pozycji sugeruje, że Bronisław Komorowski, mówiąc że były takie rozmowy, rozmija się z prawdą i wskazuje na różnice programowe. - Nigdy nie mieliśmy pomysłu stworzenia wspólnych list – zapewnia. Ale Petru ma problem, bo relacje trzech świadków z PO jego opiniom przeczą. W sądzie nie miałby szans. W dodatku Komorowski jeszcze bardziej sypie. Twierdzi, że wspólna lista z partią Petru była dogadywana zarówno z PO, jak i z PSL. Tak więc deklaracje opozycyjności Nowoczesnej wobec rządzącego przez osiem lat koalicyjnego układu można między bajki włożyć. Ironiczne opinie internautów, że Petru do bulu kłamie nie są bezpodstawne. Choć z dziwną niekonsekwencją przyznaje: "Z innymi ugrupowaniami także nie było możliwości porozumienia, rozmowy bardzo szybko utknęły w martwym punkcie.". Utknęły, czyli jednak były, ale nie zakończyły się sukcesem. Zatem Komorowski nie kłamie, a kłamie Petru, sorry - mija się z prawdą, i znów pragnie prezentować się w roli Dziewicy Orleańskiej.
A Komorowski wali dalej:- Sprzyjałem porozumieniu między tymi wszystkimi trzema środowiskami: między Platformą, .Nowoczesną a PSL-em – przyznaje były prezydent wszystkich Polaków, który uparcie podkreśla, ze nie jest partyjny. Od tej bezpartyjności można pęknąć ze śmiechu.
Petru można przypomnieć innego klasyka z nosem Pinokia, o nazwisku Gyurcsany, który na nielegalnie dokonanych nagraniach przyznał ”kłamaliśmy wczoraj,kłamiemy dzisiaj”. Do kłamstwa mało kto się przyzna, ale kłamstwo ma krótkie nogi.
Alicja Dołowska
Źródło: prawy.pl