SzydłoPower, czyli kłopoty Janusza
Pani premier Beata Szydło pojechała, zobaczyła i porozstawiała po kątach.
Patrioci bili brawo, choć pan Martin Schulz, znany na całym świecie miłośnik demokracji lewitującej, grymasił lekko nad tym niegodnym zachowaniem Polaków, ale przeżył i dociągnął do końca. Brawa dla pana Martina, że dociągnął i nie powsadzał do więzienia. Brawo. W Polsce wolno bić brawo. No i brawa dla Grzegorza, który z Ryszardem razem, ale osobno, zorganizowali to pouczające spotkanie.
Ach ten prawie już przewodniczący Grzegorz, jeszcze nie został, a już utopił. Jak tu nie lubić Platformy i jej liderów. Wizjonerów i proroków u nich więcej niż gadżetów na wyprzedaży po świętach. Uściskać ich wszystkich po kolei.
Niech naród wysyła kartki z życzeniami. Tak trzymać chłopięta i dziewczaki! Tak trzymać! A skoro pan Janusz zapowiada więcej takich dni ostatnich, więc cieszę się niezmiernie. Nawet jakoś nie brakuje mi Joanny-ministry, gdyż nowych geniuszy czekają szeregi. Wszyscy zwarci i gotowi nasłuchują nawoływań Stefana na puszczy. Donald po jasnej stronie mocy maszeruje, Ryszard za nim dzielnie tupie i wszystko zmierza ku spektakularnej katastrofie. Tak trzymać, dacie radę!
Naturalnie, to nie koniec karnawału. O co to, to nie. Wiemy, że nieszczęścia chodzą parami, a w pewnych okresach nawet stadami. Tak też po samotnym występie pana europosła Jana Olbrychta, w terminologii wałęsowskiej określanego mianem „zderzaka”, do mikrofonu wysforował się najbardziej zasłużony dla niwelowania majątku polskich firm Janusz Lewandowski, niegdyś komisarz do spraw budżetu w Komisji Europejskiej. Niegdyś pierwszoliniowy, obecnie zakulisowy.
A jako podszedł, tak przemówił. Zacytujmy proroka Janusza: „Nie chcemy wojny polsko-polskiej na arenie międzynarodowej. Daliśmy ostatnią szansę ludziom z PiS, ale tej szansy nie wykorzystali, zmarnowali szansę na wspólną odpowiedzialność na arenie międzynarodowej. Będzie to miało groźne konsekwencje dla obrony naszych interesów” (Proroctwa. Księga Trzecia, 20 I 2016).
Spróbujmy przeanalizować powyższą mądrość. Jak powiedział „my-Janusz i przyjaciele” nie chcą wojny. No tak, właśnie tak Juliusz Cezar mawiał każdemu wodzowi plemienia, które za chwilę miał zamiar podbić. Bo Juliusz był pacyfistą pełną gębą. Przybywał z wizytą, rozpoznawał teren, zakładał fundacje imieniem sławnego Galla lub Germana i stowarzyszenia broniące praw człowieka. Po odtrąbieniu zamiarów pokojowych na każdym większym zlocie druidów, czy innych szamanów, przystępował do akcji.
Dyskusje nie trwały długo. Jeżeli autochtoni nie dawali się przekonać wówczas wysyłał swoich Januszów i potem następował frontalny atak. Oczywiście w obronie praw człowieka i obywatela druida. Obywatelki nie miały jeszcze silnej reprezentacji. Pani Kazimiera dopiero było w planach.
Jak widać Janusz prorok wielkich nauczycieli miał. I czy nie jest skromny pan Janusz? Po co wojna, po co swary głupie, po co spory? Czyż nie lepiej, żeby Prawo i
Sprawiedliwość oddało władzę Donaldowi Tuskowi. Byłby tak humanitarnie i demokratycznie. Nie byłoby kłótni przy sąsiadach.
Zauważmy, że Janusz, ale proszę nie mylić z upadłym prorokiem mniejszym z Biłgoraja, albo można mylić, nie ma znaczenia. Tak też, wyraźnie Janusz Prorok zaznacza, że nie chce wojny na „arenie międzynarodowej”. Znaczy to ni mniej, ni więcej, że chce wojnę na arenie polskiej. Czyli nie Circus Maximus w Brukseli, tylko stadion w Kielcach.
Kibice z pewnością będą zadowoleni, bo Janusz patriotą jest wielkim i igrzyska chce dla narodu zostawić i nie chce się podzielić z Europejczykami. Taki to sprytny jest ten Prorok. Może chce przetestować gladiatorów z Platformy i Nowoczesnej, żeby nie było nokautu w kolejnej rundzie.
Idźmy dalej tokiem słów i myśli nieprzebadanych Janusza Proroka, a mało nawet, że proroka, Janusza szczodrego dawcę nawet. Ponieważ Janusz dał szansę PiS-owi, a ten nie wykorzystał jej. Janusz srogi jest, nie miłosierny, więc drugiej nie da. Nie gniewajmy się, że nie da. Cieszmy się, że jedną dał. A przecież nie musiał nic dawać, prawda? Januszu proroku i dawco szansy – naród dziękuje.
Jednak ostatnie zdanie wspomnianego proroctwa napawa nostalgią. Pan Janusz powiedział, że to „będzie miało groźne konsekwencje dla obrony naszych interesów”.
Proszę Państwa, drodzy czytelnicy, koledzy i koleżanki, w tym miejscu publicznie przytulę Platformę. Wiem, że w jej szeregach ludzi pełnych poświęcenia i zdolnych do wielkich ofiar i znacznych przelewów pieniężnych jest bez liku. Obywatele przytulajcie mocno Platformę, jej członkowie od dwóch miesięcy żyją w nieustannym lęku, a tu jeszcze pan Janusz ich straszy. Ja ze swej strony zapewniam, że niczego złego nie planuję. Ale Janusz ma lepsze źródła i wie co mówi, no i ma możliwości. Konsekwencje groźne będą. Janusz Gromowładny przemówił. Zeus lekko się zdziwił, ale dla niego to nie pierwszyzna. Już od ok. 4000 lat ma problem z przebierańcami.
Tymczasem, żeby Januszowi smutno i samotnie nie było młody Ryszard zgłosił się do pomocy. Ten Ryszard Królicze Serce, co załatwił Polsce u kolegów Leszka ze Standard & Poor’s, dodajmy gratisowo naturalnie, szybkie obniżenie ratingu z AAA- na BBB+, czyli z „picu-picu dla banków dobrze” na „picu-picu dla banków mniej dobrze”. To jest wynikiem bezinteresownej troski o ukochanego przez Ryszarda instytucje charytatywne, nazywane przez skromność bankami. Takie tam 0,44 procent od pewnej nadwyżki aktywów. No i nowy rząd puścił z torbami milionerów, ale tyle dobra chcieli uczynić, tyle paczek ufundować.
Tylko dlaczego Agencja Fitch ratingu nie zmieniła, chociaż odnotowała zmiany, które w Polsce miały miejsce w ostatnich miesiącach. Może to nie są koledzy Leszka i Ryszarda? Może nawet Słońce Peru tu niewiele może wskórać? A może przekimał okazję? Nie wiem, na imprezach Bildelbergu nie bywam. Trzeba spytać pana Aleksandra o te sprawy. On jest mistrzem rankingów, ratingów i procentów, to będzie wiedział.
A ponieważ Jakub Borowski, główny ekonomista Crédit Agricole, uważa, że „obcięcie ratingu kredytowego Polski przez agencję S&P może sprawić, że część projektów zapowiadanych przez rząd zostanie zrewidowana lub odłożona w czasie”, no to uważa. No chciałby pan Jakub, chcieliby Francuzi, którzy mu płacą jeszcze bardziej. No to niech chcą. I niech tak zostanie.
Rząd będzie robił swoje. A oni niech chcą. I niech Janusz prorokuje i Ryszard przytakuje. I nich przytulą króla Europy, bo smutny dzień nastał, bardzo dość smutny. „Pierwszy raz w historii naszej obecności w UE jesteśmy przedmiotem raczej smutnej debaty” – powiedział król i dodał nostalgicznie: „Wydaje się, że w ocenie tego, co się dzieje dzisiaj w Polsce, zarówno w polskiej opinii publicznej, jak i w oczach Europy trzeba czegoś więcej niż dobrze wygłoszone przemówienie”. Tak, proszę państwa. Na kolana i do Wenecji błagać o pozytywną opinię. Canossa niedaleko więc można zajrzeć i poćwiczyć składanie fałszywych hołdów. Jak ktoś nie wie, jak hołdy składać, to w Brukseli pokażą i dadzą broszurkę instruktażową z bączkiem w zestawie, bo po Radosławie zostało kilka ton.
A ja tak patrzę i wzruszam się bardzo jak widzę, słyszę i czytam słowa pana Donalda I Przewodniczącego. Tak głębokiego patrioty, tak oddanego sprawom ważnym dla świata i kosmosu, to ja nie znam. Jemu na sercu tylko dobro leży, dobro świata tego i tamtego, i leży w dzień, bo w nocy to on leży i nie spiskuje. O czym zechciał nadmienić podczas spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą. To dobrze, że jemu leży i on leży. Lepiej niech się nie podnosi, bo mi serce nie wytrzyma. Ze wzruszenia. A Janusz i Ryszard niech wezmą przykład z króla i też niech się położą.
A wszystko przez panią Beatę Szydło. Ciekawie zapowiada się 2016 rok, oj ciekawie.
Dr Paweł Janowski
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”
WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl