Kłamstwo w walce o prawdę
Mówi się, że pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. No dobrze – ale jak to wygląda w sytuacji, gdy właśnie rozpętała się wojna o prawdę? Bo polityczna wojna między Platformą Obywatelską, a Prawem i Sprawiedliwością toczy się właśnie o prawdę na temat katastrofy w Smoleńsku.
Tak mówi prezes Kaczyński, wyrażając nadzieję, że prawda wreszcie zatriumfuje i tak samo mówi premier Tusk. Wyglada na to, jakby odbydwie Wojujące Strony wojowały o to samo – bo przecież zgodnie z logiką dwuwartościową prawda może być tylko jedna – ale to tylko pozór, bo przecież dla nikogo nie jest tajemnicą, że w sprawie katastrofy w Smoleńsku prawdy są co najmniej dwie; pierwsza – że przyczyną katastrofy był sławny „błąd pilota”, w który skwapliwie i goraco uwierzyli wszyscy mądrzy i roztropni, no i druga – że nie żaden „błąd pilota”, tylko ordynarna zdrada o świcie.
Oczywiście są również prawdy pochodne od tych zasadniczych dwóch, takie prawdy odpryskowe; na przykład poseł Niesiołowski podzielił się odkryciem, że sprawcą katastrofy jest prezes Kaczyński, bo gdyby nie przeforsował swego brata na stanowisko prezydenta, to nie poleciałby on do Smoleńska i żadnej katastrofy by nie było.
Na razie nie jest to rządowa wersja oficjalna, ale jeśli tylko wojna o prawdę potrwa nieco dłużej, to kto wie, kto wie?
A gdyby nawet to nie wystarczyło, to przecież są jeszcze niezawisłe sądy – tylko najpierw rząd musi przeforsować ustawę ustalającą obowiązującą prawdę i umożliwiającą ukaranie każdego, kto nie będzie w nią wierzył.
Skoro mamy już kłamstwo oświęcimskie, to dlaczego nie smoleńskie – zwłaszcza, że i z czeluści Salonu słychać głosy oczekujące od rządu konsekwencji.
A skoro rząd ma być konsekwentny, to bez ustawy się nie obejdzie. Wygląda na to, że w wojnie o prawdę podstawową bronią jest łgarstwo.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: prawy.pl