Miał być hit, ale coś chyba nie wyszło. Czy Miasto Sopot zadowala się tandetą?
Sopot to niewątpliwie nasz narodowy skarb. Miasto słynie przecież z dostępu do morza – turystyka tutaj kwitnie i coś w tym mieście niewątpliwie jest, że jednak przyciąga rok w rok rzesze Polaków. A Polacy na wakacjach to miłośnicy sportów wodnych. Warto w tym miejscu zastanowić się, czy niektóre miejsca na mapie miasta stanowią odpowiednią wizytówkę w oczach polskich obywateli.
Ośrodek oraz kemping „Park 45” miały być fajną strefą rekreacyjną. Miejscówka wydaje się idealna – 3 hektary gruntu nad samym morzem, położone przy ulicy Bitwy pod Płowcami 73-79. To właśnie tutaj powstać miała nowa mekka windsurfingu i kitesurfingu. Ale nie powstała, bo ktoś w 2015 roku najwidoczniej popełnił błędną decyzję.
Dzierżawa na lat kilkadziesiąt
Sprawie postanowił przyjrzeć się portal dorzeczy.pl. Jego pracownicy w toku śledztwa dziennikarskiego ustalili, że rękę nad „Parkiem 45” trzyma przedsiębiorstwo Kojar Jan Jaroszewicz Józef Kowal spółka cywilna. To właśnie ta firma wygrała ogłoszony przez Sopot przetarg na to, kto lepiej zagospodaruje tereny przybrzeżne. Firma, uściślając, powstała niedługo przed wyrównanymi konkursowymi zmaganiami o to, kto przyciągnie więcej amatorów deski i żaglówki. Ci mieli walić drzwiami i oknami do nowego przybytku, gdyż najlepiej oceniony plan Kojaru przewidywał zarówno remont starych budynków, jak i budowę nowych domków oraz budynków użyteczności ogólnej.
Dorzeczy.pl podaje:
„Wraz z ofertą Jan Jaroszewicz oraz Józef Kowal przedstawili szczegółowy projekt koncepcyjny, tj. »opis techniczny architektoniczno-budowlany do projektu koncepcyjnego zagospodarowania terenu pod kemping«. W treści tego dokumentu możemy zapoznać się ze szczegółowym planem budowy części budynków oraz rozbudowy budynków istniejących, a także sposobem zagospodarowania terenu. Opis jest na tyle dokładny, że zawiera kompletną wizualizację całości przedsięwzięcia. Po zakończeniu umowy dzierżawy całość infrastruktury wybudowanej przez Kojar miała przejść na własność Miasta Sopot. Miasto powinno być zatem szczególnie zainteresowane weryfikacją, czy to, co było obiecane, zostało zrealizowane”.
Miasto Sopot z entuzjazmem i bez zbędnego targowania się przystało na zaproponowany przez Kojar miesięczny czynsz wynoszący ok. 6 tysięcy złotych netto. Za tyle oddaje się w dzierżawę 3 hektary gruntów i na tyle cenią się fachowcy z Kojar Jan Jaroszewicz Józef Kowal spółka cywilna. Portal dorzeczy.pl w taki sposób opisuje następstwa odważnej decyzji sopockich urzędników:
„Kojar, której przedstawicielami są Jan Jaroszewicz oraz Józef Kowal, zobowiązała się do wykonania minimum 50 stanowisk dla kamperów z przyłączem energii elektrycznej. Oprócz tego firma miała podjąć się stworzenia wypożyczalni sprzętu do sportów wodnych oraz miejsca do dokonywania drobnych napraw dla żeglarzy. Na terenie nieruchomości miał również zostać wzniesiony budynek z basenem, tarasami, barem i placem zabaw dla dzieci. Co więcej, strefa miała być przyjazna dla osób z niepełnosprawnościami. Zobowiązania były więc ambitne. Jak się jednak okazało, spółce przez te wszystkie lata nie udało się zrealizować inwestycji w takim kształcie, jaki został wskazany w ofercie i jej wizualizacji. Zgodnie z umową, która jest szczególnie restrykcyjna, Miasto Sopot powinno w takiej sytuacji rozwiązać umowę z Kojarem w trybie natychmiastowym. Miasto Sopot jednak nie egzekwuje swoich praw”.
Gdzie jest budynek B2?
Nowoczesny basen, bar z tarasem czy strefa zabaw dla dzieci nie powstały, co zauważyli już obserwatorzy zmagań dzierżawcy z własną ofertą. Problem pojawił się w momencie, gdy przestali to dostrzegać urzędnicy. Dorzeczy.pl wskazuje:
„Problem w tym, że budynek B2, który miał mieścić w sobie: (1) basen sezonowy z tarasem, (2) bar z tarasem, (3) strefę zabaw dla dzieci i obsługę plaży – nigdy nie powstał. W jego miejsce, zgodnie z publicznie dostępnymi informacjami pozyskanymi z portalu YouTube.com, ustawiony został mały, tymczasowy basenik, na próżno natomiast w ogóle szukać baru i rozległych eleganckich tarasów”.
Sygnalista, który wysłał skargę do samego prezydenta Jacka Karnowskiego, z pewnością niewystarczająco poruszył urzędników. Otóż miasto Sopot w odpowiedzi na zapytania dziennikarzy w trybie prasowym zapewniło, że nie ma się czym przejmować – wszystkie budynki przewidziane na terenie kempingu „Park 45” zostały wybudowane. Obecnie skarga w kwestii tego, co robi Kojar, znajduje się pod okiem Regionalnej Izby Obrachunkowej.
„Redakcja dorzeczy.pl zapytała miasto o to, czy urzędnicy weryfikowali wykonanie oferty przez spółkę i mają świadomość, jak w rzeczywistości wygląda kemping »Park 45«. Nadesłana z urzędu odpowiedź wskazuje, że nie ma zastrzeżeń co do dzierżawcy i wykonanej przez niego pracy” – czytamy w artykule.
Również czynsz za tereny położone przy ul. Bitwy pod Płowcami 73-79 uznany został za sprawiedliwy:
„Kemping wykorzystywany jest jako pole namiotowe oraz miejsce na kampery, które ustawione są gdzie popadnie, bez żadnego zaplanowania ich rozstawienia. Sama wizyta na terenie kempingu pokazuje, że spółka zainteresowana jest wyłącznie kwestią maksymalizacji zysku. Zamiast Wersalu jest późny PRL. To, co zostało obiecane w ofercie z wizualizacją, nie zostało wykonane” – czytamy na dorzeczy.pl przytoczoną wypowiedź jednego z informatorów portalu.
Niestety dziennikarze dorzeczy.pl nie mogą się pochwalić najlepszą komunikacją z Sopotem. Miasto twierdzi, że dzierżawca zachowuje się należycie, chociaż ludzie w to powątpiewają.
„Skoro nie ma ani baru, ani basenu, ani tarasów, kemping »Park 45« powinien wpuszczać tylko gości w krawatach. Jak bowiem doskonale wiemy, klient w krawacie mniej się awanturuje” – podsumowuje informator serwisu.
Źródło: Dorzeczy