Czy Bruksela usunie pomniki zbrodniarza króla Leopolda?
Na osiem miesięcy przed kolejnymi wyborami władze regionalne Brukseli zmagają się z szeregiem propozycji mających na celu umieszczenie niektórych z najbardziej kontrowersyjnych pomników w kontekście historycznym - lub całkowite ich wyeliminowanie.
Bruksela jest pełna pomników Leopolda II, belgijskiego króla, który zarządzał Kongiem jako swoim osobistym lennem pod koniec XIX i na początku XX wieku, a także późniejszego okresu kraju jako potęgi kolonialnej. Spacer po mieście ujawni dziesiątki pomników "belgijskich pionierów" w koloniach, w tym jeden w parku Cinquantenaire, który ma na celu uczczenie "cywilizacyjnej pracy Belgii w Kongu".
Historia kolonialna jest obecna w secesyjnych budynkach miasta, z których wiele zostało wzniesionych w okresie kolonialnym i wykorzystywało motywy kolonialne oraz surowce importowane z Konga, takie jak kauczuk, kość słoniowa i drewno tropikalne. Doświadczenia kolonialne miały tak silny wpływ na ten styl architektoniczny, że początkowo był on również znany jako styl Congo lub styl coup de fouet (styl biczowy).
"Nie bylibyśmy w stanie usunąć wszystkich śladów kolonializmu, nawet gdybyśmy chcieli, ponieważ duża część Brukseli została zbudowana z zysków pochodzących z Konga" - powiedział Ans Persoons, sekretarz stanu Regionu Stołecznego Brukseli odpowiedzialny za urbanistykę, który przewodzi wysiłkom. "Dlatego uświadamianie opinii publicznej jest ważniejsze niż usuwanie pomników tu i ówdzie".
Plany rządu obejmują skatalogowanie zabytków, miejsc i topografii miasta związanych z epoką kolonialną, otwarcie "centrum interpretacji dekolonizacji" w celu edukowania mieszkańców miasta o jego niewygodnej przeszłości oraz wzniesienie pomnika upamiętniającego ofiary kolonizacji.
Najbardziej kontrowersyjna propozycja zakłada usunięcie wielu historycznych pomników z przestrzeni publicznej i zgromadzenie ich w zajezdni, która byłaby otwarta dla publiczności jako "punkt orientacyjny dekolonialnej transformacji monumentalnego krajobrazu miasta".
Źródło: POLITICO