Drastyczne redukcje pracowników. Pojawiły się niepokojące dane
21 sierpnia 2024 roku zarząd PKP Cargotabor, spółki zależnej PKP Cargo, ogłosił decyzję o masowych zwolnieniach grupowych, które mają objąć aż 752 pracowników, co stanowi ponad 30% obecnej załogi. Ta trudna decyzja ma daleko idące konsekwencje, które dotkną pracowników we wszystkich grupach zawodowych, od administracji po produkcję. Zmiany te są wynikiem pogłębiających się problemów finansowych głównego zleceniodawcy, jakim jest PKP Cargo.
Zwolnienia obejmą pracowników na różnych szczeblach, w tym 165 osób zatrudnionych w administracji oraz 567 pracowników produkcyjnych, w tym spawaczy, elektromonterów, elektromechaników oraz maszynistów. Decyzja o likwidacji części sekcji zakładowych oraz punktów napraw taboru, m.in. w Gdyni, Jaworzynie, Olsztynie i Szczecinie, dodatkowo pogłębia niepokój wśród zatrudnionych.
"Nie zgadzamy się na tak drastyczne cięcia w zatrudnieniu. Pracodawca nie przedstawił żadnego planu ekonomicznego na przyszły rok, ale z informacji, których udziela, wynika, że będzie dużo wagonów do naprawy. To oznacza, że praca będzie," mówi Andrzej Morel, przewodniczący Solidarności w PKP Cargotabor, podkreślając jednocześnie, że planowane zwolnienia są nieuzasadnione.
W kontekście zwolnień Morel zwraca uwagę na trudną sytuację społeczną, w jakiej znajdą się zwolnieni pracownicy. Wielu z nich to osoby w zaawansowanym wieku, które będą miały ogromne trudności ze znalezieniem nowego zatrudnienia. Dodatkowo, w spółce zatrudnionych jest wiele małżeństw, co oznacza, że w wyniku zwolnień bez środków do życia mogą zostać całe rodziny, szczególnie że podobne redukcje planowane są również w PKP Cargo.
"Będziemy próbowali rozmawiać z pracodawcą i zrobimy wszystko, żeby maksymalnie ograniczyć społeczne skutki restrukturyzacji spółki," zapowiada Morel, podkreślając, że związkowcy będą walczyć o prawa pracowników.
Pracownicy PKP Cargotabor są rozgoryczeni, ponieważ w ostatnich miesiącach zgodzili się na obniżki wynagrodzeń, mając nadzieję, że pomoże to firmie uniknąć zwolnień. Zrezygnowali z części dodatków, skrócili tydzień pracy do czterech dni oraz zgodzili się na obniżenie stawki zasadniczej o 20%. W efekcie, ich zarobki spadły nawet o 40%. Mimo tych wyrzeczeń, zwolnienia stały się nieuniknione.
"Ludzie zgodzili się na takie wyrzeczenia, bo nie chcą odchodzić," mówi Andrzej Morel, podkreślając, że pracownicy liczyli na stabilizację, a nie kolejne cięcia.
Zwolnienia w PKP Cargotabor są bezpośrednio związane z trudną sytuacją finansową PKP Cargo, największego polskiego przewoźnika kolejowego. Już na początku lipca 2024 roku zarząd PKP Cargo ogłosił plan zwolnień grupowych, które mają objąć 4142 osoby, co stanowi około 30% załogi spółki. Redukcje mają dotknąć pracowników na różnych szczeblach, a pracodawca zamierza w pierwszej kolejności zwolnić osoby, które nabyły uprawnienia emerytalne. W przypadku, gdy w spółce pracują małżeństwa, pracę straci tylko jeden ze współmałżonków.
Spotkanie przedstawicieli związków zawodowych z zarządem PKP Cargo, które odbyło się 21 sierpnia, nie przyniosło przełomu. "Po raz kolejny nie możemy mówić o dialogu ze stroną związkową, a jedynie o monologu pana prezesa," ocenia Jan Majder, przewodniczący Solidarności w PKP Cargo. Związkowcy wyrażają frustrację z powodu braku realnego dialogu z zarządem oraz jednostronnego podejmowania decyzji przez pracodawcę.
Zwolnienia grupowe w PKP Cargotabor mają rozpocząć się na przełomie października i listopada 2024 roku. Związkowcy zapowiadają dalszą walkę o prawa pracowników i dążenie do minimalizowania skutków społecznych tych drastycznych cięć. "Nie zgadzamy się na tak drastyczne cięcia w zatrudnieniu," powtarza Andrzej Morel, podkreślając, że praca wciąż jest i będzie, a zwolnienia nie są uzasadnione.
Jerzy Mróz
Źródło: Tysol.pl, opracowanie własne