Wygrała wybory, ale nie chce rządzić, jako premierzyca bo w Parlamencie Europejskim ma lepszą kasę (FELIETON)
Gdy tylko zrozumiałem czym jest prawie każdy polityk to pewien dowcip przestał mnie bawić. A ów kawał brzmi „Po czym poznać, że polityk kłamie”? I odpowiedź jest bardzo prosta – porusza ustami.
Czemu przytaczam tę historię? Nawet nie po to, żeby przypomnieć, jak to Robert Biedroń obiecywał, że jak tylko przyjdą wybory parlamentarne to on wróci z Parlamentu Europejskiego, żeby poprowadzić swoją formację do zwycięstwa i nie w głowie mu europejskie apanaże. Cóż jak przyszło co do czego to oczywiście pozostał w Brukseli do końca kadencji. A teraz w nagrodę ze swoim chłopakiem znowu się dorwał do eurokoryta. Zabierając z Lewicy jako trzecią pewną osobopostać o inteligencji eugleny zielonej, która oddała do schroniska własne psy, bo jej w życiu przeszkadzały.
Na Litwie tak samo jak w Bulandzie
Przypominam ponieważ – mamy burzę po wyborach na Litwie. Liderka wygranej partii nie chce i przez to nie zostanie premierem, czy jak ktoś woli „premierką”. To niejaka Vilija Blinkevicziute, która przed wyborami zapowiadała że w każdej chwili jest gotowa do objęcia funkcji premiera Litwy, jeśli tylko wygrają kierowani przez nią socjaldemokraci. A kiedy się to udało, pani polityk (lub jak ktoś woli polityczka) stwierdziła, że rezygnuje. Cóż na Litwie w efekcie tej wypowiedzi doszło do niezłej konsternacji i zaskoczenia. W sumie udało się jej i jej partii złamać obietnice wyborcze, jeszcze szybciej, niż uśmiechniętej koalicji 13 grudnia w bratniej i sąsiedniej Bulandzie.
Mówiłam, mówiłam, dużo rzeczy mówiłam...
W sumie wybory parlamentarne na Litwie wygrała opozycyjna Litewska Partia Socjaldemokratyczna (LSDP). Jak się jednak okazało, liderka Vilija Blinkevicziute, która jeszcze przed wyborami zapowiadała, że stanie na czele rządu, nie zostanie premierzycą i powiedziała: „Biorąc pod uwagę mój wiek i stan zdrowia, nie mam predyspozycji, by pełnić funkcję premiera - powiedziała 64-latka. Dlatego zaproponowała, żeby nowym premierem został były lider socjaldemokratów Gintautas Paluckas. Litewskie media i to zarówno te głównego ścieku, jak i niszowe oraz opozycyjne (opozycyjne wobec mainstreamu, a nie obecnej, czy byłej partii rządzącej) pytają skąd taka zmiana decyzji? I tak w swojej rozmowie z LRT wiceprzewodniczący partii Vytenis Andriukaitis przyznał, że „głównym powodem złożenia deklaracji liderki LSDP ws. objęcia funkcji premiera był nagły skok notowań ich oponentów”. Co więcej ściemniał (a co miał wysypać swoją szefową?) – zapewniając, że „polityczka wierzyła w swoje obietnice”. Dodając, że „w zeszłym tygodniu Blinkevicziute powiedziała mi, że jest wyczerpana kampanią wyborczą i obawia się, że nie podoła w roli premierki ze względu na stan zdrowia. Namawiałem ją, żeby wytrzymała przynajmniej rok, ostrzegając przed falą krytyki i zawodem wyborców. Ostatecznie stan zdrowia Blinkevicziute miał się jednak jeszcze bardziej pogorszyć”.
Opozycja nie zostawiła suchej nitki
Oczywiście taka, a nie inna decyzja niedoszłej premierzycy spowodowała lawinę komentarzy. I tak obecna premierzyca, która teraz przejdzie do opozycji, czyli Ingrida Šimonyte na Facebooku kpiła, że: „To pragmatyczny wybór trybu wygodnej obecności w Parlamencie Europejskim zamiast ciągłego napięcia i pracy na rzecz narodu litewskiego, realizacji obietnic, które sama złożyła”. Znany, litewski politolog Ignas Kalpokas w rozmowie z LRT powiedział, że: „To brak szacunku i kpina z wyborców. Faktem jest, że lepiej, aby premierem został ktoś inny niż osoba, która premierem nie chce i nie może zostać. Pytanie jednak, czy nikt o tym nie wiedział przed kampanią wyborczą? A jeśli wiedzieli i mimo to promowali Blinkevicziute jako przyszłą premierkę, to głównym problemem jest tu oszustwo i podejście do wyborców”.
Inne komentarze są podobne – lepiej przecież posiedzieć w Parlamencie Europejskim i się porządnie nachapać, niż zostać premierem swojego kraju i rozwiązywać jakieś problemy ludzi. Zwłaszcza, że zarówno sytuacja polityczna, geopolityczna, jak i gospodarcza Litwy nie zachwyca. Nie bez powodu już za poprzedniej koalicji Litwa opracowała plan masowej ewakuacji ludności na wypadek wojny, a tamtejsze ministerstwo Spraw Wewnętrznych zapowiedziało, że pomysł zostanie przetestowany.
Zdzisław Markowski