Piechociński - "Zielony Mojżesz" czy "Zielony Grabarz"?
- Pojawienie się w tym gronie Unii Pracy jest już pomysłem niezwykle ryzykownym. Znalezienie styczności między etatyzmem tych ostatnich a wyraźnym, wolnorynkowym oglądem PJN, graniczyłoby z cudem - pisze Wanda Grudzień o kolejnym otwarciu się PSL, tym razem na Unię Pracy.
Styczniowa zapowiedź współpracy między PSL a PJN wywołała falę komentarzy w mediach. Budowa chadeckiego centrum zaniepokoiła głównie dwie partie próbujące odwoływać się do umiarkowanego nie-lewicowego elektoratu – PO i PIS.
Piechociński i Kowal, po wspólnych ustaleniach, ogłosili start cyklu konferencji programowych w połowie marca. Na początek mają być one skoncentrowane na kwestiach polityki prorodzinnej, zagrożeń demograficznych i szans młodzieży. Nim jednak do nich dojdzie w „nowym centrum” mogą pojawić się zgrzyty.
Oto, bowiem obradująca w Warszawie Rada Naczelna PSL ma zająć się dalszym otwieraniem się na nowe środowiska. Z kręgów zbliżonych do kierownictwa ludowców wynika, że chodzi tu o Unię Pracy i dawny ZCHN. Dokooptowanie ludzi wokół byłego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego do duetu PSL-PJN wydaje się procesem niewywołującym wstrząsów. W sferze programowej i to zarówno tej odnoszącej się do spraw społeczno-ekonomicznych, jak i światopoglądowych wszystkie trzy człony są sobie bliskie.
Ale pojawienie się w tym gronie Unii Pracy jest już pomysłem niezwykle ryzykownym. O ile jeszcze można doszukiwać się wspólnych socjalnych elementów programowych w PSL i UP, to już znalezienie styczności między etatyzmem tych ostatnich a wyraźnym, wolnorynkowym oglądem PJN, graniczyłoby z cudem.
Atutem partii Pawła Kowala jest popularność i rozpoznawalność lidera oraz stała obecność w rankingach partyjnych, w których PJN ma od 1 do 2 proc. poparcia. Do tego kilka znanych twarzy, mogących dopomóc PSL w wyjściu z „ruralnego getta” – Migalski, Poncyljusz, czy Sośnierz. Dawny ZCHN to także wyrazistość i dosyć łatwa identyfikacja lidera – Jerzego Kropiwnickiego.
Unia Pracy to z kolei sam szyld, z nieznanym niemal nikomu liderem. Unia Pracy, która zdążyła wielokrotnie zmieniać partnerów na centrolewicy, ale najbardziej kojarzy się z winietami ex ministra Pola i bliskim przyklejeniem się do SLD Leszka Millera.
Pierwsza reakcja na perspektywę wspólnej koalicji z udziałem UP i PJN w ustach lidera tej ostatniej partii wydaje się być stonowana, by nie rzec chłodna. Zaproponowana wielobarwność „nowego centrum” przez liderów PSL powinna dać jednak Kowalowi i jego środowisku wiele do myślenia. Jeśli na jednej szali Piechociński stawia PJN ze schowaną głęboko pod ziemią Unią Pracy, to w swych kalkulacjach, a bardziej dosadnie chłopskim sprycie, może niebezpiecznie przekombinować.
Kowal z drużyną walczą o byt, ale w zakładanej wielowariantowości z całą pewnością biorą pod uwagę całkowite wypadnięcie za polityczną burtę. Dawny ZCHN i Unia Pracy, dzięki ruchowi Piechocińskiego, mogą dopiero wejść na poziom, na którym znajduje się teraz PJN.
A PSL? Zbytnią ochotą do obudowania swojej nowej inicjatywy środowiskami od „sasa do lasa” może mocno pogubić się w swych rachubach służących uratowaniu czterech liter przed wielce prawdopodobną, srogą oceną wyborców za pozostawanie w koalicji z Platformą Obywatelską.
Waldemar Pawlak zapytany przed wyborami 2011 roku, kto jego zdaniem będzie ich zwycięzcą odpowiedział z uśmiechem na twarzy „przyszły koalicjant PSL”.
Ta pewność, że obrotowi ludowcy mogą służyć prawicy i lewicy, może okazać się zgubna. Projekt „nowego centrum” to ostatnia szansa dla ludowców. Piechociński w annałach Muzeum Ruchu Ludowego może być zapisany albo, jako Zielony Mojżesz, albo jako Zielony Grabarz.
Wanda Grudzień
fot. Wikimedia Commons
Źródło: prawy.pl