Lemingi nie chciały lizać czekoladowego orzełka...

0
0
0
/

To miał być przełomowy dzień. Wydarcie Polsce normalnej, patriotycznej monopolu na organizację manifestacji i marszów, którym zawsze towarzyszy duże zainteresowanie społeczeństwa.

 

Pierwsze podejście miało miejsce 11 Listopada ubiegłego roku. Nadmuchana przez wiodące media „Kolorowa Niepodległa” okazała się przede wszystkim spendem nieco więcej niż kilkuset urzędników i ich rodzin, ze skromnym udziałem wolnych od przymusu uczestnictwa mieszkańców Warszawy i przyjezdnych.


Przyszli syci, uśmiechnięci, mający pracę partyjniacy z PO, PSL i lewicy. Podczepiła się też koncesjonowana prawica, groteskowy za sprawą swojej plastikowości wytwór redaktorki z programu „Kropka nad i”.


Sposób relacjonowania prezydenckiej imprezy przez TVN, czy TVP przypominał dawne PRL-owskie czasy „Święta Ludzi Pracy”. Z przekazów medialnych mogło się wydawać, że pół roku temu Traktem Królewskim maszerują tłumy.


Tymczasem była to zasługa odpowiedniego posługiwania się kamerami na planie. Umiejętność, której niejeden realizator stacji z Wiertniczej, a tym bardziej z Woroniczej, mógł nauczyć się od mistrza Macieja Szczepańskiego. A jeśli jest młodszy wiekiem, z całą pewnością tę umiejętność wyssał z mlekiem matki.


Społeczne obchody 11 Listopada były zupełnie inne. Tam nikt nikogo do uczestnictwa nie zmuszał. Kto chciał mógł przyjść, nawet ze świadomością, że – tak jak w latach 80. – można dostać w prezencie od władzy pałą za udział.


A jednak na Rondzie Dmowskiego zgromadziło się od 70 do 100 tysięcy ludzi. Była prowokacja policyjna, armatki wodne (przygotowane do użycia), gaz łzawiący i dziwnie zachowujący się w kominiarkach, jak się potem okazało, funkcjonariusze resortu z Rakowieckiej. Ale to tam biło serce Polski i Polaków. Tamten pojedynek z 11 Listopada wygrało społeczeństwo. Władza świętowała we własnym, wyjątkowo skromnym gronie.
 

Do rywalizacji o tłumy salon przystąpił, więc powtórnie 2 maja. Pan Prezydent zlecił wykonanie czekoladowego ptaszyska, które miało być skonsumowane przez uczestników marszu „Orzeł może”. Do akcji włączyła się jak zawsze propolska „Wyborcza”. Ta od naczelnego – przyjaciela pedofila Cohn-Bendita.
 

Jakby tego było mało wsparcia udzieliła radiowa Trójka z usłużną wobec europejskiej i umiarkowanej władzy, przeciętną dziennikareczką, wyniesioną dzięki układom na managera – Magdaleną Jethon. Atmosferę podgrzewały inne media. Miało być tłumnie i radośnie.


Tymczasem przy rondzie De Gaulla zgromadziło się, co najwyżej kilkaset osób. Info o „społecznych” obchodach Święta Flagi na stronie TVN, czy innych salonowców-mainstreemów zepchnięte zostało gdzieś w mało widoczne miejsce. Fiasko przedsięwzięcia, klapa.


A miało być tak fajnie. Były przygotowane transparenty na tę okoliczność. Nawet sporo. Gdyby było jeszcze więcej, nie miałby je z pewnością kto nieść. W komplecie stawiła się redakcja „Wyborczej”, ale po ostatnich grupowych zwolnieniach to za mało by zrobić sztuczny tłum dla „Faktów”.


A czytelnicy, słuchacze, widzowie, miłośnicy okrągłostołowej rzeczywistości? Lemingi znowu zawiodły. Bo ich ani „kolorowa”, ani „orzeł co może” – nie interesują. Jakiekolwiek manifestowanie polskości, czy to na mniej lub bardziej wesoło – to nie zajęcie dla nich. Siedzą poza Warszawą, biesiadują, jedzą, piją i słuchają muzyki.
 

Tak obchodzą długi weekend. Bez przywiązania do flagi narodowej na ulicy. Bez okazania dumy z bycia Polakiem za sprawą jej powieszenia na balkonie. Wyglądam przez okno i widzę. W bastionie Unii Wolności, PO i Komorowskiego naliczyłem ich tyle, ile palców w jednej ręce.


A słodki orzeł do konsumpcji? Spend Michników i Jethonów nie wystarczy do jego zjedzenia. Jeśli nie rozmyje przysmaku prezydenckiego deszcz, będzie pewnie dostępny jeszcze przez kilka dni. Kto chce lizać po polizanym przez naczelnego z Czerskiej, czy szefową z Myśliwieckiej ma, więc okazję.


Głowa państwa może ewentualnie liczyć na pomoc zaprzyjaźnionych polityków. Taka wielka słodycz to gratka dla szczupłych polityków, chcących poprawić sylwetkę, pokroju Ryszarda Kalisza, czy Michała Kamińskiego. Tym bardziej po nich jeść nie będę. Nie skorzystam – dziękuję.

Profanacja Orła Białego. Zobacz ZDJĘCIA! >>


Antoni Krawczykiewicz
fot. Jan Bodakowski/prawy.pl

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną