Robert Winnicki: Czytajcie prof. Bartyzela!

0
0
0
/

Niektórym wydaje się, że można pogodzić Katolicką Naukę Społeczną z liberalizmem. Dlatego warto ciągle przypominać: jedno wyklucza drugie.  


Po ogłoszeniu Deklaracji Ideowej Ruchu Narodowego w marcu br. ukazało się szereg artykułów omawiających treść tego dokumentu. Wśród tekstów pojawił się również jeden mojego autorstwa, który wzbudził w niektórych środowiskach pewne emocje. Głównie za sprawą fragmentu stwierdzającego, że: "Nie ma "dobrego" liberalizmu tak jak nie ma "dobrej gangreny". [..] Liberalizm jest fałszem u samego  fundamentu, więc dzielenie go na społeczny, obyczajowy i gospodarczy czy jakikolwiek inny mija się z celem. Liberalizm jest negatywny i destruktywny, bo w centrum swojej refleksji stawia wolność jednostki przeciwstawioną życiu wspólnotowemu. Co jest absurdem i aberracją, bo człowiek, jako istota społeczna, buduje swoją egzystencję i osiąga szczęście poprzez harmonijne współżycie z innymi właśnie we wspólnotach, w których przyszło mu żyć." 

 

Powyższy fragment odnosił się do jednego z punktów Deklaracji Ideowej, głoszącego: "Człowiek może być prawdziwie wolny jedynie w ramach wspólnoty, dlatego Ruch Narodowy będzie bronić wolności przed zagrażającym jej liberalizmem. Jako Polacy mamy swoje własne, bogate tradycje myślenia o wolności. Chcemy z całą mocą głosić prawdę, że prawa bez obowiązków nie mają racji bytu. Dla każdego Polaka są to po pierwsze obowiązki wynikające z przynależności do wspólnoty narodowej. Będziemy zachęcać do oddolnej aktywności i tworzenia inicjatyw budujących silny i zorganizowany naród."


Niektórzy podnosili ten punkt przeciwko Ruchowi Narodowemu, zarzucając mu "antywolnościowe" tendencje. Są to oczywiście zarzuty absurdalne. Koncepcja relacji jednostka-rodzina-naród, koncepcja życia wspólnotowego, jaka przyświeca Ruchowi Narodowemu ma swoje dwa główne źródła. Jednym z nich jest, licząca sobie już sto trzydzieści lat, tradycja ideowa polskiego Obozu Narodowego, a drugim - Katolicka Nauka Społeczna.


W niniejszym tekście chciałbym zwrócić uwagę na krytykę liberalizmu i libertarianizmu (postrzeganego przez niektórych jako "lepsza" wersja tego pierwszego!) właśnie z pozycji KNS, wyrażoną w jednym z ostatnich tekstów prof. Jacka Bartyzela, członka Grupy Doradców Ruchu Narodowego.  


Zanim przytoczę najbardziej wartościowe fragmenty wspomnianego artykułu, warto poczynić jedno zastrzeżenie. Jest on bowiem pisany jako wewnętrzny głos polemiczny w środowisku monarchistów-legitymistów. Ani monarchistą ani legitymistą nigdy nie byłem. Jestem natomiast katolikiem, a przy tym, jak to już zostało wspomniane, Ruch Narodowy nawiązuje do Katolickiej Nauki Społecznej w swoim postrzeganiu prawidłowego ułożenia stosunków społecznych. Dlatego dobór cytatów skoncentrowany jest na wspólnym właśnie dla KNS-u i polskiej Idei Narodowej obszarze krytyki liberalizmu i libertarianizmu, z pominięciem wątków monarchistycznych i legitymistycznych.  


Na początku zwraca prof. Bartyzel uwagę na ogólne założenie KNS: "Normą obligatoryjną dla katolickiego tradycjonalisty [...], również w zakresie kwestii społeczno-ekonomicznych, jest nauka społeczna Kościoła, która ze szczególną dokładnością została wyrażona w encyklikach społecznych papieży Leona XIII i Piusa XI. W sposób niepozostawiający żadnej wątpliwości potępiają one zarówno kolektywistyczny socjalizm w każdej postaci, jak i liberalizm ekonomiczny, zwany także leseferyzmem albo "szkołą manchesterską", jako ideologię tzw. kapitalizmu. Odrzucając oba te wypaczone systemy, katolicyzm postuluje odbudowanie chrześcijańskiego ustroju społecznego, opartego o nadrzędne zasady dobra wspólnego, solidarności i pomocniczości, a za cel nadrzędny stawia polityce chrześcijańskiej doprowadzenie do upowszechnienia własności, tak aby każdy człowiek, każda rodzina i każde naturalne ciało społeczne mogło partycypować w korzystaniu z dóbr ziemskich."  


Następnie zwraca uwagę na destruktywny charakter ideologii liberalnej: "Mądrość Kościoła wyrażająca się odrzuceniem obu tych materialistycznych doktryn i systemów znajduje potwierdzenie w doświadczeniu historycznym ostatnich stuleci. Groza rewolucji socjalistycznych i komunistycznych nie powinna przesłaniać nam faktu, że pierwsza rewolucja, jaka podkopała, a gdzieniegdzie i całkiem zniszczyła fundamenty tradycyjnego ładu, miała charakter liberalny. Fałszem bądź samooszukiwaniem się jest także twierdzenie, że destrukcyjna moc liberalizmu dotyczy tylko aspektu religijnego i politycznego [...] [Liberalizm] "zniszczył samorządny ustrój cechów i gildii, pozostawiając zatomizowane jednostki naprzeciw rekinów biznesu i finansjery, sproletaryzował masy drobnych posiadaczy czyniąc z nich salariat, a po części "rezerwową armię pracy", pozbawił szczególnego znaczenia nieruchomą własność ziemską, czyniąc z niej jedynie towar jak każdy inny, podlegający wolnemu obrotowi, zniszczył więzi wspólnotowe, wypaczył pojęcie własności prywatnej, powracając do pogańskiego ius utendi et abutendi, a ignorując jej - zgodnie z nauką katolicką - przeznaczenie społeczne i sprawowanie nad nią pieczy (ius dispensandi et procurandi) pojmowanej jako włodarstwo z nadania Bożego."  


Prof. Bartyzel słusznie eksponuje dalej fakt, że jednym z fundamentów błędu, jakim jest liberalizm i jego mutacje, jest fałszywa wizja człowieka, obca tak naszemu polskiemu nacjonalizmowi, jak i katolicyzmowi: "Jeżeli liberalizm słusznie bywa porównywany z protestantyzmem (bo zaiste tworzą one jakby nierozłączne Lelum-Polelum), to libertarianizm może być równie słusznie porównany do tych skrajnych sekt tzw. drugiej i trzeciej reformacji, które budziły odrazę nawet co bardziej konserwatywnych wyznawców pierwotnych i głównych nurtów protestantyzmu. Doprowadza on bowiem do skrajności ten kardynalny błąd antropologiczny liberalizmu, jakim jest umieszczenie w centrum uwagi bytu fikcyjnego - odizolowanej, niezakorzenionej, pozbawionej tożsamości oraz jakichkolwiek zobowiązań jednostki oraz jej rzekomych "praw", a w konsekwencji sprowadzenie wszelkich relacji pomiędzy ludźmi (nie tylko ekonomicznych, bo "urynkowieniu" podlega tu każda sfera życia, religijnej nie wyłączając) do swobodnie zawieranych (i siłą rzeczy podlegających rozwiązaniu po spełnieniu określonych warunków) kontraktów, których podstawowym kryterium jest użyteczność kalkulowana według wypaczonej etyki tzw. racjonalnego egoizmu. Nie ma tu zatem miejsca na przykład na [...] cnotę fidelitas aż do poświęcenia wszystkiego, nawet życia, i to w warunkach, kiedy obrachowując materialne siły i środki dostrzegamy, że nie ma najmniejszych szans na ziszczenie tego, czemu jesteśmy wierni."  


Wskazana została również zupełnie niekatolicka a przy tym całkowicie utopijna fobia antypaństwowa liberałów i libertarian: "Do antropologicznego błędu liberalizmu libertarianizm dodaje nieskrywaną anarchistyczną wrogość do instytucji władzy i państwa. Nawiązując do znanego adagium Charlesa Maurrasa, iż liberał to anarchista, który starannie wiąże krawat, można powiedzieć, że libertarianin to anarchista rozchełstany. Przede wszystkim jednak libertariańska negacja państwa jest całkowicie sprzeczna z nauką Naszego Pana Jezusa Chrystusa, przepowiadaną od dwóch tysięcy [lat] przez Kościół [...] Co rozsądniejsi libertarianie lub ich "konserwatywno-liberalni" obrońcy przyznają wprawdzie, że bezpaństwowy ideał libertarianizmu jest nieurzeczywistnialny, nie przeszkadza im to jednak traktować tej utopii jako celu, do którego należy się jak najbardziej przybliżać. [...] Jeżeli będziemy, w ślad za M.N. Rothbardem, postrzegać w państwie "największą w dziejach organizację przestępczą", to po jakie określenia w słowniku mielibyśmy sięgnąć, aby nazwać te organizacje, które zagarnęły w niewolę zarówno państwa i narody, jak rodziny i pojedynczych ludzi: lichwiarskie banki i ponadnarodowy multikapitał? Lecz na ten temat libertarianizm nie ma kompletnie nic do powiedzenia, bo nie zauważył albo zauważyć nie chce, że problemem głównym nie jest dzisiaj kolektywistyczne "państwo niewolnicze", lecz niewola miliardów ludzkich istot u bankierów i w pseudoprywatnych, anonimowych wielkich korporacjach."  


Fałszywa wizja człowieka, fałszywa fobia antypaństwowa, fałszywe nakreślenie problemów stojących dziś przez Polską i przed światem - tak krótko skwitować można powyższą krytykę liberalnych i libertariańskich ideologii, dokonaną przez prof. Bartyzela. A przy tym - zupełny "rozjazd" ze zdrową, tradycyjną Katolicką Nauką Społeczną. Ze swojej strony dorzucę jeszcze jeden wątek. Chodzi mianowicie o smutny fakt, że wielu Polaków, uważających się za zwolenników ekonomii wolnorynkowej, nie sięga po polską, endecką myśl gospodarczą. Nieustanne "mantrowanie" autorów zagranicznych, głównie anglosaskich (nawet tak kuriozalnych jak Ayn Rand czy wspomniany Rothbard), przy jednoczesnym zapomnieniu postaci takich jak Władysław Grabski, Roman Rybarski czy Edward Taylor świadczy o zasadniczej, karygodnej nieznajomości najbliższego sobie "podwórka". Natomiast jeśli chodzi o życzliwych Polsce Anglosasów, rozprawiających się po katolicku z liberalizmem, polecam choćby Chestertona, w przyszłości, być może - błogosławionego. Co do znajomości doktryn politycznych po polsku - polecam oczywiście, choć nie zawsze i nie we wszystkim się z nim zgadzając - poczytać prof. Bartyzela.  


Robert Winnicki  
Autor jest jednym z liderów Ruchu Narodowego, honorowym prezesem Młodzieży Wszechpolskiej.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną