Syria: Chrześcijańskie miasto znów zagrożone
Postępy syryjskiej armii powodują, że jej przeciwnicy coraz częściej wysyłają przeciw Syryjczykom zamachowców-samobójców. Ofensywa bojówek na Damaszek stwarza kolejne zagrożenie dla chrześcijańskiego miasta Maalula.
W sobotę zamachowiec-samobójca podjechał pod wojskowy posterunek na drodze na południe od Damaszku. Detonacja zabiła 16 żołnierzy. To kolejny z serii tego typu działań podejmowanych przez bojówkarzy. Choć zamachy terrorystyczne nigdy nie były im obce, w ostatnim okresie wraz z coraz większą przewagą Syryjskiej Armii Arabskiej na polu bitwy, rebelianci sięgają po tę metodę coraz chętniej [ http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/4011-syria-rebelianci-odrzucaja-pokoj ]. Szczególnie w stolicy i jej okolicach gdzie pozycja sił rządowych jest z oczywistych względów szczególnie silna. W piątek bojówkarze wysadzili zresztą inny posterunek.
W samym Damaszku, choć również był on świadkiem protestów 25 marca 2011 r., nie doszło do zakorzenienia się dużych oddziałów miejskiej partyzantki, bo też wówczas miejscowi działacze opozycyjni w większości nie posunęli się do chwycenia za broń. Zresztą opozycyjne wystąpienia spotykały się z kontrakcjami zwolenników prezydenta al-Asada. W czerwcu 2011 r. mieszkańcy dzielnicy Mazzeh spontanicznie przepędzili opozycjonistów ze swojego sąsiedztwa. Demonstracja zwołana dla poparcia rządu na centralnym placu Damaszku – placu Umajjadów w dniu 26 października 2011 r. przewyższyła liczebnością wiece opozycyjne. Zresztą także ta manifestacja miała gwałtowny charakter gdyż część uczestników rozładowała złość spowodowaną nagonką na ich kraj – było to tuż po zawieszeniu Syrii w Lidze Arabskiej – pikietując ambasady państw najbardziej w tę nagonkę zaangażowanych: Arabii Saudyjskiej i Kataru.
Osaczyć stolicę
Natomiast zbrojne bojówki obsiadły w roku 2012 okolice Damaszku co było o tyle łatwe, że syryjska stolica znajduje się nieco ponad 20 km od granicy Libanu skąd przenikają sunniccy ekstremiści oraz nieco ponad 100 km od granic Jordanii również drogi tranzytowej ochotników i najemników chętnych do walki z syryjskimi władzami. Co ważniejsze do niedawna Jordania otwarcie udzielała swojego terytorium dla szkoleniowych, wywiadowczych a prawdopodobnie także bojowych działań służb państw zachodnich i Kataru przeciw Syrii. Jeszcze bliżej niż do Jordanii jest do okupowanych przez Izrael Wzgórz Golan. Znamienne, że to właśnie w leżącym przy granicy z Jordanią mieście Dara rozpoczęły się antyrządowe wystąpienia w marcu 2011 r. i tam właśnie doszło do pierwszych aktów przemocy – jeszcze 18 marca podburzony tłum podpalił siedzibę partii BAAS. Także już wtedy agresywne wystąpienia podburzali niektórzy ekstremistycznie nastrojeni klerycy sunniccy.
Agresorzy zinfiltrowali więc dalekie przedmieścia stolicy i o ile ich atak na właściwie miasto w lipcu 2012 r. został odparty (strzelaniny miały miejsce nawet pod siedzibą parlamentu i Banku Centralnego), to jednak miejsce kolejnych likwidowanych zbrojnych ugrupowań zajmowane było przez następne przybywające bojówki tak, iż ciągle operują one w stołecznym rejonie. Najmocniej i najbliżej miasta okopali się Goucie na wschód od jego granic. To właśnie na tym obszarze doszło do noszącego znamiona rebelianckiej prowokacji ataku chemicznego z 21 sierpnia.
Sukcesy armii powodują wzrost desperacji rebeliantów. Według informacji jakie uzyskała reporterka telewizji RT Maria Finoszyna, jedna z niewielu pracujących na polu bitwy i to po obu stronach barykady, antyrządowi bojówkarze planują obecnie ofensywę przeciw stolicy, która jak mniemają odciągnie armię z innych części kraju i da im wytchnienie, bowiem na innych obszarach ich pozycja również staje się coraz trudniejsza.
Przy okazji jeden z bojówkarzy przedstawiający się jako Abu al-Hasan opowiadał w sobotę Finoszynej jak rebelianci „codziennie przerzucają swoich rannych przez miasto Jabrud do szpitali w Libanie gdzie znajdują oni pomoc medyczną. Potwierdza to tezę o decydującej roli wsparcia zagranicznego dla rzekomego „powstania”. Jabrud znajduje się na około 80 km na północ do Damaszku i tylko około 20 km od Maluli, miasteczka będącego prawdziwym skarbem bliskowschodniego chrześcijaństwa. Zamieszkane jest w większości przez wiernych prawosławnego patriarchatu Antiochii oraz obrządku melchicko-katolickiego i pełne prastarych świątyń, klasztorów i obiektów sakralnych. Niestety w czasie okupacji miasteczka przez rebeliantów we wrześniu duża część z nich była niszczona, a ludność represjonowana. Teraz społeczność chrześcijańska funkcjonująca od czasów apostołów znów może stać się celem ataku.
Malula jest bowiem strategicznie położona. Leży na granicy Gór Antyliban i doliny przez którą wiedzie autostrada M5 łączą Damaszek praktycznie z całą resztą kraju, w tym z wielkimi miastami Homs, Hamą i Aleppo gdzie ciągle funkcjonują duże zgrupowania rebeliantów oraz z regionem wybrzeża zamieszkanym zwarcie przez Alawitów szczególnie zagrożonych ze strony takwirystów.
Otoczona przez słynące z sieci jaskiń masywy górskie Malula stanowi więc dobry punkt do blokowania pierwszorzędnego szlaku komunikacyjnego. Niestety w związku z tym pewnie nie zazna spokoju w najbliższych dniach.
Międzynarodowe konsekwencje
W sobotę antyrządowi bojówkarze po ponad roku uwolnili 9 libańskich zakładników. Zostali oni schwytani tylko dlatego, że byli szyitami pielgrzymującymi do świętych miejsc swojego obrządku w Iraku. Życie zawdzięczają prawdopodobnie temu, że w odwecie za ich porwanie szyicka organizacja Zuwwar Al-Imam Rida schwytała dwóch pilotów tureckich linii lotniczych. Szantaż okazał się skuteczny bowiem to właśnie Turcy i Katarczycy wymusili na swoich protegowanych w Syrii wypuszczenie grupy Libańczyków w zamian za co wolność odzyskali również tureccy piloci.
W Libanie zarejestrowano już prawie 692 tys. emigrantów z Syrii (wliczając dzieci). Biorąc pod uwagę skomplikowaną strukturę etniczno-religijną i polityczną tego niewielkiego, zamieszkanego przez 4,5 miliona mieszkańców kraju wisi nad nim widmo wewnętrznej destabilizacji, tym bardziej że międzykonfesyjne napięcia już doprowadziły do pewnej liczby starć poszczególnych organizacji, a także sunnickich radykałów z armią libańską w Sydonie.
Turcja najgorliwiej i najbardziej otwarcie wspierająca antypaństwowe bojówki w Syrii również próbuje się odgrodzić od konsekwencji kryzysu jaki wywołała. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Jak podała we wtorek telewizja Al-Dżazira od początku tego roku Turcy na wielu odcinkach południowej granicy ustanowili mury, zasieki i pola minowe. Szczególnie dotyczy to tych rejonów gdzie po obu jej stronach żyją Kurdowie.
Sukcesy syryjskiej armii są także przyczyną frustracji władz innego państwa w dużej mierze odpowiedzialnego za wybuch konfliktu – Arabii Saudyjskiej. Saudyjski minister spraw zagranicznych w piątek oświadczył, że jego kraj nie zajmie przyznanego mu niestałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Decyzja ta ma być demonstracją niezgody na „zaniechania działania i stosowanie podwójnych standardów” przez ONZ, które „uniemożliwiają pełnienie jej misji i zapewnienie pokoju na Bliskim Wschodzie”. Saudyjski minister mówił o kwestii palestyńskiej, choć biorąc pod uwagę, że jeśli o nią chodzi to od lat nic się nie zmienia, zatem demonstracja Saudyjczyków była raczej spowodowane przez ich niezadowolenie z rozwoju sytuacji w i wokół Syrii o której zresztą minister również wspominał.
Telewizja Euronews wyemitowała w piątek reportaż ilustrujący dramat rodziców bojówkarzy przybywających do Syrii z Europy zachodniej. Jak się okazuje większość z nich jest werbowana przez działające tam legalnie organizacje islamistyczne pod pretekstem uczestnictwa w misji humanitarnej. Rządy belgijski i francuski rozważają aresztowania bojówkarzy po ich ewentualnym powrocie do Europy. Można skomentować, że Paryż sam stworzył warunki w jakich niektórzy francuscy obywatele dołączyli do terrorystycznych działań.
Przed podobnym problemem stanął rząd Tunezji, który po długim okresie przymykania oka zaczął występować przeciw ekstremistom. Jak podał tamtejszy minister spraw wewnętrznych Mohammad Alarwei spośród 317 osób aresztowanych przez jego służby za działalność terrorystyczną, aż 219 postawiono zarzuty organizowania przerzutu najemników do Syrii.
Poległ generał
Tymczasem Syryjska Armia Arabska odniosła spory sukces w działaniach zabezpieczających stolicę wyzwalając w czwartek miejscowość Blejd na jego południowo-wschodnich rubieżach, które pozostawało we władaniu rebeliantów przez około półtora roku. Zdołali oni stworzyć tam nawet własne warsztaty produkujące miny i moździerze. Odnaleziono w nim jednak także dużo broni produkcji amerykańskiej i izraelskiej. W wyzwoleniu Blejd brało udział, wedle informacji podanych przez Europejskie Centrum Analiz Geopolitycznych „setki” bojowników Hezbollahu. W al-Bouidaa pod stolicą armia zajęła w czwartek używany przez bojówkarzy szpital polowy wyposażony w zagraniczne środki medyczne.
W czwartek nad Eufratem na wschodzie kraju snajper zabił generała Jama Jama jednego z najwyższych oficerów wywiadu wojskowego. Generał poległ w trakcie bitwy w mieście Dajr az-Zaur obleganym przez bojowników przybywających głównie z pobliskiego Iraku.
Tradycyjnie intensywne walki trwały wokół Aleppo gdzie doszło do bojów wokół miejscowego centralnego więzienia, a także w Homs i Idlib, w okolicach którego żołnierze zniszczyli dziesięć tuneli w których ukryte były składy broni. Na południu w Darze tzw. „Wolna Armia Syrii” wzięła na siebie odpowiedzialność za ostrzelanie i spalenie budynku banku krwi znajdującego nieopodal miejscowego szpitala.
Na północnym-zachodzie dowództwo ekstremistycznego „Irackiego Państwa Iraku i Lewantu” ogłosiło eliminację w mieście Azaz i jego okolicach oddziałów innego antyrządowego ugrupowania – „Północnej Brygady Uderzeniowej”. Walki między obiema frakcjami wybuchły tam w połowie września. Ich wynik potwierdza tendencję coraz większej dominacji najskrajniejszych dżihadystów po stronie „rebelii”. Jednak mają oni na północy silnego przeciwnika – według komunikatu z soboty 13 terrorystów z IPIL zostało zabitych przez kurdyjskie Ludowe Oddziały Samoobrony również działające w tamtym rejonie.
Kolejne zwycięstwo odniosła natomiast na wirtualnym froncie Syryjska Armia Elektroniczna. Jej hakerzy z powodzeniem zaatakowali w piątek katarski Domain Name System blokując lub zakłócając działanie wielu oficjalnych stron tego będącego sponsorem agresji przeciw Syrii państwa.
Karol Kaźmierczak
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl