Grupa 89 eurodeputowanych podjęła próbę zastopowania, a w każdym razie opóźnienia ratyfikacji umowy o tzw. "wolnym handlu" pomiędzy Kanadą a Unią Europejskiej. Europosłowie sformułowali projekt wniosku do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o wydanie opinii prawnej czy zapisy umowy chroniące inwestorów poprzez wprowadzenie mechanizmu arbitrażowego są zgodne z prawami państw do regulowania porządku prawnego w zakresie polityki społecznej, ochrony środowiska, czy ochrony zdrowia. Gdyby Trybunał wydał negatywną opinię, to w ten sposób zakończono by procedowanie nad tą umową.
CETA bowiem przewiduje, że korporacje mogą procesować się z państwami w sprawie tzw. "utraconych zysków”, to znaczy, że umowa przyznaje korporacjom prawo do uczestniczenia w procesie powstawania prawa, powstrzymania jego wprowadzenia, a także uzyskania finansowych rekompensat w przypadku wprowadzenia określonych regulacji prawnych, które mogą oddziaływać na zmniejszenie poziomu zysków uzyskiwanych w rezultacie wprowadzenia nowego prawa.
Ponad to umowa oznacza uznanie wzajemnych certyfikatów. W praktyce oznacza to, państwa Unii Europejskiej uznają znacznie bardziej liberalne przepisy kanadyjskie dotyczące min ochrony środowiska, czy bezpieczeństwa żywnościowego, w tym produktów GMO. Oznacza także zgodę na masowy import tańszej żywności produkowanej w sposób przemysłowy. Wprowadzenie tej umowy zagraża nie tylko polskiemu eksportowi żywności na rynki unijne, ale uderza w samo jego istnienie, bowiem czyni polską produkcję rolną nieopłacalną.
Umowa CETA, to rezygnacja z podmiotowości stanowienia prawa przez państwa narodowe na rzecz międzynarodowego arbitrażu. Co więcej skład tego arbitrażu będzie wyznaczany przez Komisję Europejską, a zatem istnieje duże prawdopodobieństwo, że Polska nie będzie miała nawet symbolicznego wpływu na jego działalność. Międzynarodowy arbitraż stanie się nadrzędną instancją nad stanowieniem w Polsce prawa. W ten sposób dokona się kolejny etap destrukcji suwerenności państwowej na rzecz międzynarodowych korporacji. Jest to stopniowa likwidacja i suwerenności i mechanizmów demokratycznych.
Za przyjęciem tego wniosku o zbadanie tej umowy przez ETS w dniu 23 listopada, głosowało 218 eurodeputowanych, z Polski m.in. Marek Jurek i Kazimierz Ujazdowski. Wniosek został odrzucony większością 419 głosów. Niestety zdecydowana większość polskich eurodeputowanych, w tym eurodeputowanych z PiS głosowała przeciwko tej próbie powstrzymania tej bardzo groźnej dla Polski umowy. Była to jedyna szansa na powstrzymanie lub nawet zablokowanie tej umowy w Parlamencie Europejskim. Po odrzuceniu tego wniosku debata nad tą umową została wyznaczona w Międzynarodowej Komisji Handlu na 5 grudnia.
Ta umowa jest fundamentalnym zagrożeniem nie tylko dla polskiego rolnictwa, ale dla samej suwerenności naszego państwa. Dlatego też dziś najważniejszym wyzwaniem polskiej polityki musi być jej zastopowanie. Stosunek do niej weryfikuje także deklaracje poszczególnych partii odnośnie do obrony polskiego interesu narodowego i obrony interesów polskiej wsi. Rząd Beaty Szydło już wcześniej wyraził swoje poparcie dla tej umowy. Dlatego też, aby przykryć jej antynarodowy charakter, partia rządząca w ostatnim okresie zintensyfikowała swoją kampanię retoryczną deklarującą obronę interesów zarówno polskiego rolnictwa, jak i polskiej suwerenności. Ale ta kampania pokazuje, że dla PiS - nie tylko obecnie, ale podobnie było w przypadku akceptacji traktatu lizbońskiego - słowa służą jedynie ukryciu intencji i czynów, a nie są zobowiązaniami społecznymi.
Marian Piłka
historyk, wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej