Stanisław Michalkiewicz: Schizofrenia objawowa
- Żydowska polityka historyczna jest ściśle skoordynowana z polityką historyczną niemiecką, której celem jest również przerzucenie odpowiedzialności za II wojnę światową na winowajcę zastępczego, na którego została wyznaczona Polska - pisze Stanisław Michalkiewicz dla Prawy.pl.
W zasadzie pochodzenie narodowe nie musi mieć wpływu na lojalność względem państwa, którego jest się obywatelem. Najlepszą tego ilustracją są, a bezpieczniej powiedzieć - były Stany Zjednoczone, które od początku zamieszkiwali ludzie różnych narodowości.
Dzisiaj już tak nie jest, bo np. wielu amerykańskich Żydów, nawet z pewną ostentacją, przedkłada lojalność wobec Izraela nad lojalność wobec Stanów Zjednoczonych – o czym wspominają m.in. dwaj amerykańcy politologowie w książce „Lobby izraelskie w USA”.
Podobna a właściwie jeszcze gorsza sytuacja występuje w Polsce. Gorsza – bo aktów oczywistej nielojalności wobec państwa polskiego dopuszczają się nie tylko zwykli obywatele, ale wysocy urzędnicy w służbie Rzeczypospolitej Polskiej. W rezultacie mamy do czynienia ze swoistym rozdwojeniem jaźni.
Oto Polacy w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych publicznie protestują przeciwko wymierzonej w reputację narodu polskiego i Polski niemieckiej polityce historycznej, której wyrazem jest m.in. film „Nasze matki, nasi ojcowie”, a niemal w tym samym czasie kierownicy polskich placówek dyplomatycznych, np. w Finlandii, Berlinie czy Hamburgu, czy konsul honorowy RP w St. Louis w USA pan Robert Ogrodnik, urządzają pokazy filmu Władysława Pasikowskiego „Pokłosie”, który wpisuje się w politykę historyczną wymierzoną w reputację narodu polskiego i Polski, tyle, że nie niemiecką, a żydowską. Żydzi to doceniają, czego wyrazem jest nagroda prezesa instytutu Yad Vashem w Jerozolimie i nagroda Orła Jana Karskiego.
Sęk jednak w tym, że żydowska polityka historyczna jest ściśle skoordynowana z polityką historyczną niemiecką, której celem jest również przerzucenie odpowiedzialności za II wojnę światową na winowajcę zastępczego, na którego została wyznaczona Polska. Wygląda zatem na to, że z tej - jak to mówią – oczywistej oczywistości zdają sobie sprawę wszyscy – z wyjątkiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych i pozostających w jego służbie dyplomatołków.
Oczywiście takie przypuszczenie byłoby nie tylko niegrzeczne, ale w dodatku – nieprawdziwe. No dobrze – jednak skoro i Ministerstwo ze swoim buńczucznym kierownikiem i dyplomatołkowie zdają sobie z tego wszystkiego sprawę i w podskokach żydowską, a pośrednio – również niemiecką, a więc – dwie antypolskie polityki historyczne realizują, to znaczy, że pochodzenie etniczne, nawet współmałżonków, jednak ma znaczenie i może być przyczyną zmiany lojalności.
W ustanej motywacji wyroku oddalającego powództwo prezesa USOPAŁ Jana Kobylańskiego przeciwko Radosławowi Sikorskiemu o ochronę dóbr osobistych niezawisły sąd wygłosił kuriozalny pogląd, jakoby wypowiedź, iż 85 procent pracowników MSZ w Warszawie, to Żydzi, miała charakter „antysemicki”. Pogląd niezawisłego sądu jest idiotyczny, bo ta wypowiedź może być prawdziwa, albo nie – ale dlaczego miałaby być „antysemicka”? Przecież Żydzi istnieją, mają swoje narodowe interesy i potrafią je realizować na rozmaite sposoby.
Dlaczego w takim razie nie można o tym powiedzieć? Jedyne wyjaśnienie, jaki przychodzi mi do głowy, to obawa niezawisłego sądu, że jeśli orzekłby inaczej, to już następnego dnia musiałby poprosić o bezterminowy urlop zdrowotny. Jeśli to podejrzenie jest trafne, to i tak możemy uważać się za szczęściarzy, ze starsi i mądrzejsi jeszcze nie każą sędziom mordować ludzi. Ale to pewnie tylko kwestia czasu – jeśli oczywiście interes będzie tego wymagał.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: prawy.pl