Chorwacja: Połowiczne zwycięstwo tradycyjnej rodziny?
Chorwaci zdecydowali w ogólnokrajowym referendum, że w Konstytucji znajdzie się zapis o małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny. Zwycięstwo może być jednak połowiczne, bowiem zwycięzcy socjaldemokraci zapowiadają złożenie projektu o legalizacji związków partnerskich osób tej samej płci.
1 grudnia do urn poszło 1,436,835 z 3,787,017 uprawnionych do głosowania Chorwatów, a więc frekwencja wyniosła 37,90%. Pozytywnie na pytanie „ Czy jesteś za wprowadzeniem do konstytucji definicji małżeństwa, jako związku mężczyzny i kobiety?”, odpowiedziało 65,87% osób biorących udział w referendum. Droga do przeprowadzenia głosowania nie była łatwa, a może okazać się, iż jego wynik nie wpłynie na politykę rządzących socjaldemokratów.
700 tysięcy podpisów w dziesięć dni
Inicjatorem referendum była organizacja „W imię rodziny” („U ime obitelji”), skupiająca przede wszystkim katolików będących większością w Chorwacji, jednak dołączyli do niej również przedstawiciele innych wyznań. Zebranie podpisów pod wnioskiem o referendum nie było jednak łatwym zadaniem, bowiem zgodnie z chorwackim prawem należy zebrać co najmniej 400 tysięcy podpisów w dwa tygodnie. „UIO” zebrało ponad 700 tysięcy podpisów w dziesięć dni, zaś ostatecznie w parlamencie znalazło się ponad 750 tysięcy wniosków złożonych w maju tego roku.
Był to wielki sukces zwolenników tradycyjnego małżeństwa, bowiem inicjatywa była cały czas atakowana przez rządzącą lewicę i sprzyjające jej media, które atakowały „UIO” za związki z Opus Dei, „radykalną prawicą”, a także prześwietlały przywódców inicjatywy i ich rodziny.
Od początku procedowanie referendum było torpedowane przez rządzącą Socjaldemokratyczną Partię Chorwacji (Socijaldemokratska partija Hrvatske). Rząd nie chciał początkowo powiedzieć jak długo potrwa weryfikacja podpisów, a także zapowiadał, iż wynik głosowania będzie miał jedynie charakter „konsultatywny”. Minister administracji i cyfryzacji Arsen Bauk mówił zaś o przygotowywanym przez rząd projekcie, mającym przyznać prawom homoseksualnym niemal te same prawa co normalnym małżeństwom. W projekcie miało jednak nie padać słowo „małżeństwo”, zastąpione przez „partnerstwo życiowe”. Nie było to zaskoczeniem dla chorwackiej opinii publicznej, ponieważ premier Zoran Milanović na początku 2012 roku zapowiadał stworzenie z Chorwacji „drugiej Szwecji”.
Przeciwnicy referendum postanowili zaskarżyć inicjatywę do Trybunału Konstytucyjnego, jednak ostatecznie chorwacki parlament zwrócił się jedynie z zapytaniem, czy jego wynik będzie wiążący w kwestiach prawnych. Sędziowie orzekli, iż możliwe poprawki do Konstytucji nie mogą wpłynąć na ewentualne zmiany w ramach prawnych dotyczących instytucji związków pozamałżeńskich i homseksualnych. Chorwacki parlament w dniu 8 listopada przegłosował zarządzenie referendum przy 104 głosach za, 13 przeciw i 5 wstrzymujących się.
Ostra kampania przedreferendalna
Kwestie definicji małżeństwa w krajach Europy Środkowo-Wschodniej zawsze wzbudzają duże kontrowersje, stąd nie inaczej było w Chorwacji. Do kampanii przeciwko poparciu inicjatywy włączyli się najwyższi przedstawiciele państwa chorwackiego. Jak już wspomniałem konsekwentne stanowisko zajął premier Milanović, zaś lewicowy prezydent Ivo Josipović twierdził, iż wynik głosowania nie powinien wypłynąć na chorwackie prawo, a organizacja referendum jest marnowaniem pieniędzy. Pozostałe argumenty są raczej dobrze znane. Inicjatywa „W imię rodziny” skupiała więc oczywiście „homofobów” których celem jest „prześladowanie mniejszości seksualnych” przy pomocy „mowy nienawiści”.
Część publicystów twierdziła wręcz, że kwestie tego typu nie powinny być poddawane demokratycznej procedurze, spod której wyjęte powinny być sprawy związane z prawami człowieka i wszelkich mniejszości. Padał też argument o dyskryminowaniu osób wychowujących samotnie dzieci czy żyjących w wolnych związkach. Liderzy liberałów nazywali referendum „brudną inicjatywą” i indoktrynacją obywateli Chorwacji. Swój sprzeciw wobec tradycyjnego modelu rodziny wyraziły otwarcie największe chorwackie dzienniki takie jak „Jutarnji list”, „Novi list” czy najpopularniejszy portal internetowy w kraju Index.hu. Swoje zaniepokojenie z powodu „poparcia dla inicjatywy ze strony grup faszyzujących” wyraziło zaś Centrum Rabinów Europy.
Zwolennicy tradycyjnego małżeństwa odpowiadali, iż jego przeciwnicy pokazują swoją niedemokratyczną twarz, ponieważ nie szanują pluralizmu poglądów i mówiąc wiele o tolerancji, atakują inwektywami osoby myślące inaczej. W parlamencie głównym obrońcą referendum była największa partia opozycyjna czyli chadecka Chorwacka Wspólnota Demokratyczna (Hrvatska demokratska zajednica).
Do kampanii w obronie chrześcijańskich wartości włączył się oczywiście chorwacki Kościół Katolicki. Kardynał Josip Bozanić w liście do wiernych stwierdził, że Kościół zawsze stoi na fundamencie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, lecz jego celem nie jest jednocześnie dyskryminacja mniejszości. Duchowny zwracał uwagę, że obecna cywilizacja dąży wręcz do dyskryminacji tradycyjnego modelu rodziny, który ma powoli być traktowany jako odstępstwo od normy. W podobnym tonie wyrazili się wyznawcy prawosławia, luteranizmu, judaizmu oraz baptyści.
Skala i napastliwy ton ataków na inicjatorów referendum doprowadziło do skandalu, bowiem w dniu referendum, organizacja „W imię rodziny” zakazała wstępu do swojej siedziby przedstawicielom kilku największych chorwackich mediów, a od reszty dziennikarzy wymagała podania swoich dokładnych danych adresowych. Spotkało się to z potępieniem ze strony Stowarzyszenia Dziennikarzy Chorwacji.
Reakcje po referendum
Zwycięstwo tradycyjnego małżeństwa wywołało oburzenie wśród przedstawicieli liberalno-lewicowych mediów oraz „obrońców praw człowieka”. Ofiarą nagonki padł nawet... premier Milanović którego oskarżono o współudział w organizacji głosowania. Socjaldemokrata odpowiadając na zarzuty stwierdził, iż referendum jest dozwolone przez chorwacką konstytucję, stąd rząd nie miał na nie najmniejszego wpływu. Jednocześnie premier zapowiedział, że przygotuje ustawodawstwo w sprawie związków homoseksualnych, wzorowane na Niemczech i Austrii, lecz bez użycia słowa „małżeństwo”.
Na chwilę szczerości pozwolił sobie wicepremier Vesna Pusić, który winą za powodzenie inicjatywy referendalnej obarczył... zniesienie progu 50% frekwencji na potrzeby głosowania w sprawie przystąpienia Chorwacji do Unii Europejskiej w 2012 roku (w ówczesnym referendum wzięło udział 43% obywateli, co w przypadku wymogu 50% frekwencji oznaczałoby niepowodzenie inicjatywy zwolenników przystąpienia do UE). Liberalny demokrata Jaroslav Precnik stwierdził natomiast, że wyniki głosowania wskazują na „niepokojące tendencje” wśród chorwackiego społeczeństwa, które chce wyrugować z kraju cyrylicę czy fetuje piłkarza używającego pozdrowienia znanego z czasów rządów Ustaszy. Precnik dodał, że wyniki stanowią „fundamentalną próbę zniszczenia wartości społecznych” i są „cywilizacyjną hańbą”.
Wynik z niezadowoleniem przyjęły również lewicowe i liberalne media. Najbardziej kontrowersyjny okazał się najpopularniejszy chorwacki portal internetowy Index.hr. Wiadomość o wynikach referendum została opatrzona tytułem „Chorwaci zagłosowali za dyskryminacją” i przeróbką chorwackiej flagi na której widniała swastyka. Następnego dnia właściciel portalu Matija Babić został przesłuchany przez policję, na podstawie przepisów o symbolach państwowych, a do sądu ma trafić akt oskarżenia przeciwko niemu.
Decyzję narodu z zadowoleniem przyjęli politycy partii prawicowych. Przedstawiciele chadeckiej HDZ zwracali uwagę, iż w trudnych czasach ludzie wracają do tradycyjnych wartości dających im ochronę, takich jak rodzina. Wezwali również prezydenta Josipovića do uznania wyników referendum za wiążące. Chorwacki prezydent stwierdził jednak, że prawo nie musi być dostosowane do tego zapisu Konstytucji i powinny być kontynuowane prace na rzecz uchwalenia prawa regulującego związki homoseksualne.
Połowiczne zwycięstwo?
Przytoczone powyżej wypowiedzi prezydenta i premiera mogą oznaczać, że mimo decyzji Chorwatów, w ich kraju zalegalizowane zostaną związki partnerskie osób tej samej płci. Taką możliwość daje też orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego sprzed referendum. Pozostaje więc nadzieja, że ewentualny projekt odrzuci parlament, lub zostanie on zniesiony w przyszłej kadencji, która najprawdopodobniej będzie należeć do konserwatywnej prawicy.
Maurycy Mietelski
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl