Antoni Szymański: Bronię „Wychowania do Życia w Rodzinie”

0
0
0
/

- Z pewnością należy poprawiać jego jakość poprzez dokształcanie nauczycieli, ale otwieranie dyskusji, aby zmieniać to, co się sprawdza, jest niezrozumiałe - pisze o planach minister Joanny Kluzik - Rostkowskiej, Antoni Szymański.

 

Nowa Minister Edukacji Narodowej Joanna Kluzik - Rostkowska nieoczekiwanie wypowiedziała się za potrzebą badań, skąd młodzi ludzie czerpią wiedzę o seksualności. Podzieliła się też swoim przemyśleniem, że być może najlepszym rozwiązaniem w tej sferze byłoby wprowadzenie w szkołach do wyboru różnych ścieżek edukacyjnych, od konserwatywnej po genderową, by w ten sposób uszanować poglądy wszystkich rodziców.


Problem polega na tym, że poza Ruchem Palikota oraz skrajnymi feministkami nikt dzisiaj nie oczekuje zmiany przedmiotu „Wychowanie do Życia w Rodzinie”. Funkcjonuje on od wprowadzenia ustawy o ochronie życia w 1993 r.


Podstawa programowa tego przedmiotu ukazuje rodzinę opartą na małżeństwie mężczyzny i kobiety, wartość wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem, wierności jednemu partnerowi przez całe życie, pozytywnie przedstawia wiedzę dotyczącą płodności kobiety i mężczyzny oraz ludzkie życia od jego poczęcia.


Przedmiot zatem istnieje, zaś wypracowana po długim okresie konsultacji społecznych podstawa programowa jest dobra. Próby jej zmiany w kierunku liberalnym, zawsze powodowały znaczące protesty rodziców, dlatego nie uczynił tego nawet rząd SLD.


Z pewnością należy poprawiać jego jakość poprzez dokształcanie nauczycieli, ale otwieranie dyskusji, aby zmieniać to, co się sprawdza, jest niezrozumiałe. Szczególnie, że w edukacji jest wiele poważnych problemów, choćby kwestia obowiązku rozpoczynania edukacji szkolnej przez 6-latków i nieprzygotowanie do tego wielu szkół.


Pomysł poparł publicysta Tomasz Terlikowski pisząc, że jeśli już koniecznie musimy wprowadzać zajęcia z seksu do szkół, to tylko w taki sposób, by rodzice mogli wybrać styl wychowania, jaki się im podoba. Niestety nie uwzględnia on, że prowadzi to do podważenia „Wychowania do życia w rodzinie” i otwarcia drogi do genderowej edukacji seksualnej, która zgodnie z oczekiwaniami jej zwolenników byłaby odarta z pozytywnego przedstawiania małżeństwa i rodziny oraz poszanowania płciowości i życia ludzkiego w fazie prenatalnej. Wskazuje na to jednoznacznie projekt dotyczący takiej edukacji rozpatrywany obecnie w Sejmie (http://www.ordoiuris.pl/analiza-poselskiego-projektu-ustawy-o-edukacji-seksualnej--druk-sejmowy-1298-,3347,analiza-prawna.html). Nie docenia też siły mniejszościowych środowisk, które bardzo sprawnie narzucają rozwiązania milczącej większości.


Przykładem są rozwiązania genderowe, które aktualnie są procedowane w parlamencie np.: w tzw. ustawie równościowej, ustawie o uzgodnieniu płci czy w przygotowywanej do ratyfikacji Konwencji Rady Europy w Sprawie Przemocy wobec Kobiet, całkowicie opartej na tej ideologii. W definicjach tej Konwencji nie istnieje płeć biologiczna, ale wprowadza się i definiuje gender czyli płeć jako zjawisko kulturowe. Czy wątły sprzeciw wobec takich projektowanych rozwiązań wskazuje na to, że większość potrafi bronić bliskich im wartości?


Dlatego angażujmy się, aby „Wychowanie w Życia w Rodzinie” było na jak najlepszym poziomie, ale nie psujmy tego, co z wielkim trudem, dzięki pracy tysięcy oddanych nauczycieli i zaangażowaniu rodziców, zostało osiągnięte.


Antoni Szymański
Autor jest socjologiem, członkiem Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną