Pod koniec ubiegłego tygodnia byliśmy zbulwersowani porwaniem dwunastoletniej dziewczynki w województwie zachodniopomorskim. Amelka została wciągnięta do przejeżdżającego samochodu niedaleko swojego domu. Na szczęście po kilku godzinach intensywnych działań policji, dziecko odurzone alkoholem zostało odnalezione w samochodzie porzuconym w lesie.
Wkrótce schwytano także sprawców porwania. Byli to mężczyzna trzydziestoletni i jego konkubina. Mężczyzna jest pedofilem świeżo wypuszczonym z więzienia. Odsiadywał w nim dziewięcioletni wyrok za wyjątkowo brutalne pobicie dziewięciolatki. Dziecko zostało przez niego schwytane. Sprawca zaciągnął ofiarę do swojego mieszkania, rozebrał ją, dotkliwie pobił i gołą wyrzucił na duży mróz. Został skazany na 9 lat pozbawienia wolności. W więzieniu zachowywał się nienagannie i słał ciągle prośby o przedterminowe wypuszczenie go na wolność. Kilka razy sąd jego wnioski oddalił. Aż w końcu znalazł się litościwy sędzia i kolejny wniosek pedofila został rozpatrzony pozytywnie. Oprawca wyszedł na wolność, I już wkrótce rozpoczął swój proceder od nowa. Teraz w jego łapy wpadła dwunastoletnia Amelka. Dobrze, że zwyrodnialcy zostali spłoszeni i porzucili dziecko w lesie. .
Sąd, który złagodził bestii karę o dwa lata, nie przyznaje się do winy. Przecież tak się dobrze zachowywał w areszcie, wydawało się, że się zresocjalizował. Wszystko na to wskazywało, że nie wróci do swoich dawnych przyzwyczajeń. Tylko co na to wskazywało? Jego zapewnienia poprawy, którą deklarował w składanych wnioskach. Nie wszczynanie konfliktów z innymi więźniami? Za kratkami nie miał możliwości na działalność pedofilską. Sąd niefrasobliwie wypuścił go na wolność, tym samym stwarzając zagrożenie dla dzieci. Ale to nie było istotne. Liczył się humanitaryzm wobec skazanego. To jego interesy były najważniejsze.
Jeszcze jedna cegiełka wrzucona do koszyczka wymiaru sprawiedliwości. To co się dzieje z kastą sędziowską budzi od dawna nasz niepokój. A tak się dzieje wówczas, gdy jakaś grupa społeczna stawia się ponad prawem. Sędziowie są nietykalni, chronieni przez immunitet, przekonani o swoim wyjątkowym statusie. Sami wielokrotnie o tym mówili. Istni nadludzie.
Rzeczywistość jest diametralnie inna. Oczywiście większość sędziów uczciwie wykonuje swoją pracę. Dziwne tylko, że nie widzi w swoich szeregach patologii, od której jak najprędzej powinni się uwolnić. Jak dotąd wiara w samooczyszczenie sędziów, w jaką wierzył Adam Strzembosz okazała się płonna. Patologie w kadrach wymiaru sprawiedliwości są coraz liczniejsze. A buta sędziowska coraz bardziej zapiekła.
Do opinii publicznej trafiają wiadomości o kradzieżach dokonywanych w sklepach przez sędziów. A kontrowersyjne wyroki muszą budzić nasz sprzeciw.
Nie tak dawno oszust stosujący metodę „na wnuczka” został po dwóch latach ukrywania się schwytany. I co? Znów jest na wolności, bo pani sędzia wypuściła go po wpłaceniu kaucji. Miał się stawiać regularnie na policji. Ale z wielkim szumem pokazał się tam tylko raz. A potem przepadł jak kamfora.
Dobrze pamiętamy, że sądy wykazywały się jakąś dziwną nadgorliwością w odbieraniu dzieci rodzicom. Często z absurdalnych powodów dzieci wyrwane z rodzinnego domu, trafiały do placówek opiekuńczych. Uważano, ze bieda i niezaradność rodzicielska jest gorsza niż pobyt dziecka w nowym obcym środowisku. Na szczęście ten proceder został ukrócony przez nowy kodeks rodzinny. Teraz z powodów ekonomicznych nie można pozbawiać rodziców możliwości wychowywania dzieci.
Warto jeszcze przypomnieć skandaliczne uzasadnienia wyroków wydawanych przez sędziego Igora Tuleyę. Z rozpraw sądowych urządzał sobie kabaret. W uzasadnieniu wyroków wygłaszał nonszalancko polityczne spicze. Pamiętamy, jak w procesie znanego kardiochirurga porównał metody stosowane przez CBA i prokuraturę do metod stalinowskich. Orzekając w sprawie gangstera „Szkatuły” stwierdził, że zasługuje on na szacunek, bo dobrowolnie poddał się karze. Innemu gangsterowi i mordercy przyznał zadośćuczynienie w wysokości 264tys. złotych. Więzień skarżył się na nieludzkie warunki ,w jakich był przetrzymywany na Rakowieckiej. Siedział w dusznej celi, z ciągle palącym się światłem. Czyżby tutaj zadziałał syndrom Breivika?
W polskim wymiarze sprawiedliwości źle się dzieje. I jedno jest pewne, że wymaga on gruntownego przewietrzenia. Czas, aby wielu sędziów sprowadzić z obłoków pychy na ziemię i spowodować, aby uwierzyli, że nie stoją ponad prawem.
Iwona Galińska