Urzędnicy dokładają starań horyzontalnie. Pochylają się nad zagadnieniami horyzontalnie i gruntownie. I nieustannie. Im wyżej w urzędy, tym ciemniej i straszniej. Wszyscy schowani pod Parasolką Obywatelską. Kto ich sieje? Po co ich zatrudniają? Co oni właściwie robią?
Przesłuchania kolejnych urzędników w aferze Amber Gold zdumiewają. Słuchając ich popisu niekompetencji trzeba sobie zrobić przerwę.
Urzędnicy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie przeanalizowali wzorów umów, regulaminu, dokumentów o domu składowym. Niczego nie przeanalizowali. A jak analizowali, to nie zrozumieli zawartości dokumentów. Pani dyrektor Departamentu Polityki Konsumenckiej Monika Stec-Nowak nie widziała wiele. Zwłaszcza konkretów nie widziała. Na jakiej podstawie nie widziała, nie pamięta. Czy to jakaś dysfunkcja intelektualna? Skąd oni ich biorą?
Umowa przedstawiana przez Amber Gold zachowała element obrotu, przechowania metalu, tak, tak, tak. Pani dyrektor nie rozumie. Umowy były wewnętrznie sprzeczne. Naprawdę? Pani dyrektor nie rozumie. Klient nie miał prawa zorientować się, czy jest właścicielem, bo taki był cel matactwa Amber Gold. Klient był posiadaczem. Marcin P. był właścicielem i pod Parasolem Obywatelskim kiwał, kiwał i wszystkich wykiwał. A urzędnicy nie rozumieli i do dziś nie rozumieją.
Urzędnicy wymieniali pisma między podmiotami. Pani zza ściany z panem zza ściany przesyłali do siebie pisma. I mijały tygodnie. Mijały miesiące. A pani dyrektor zza ściany czekała na pismo od pana dyrektora zza ściany. Tymczasem miliony płynęły. Mijały lata. A sprawy się przedawniały, a przestępcy się nabijali i swoje konta nabijali. A dyrektorzy nie widzieli nic. Czekali, czekali, bo nie widzieli.
Opinię prawną tak długo przygotowywano, że Amber Gold upadło i było pozamiatane. Nie było już czego wszczynać. Zamiast dwóch tygodni, czekała dwa miesiące. Potem jeszcze trochę. Postępowanie był wciąż przedłużane. Urzędnicy dołożyli wszelkiej staranności w celu dokonania rozciągłości postępowania i nieścigalności pana Marcina P. Dlaczego tak długo? Bo dołożyli starań. Bo jak się pochyli nad sprawą, to już się nie podnieśli. KNF napisał jakieś pismo, więc UOKiK nie musiał. Pewnie w duchu ekologicznej wstrzemięźliwości i ochrony drzew.
Pani dyrektor interweniowała. Kto zdecydował o nie wszczęciu postępowania w sprawie Amber Gold? Prawdopodobnie wiceprezes Król. Prezes Urzędu Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel (od 4 VI 2008 do 10 II 2014) musiała mieć wiedzę w tej sprawie. I co z tego? Nic. Horyzontalne nic. Nie ma dokumentacji, ale fakty mówią same za siebie. Niczego nie zweryfikowali. Niczego.
Urzędnicy pracują horyzontalnie. Nie rozumieją, mataczą, nie pamiętają. Czytają prasę, przeglądają portale internetowe, czytają donosy. Podejmują działania z urzędu, gdy ktoś doniesie. A jak nie doniesie, to nie. Bo są zajęci. Nieźle. A poza tym kawki, herbatki i horyzontalne gadu gadu. Pani dyrektor nie widziała podobieństw do piramidy argentyńskiej. Co poza tym widziała, to nie widzimy i nie zobaczymy.
Serial Amber Gold nabiera tempa. Czekamy na odcinki pod tytułem Barbara Kijanko i Michał Tusk-Bąk. Czas zwinąć Parasolkę Obywatelską.
Dr Paweł Janowski
Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”
Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”