Chińskie odrodzenie chrześcijaństwa
/
Przepełnione kościoły i dynamicznie rosnąca liczba wiernych - mimo niesprzyjających działań ze strony krajowych władz, chrześcijańska wspólnota w Państwie Środka dynamicznie się rozwija.
Nie da się powiedzieć ilu wyznawców chrześcijaństwa jest obecnie w Chinach. Oficjalne rządowe szacunki mówią o 18 milionach protestantów i 6 milionach katolików, jednak według niezależnych źródeł dane te są o wiele zaniżone, a łączna liczba wyznawców Chrystusa w Państwie Środka może wynosić nawet 60 milionów.
Konwersje na chrześcijaństwo spotykane są w całym kraju i w różnych grupach społecznych: od chłopów na głębokiej prowincji, po przedstawicieli klasy średniej, zamieszkujących wielkie metropolie.
Fenomen rozwoju religii w Chinach jest tym bardziej godny podziwu, jeżeli popatrzy się na niego z perspektywy historii chrześcijaństwa w Państwie Środka. Od początku XX wieku było ono kojarzone z zachodnim imperializmem, a wraz z dojściem do władzy komunistów w 1949 roku, nad wiernymi zaczęły się gromadzić jeszcze gęstsze czarne chmury. Misjonarze zostali wyrzuceni, a działalność legalnych kościołów była uzależniona od stopnia ich podporządkowania Partii Komunistycznej.
Szczególnie trudnym okresem były lata 60., gdy ówczesny przywódca Mao Zedong realizował swoją "Rewolucję kulturalną", której jednym z głównych punktów było zniszczenie wszystkich przejawów i symboli religijnych. Jednocześnie to właśnie wtedy chińscy chrześcijanie najbardziej umocnili się w wierze, cementowanej kultem własnych męczenników.
Od lat 80 mamy do czynienia ze stopniową odwilżą stanowiska władz Państwa Środka wobec kościołów chrześcijańskich i choć do dziś stosuje się przemoc wobec osób praktykujących, widać również poprawę ich sytuacji w stosunku do wcześniejszego okresu. Obecnie zarówno katolickie jak i protestanckie kościoły są w Chinach podzielone na "oficjalne" i "nieoficjalne". "Oficjalne" Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich, jest uznawane przez rząd. Powołuje on m.in. swoich własnych biskupów, którzy zazwyczaj nie mają poparcia Watykanu i często są ekskomunikowani przez Watykan po przyjęciu nominacji.
Prawdziwe życie religijne chińczyków toczy się jednak w tzw. "kościołach domowych". Nawet w najodleglejszych od metropolii regionach kraju, miliony wyznawców Chrystusa spotykają się często w prywatnych domach, na modlitwie i nabożeństwach. Ich członkowie często podkreślają, że w chińskich realiach drapieżnego kapitalizmu nie ma nawet czasu na jakiekolwiek życie towarzyskie, jednak chwile spokoju i skupienia, które dają im spotkania z współwyznawcami, pomagają sprostać wymaganiom stawianym przez tamtejsze warunki życia.
Powszechnie przypuszcza się jednak, że władze Państwa Środka będą zmuszone zmienić swoje dotychczasowe podejście do wspólnot religijnych. Rząd szczególne niebezpieczeństwo widzi w działalności sekt, m.in. Falun Gong, dlatego istniej prawdopodobieństwo na szersze uchylenie drzwi przed działalnością kościołów katolickich czy protestanckich. Zwłaszcza, że ich nauka i przesłanie może wpisać się w propagowane przez władze hasło "harmonijnego społeczeństwa" i pomóc w walce ze zjawiskami takimi jak rozpad coraz większej liczby małżeństw czy brak solidarności między poszczególnymi grupami społecznymi.
Kuba Klimkowicz
Źródło: BBC
fot. sxc.hu
Źródło: prawy.pl