Łukasz Banaszczuk: Ach ta nasza wolność!
Jak powszechnie wiadomo, cały lud pracujący miast i WSI wdzięczny jest starszym i mądrzejszym braciom z ZSRE za pomoc duchową i materialną w walce z homofobią i katoprawicofaszystowską dyktaturą nietolerancji. A jakże!
Słyszałem ostatnio od jednego z moich znajomych, że Związek Socjalistycznych Republik Europejskich, zwany gdzie niegdzie Unią Europejską, chce naszego dobra i ja się z tą teorią w całej rozciągłości zgadzam.
Wszechwładna jaczejka na brukselskich stołkach zaciera ręce i z chciwością patrzy na te dobra, które pozostały w rękach obywateli, a są to dobra nie tylko materialne, po nie sięgają tylko dlatego, że nie mają pieniędzy. Dobrem nadrzędnym, jakie jeszcze ludowi pracującemu pozwala się mieć, jest władza, taka władza prywatna nad tym na co i dlaczego wydajemy pieniądze, czy jak wychowujemy nasze dzieci. Ta władza mierzi unijnych planistów do szpiku kości, bo w ich ciasnych umysłach nie mieści się, że ludzie mogliby o sobie decydować i nie zabić się państwu.
Celowo użyłem zwrotu „zabić się państwu” parafrazując potoczne „jeszcze mi się zabijesz”, które mamy kierują często w stronę SWOICH pociech. Widać jak na dłoni jak traktuje nas państwo, któremu możemy się zabić. Moglibyśmy, a nawet pożądane byłoby, gdybyśmy pozbawili się życia po osiągnięciu wieku emerytalnego – wspomóż Partię czynem, umrzyj przed terminem, ale przed!? Przy obecnym systemie emerytalnym nie możemy sobie na to pozwolić, musimy żyć i płacić podatki!
Dziwić by się można i zastanawiać jaki interes ma w tej „bezinteresownej” pomocy ZSRE, ale jej ostatnie próby pomocy Ukrainie – państwu biednych obywateli uciskanych przez złego Heroda, „kryminalistę” Janukowycza, widać wyraźnie, że jest ZSRE krajem filantropijnym, a czy nie jest to przypadkiem „fałszywa filantropia” opisana przez Fryderyka Bastiata pozostawiam do oceny czytelnika.
To, że macki unijnej bezpieki sięgnęły Kijowa nie ulega wątpliwości. Wizyty euroentuzjastów na osławionym Majdanie i jawne nawoływanie do buntu oraz wkroczenia w szeregi oświeconych narodów Europy są tego dobitnym dowodem. Gdyby nie były to działania skoordynowane z wystąpieniami naszej rodzimej bezpieki poprzebieranej w dziennikarskie fatałaszki, to byłbym skłonny poddać tę tezę w wątpliwość, ale widocznie dzisiejsze media są jak sądy u początku władzy sowietów w naszej nieszczęśliwej ojczyźnie – niezawisłe, ale realizują interes Partii.
Jeśliby czytelnik wątpił jeszcze w prawdziwość tego stwierdzenia, proszę zauważyć jak potraktowały media ukraińskich demonstrantów – czysty dziennikarski obiektywizm (który z obiektywizmem ma tyle wspólnego, co sprawiedliwość społeczna ze sprawiedliwością). Stutysięczny tłum wrzeszczący na Majdanie to gniew narodu i słuszny bunt przeciwko władzy, a podobny tłum w Polsce to garstka faszystów, którzy w ramach Świętej Wojny z „faszyzmem” zostali obwołani pierwszym wrogiem narodu. Z pewnością fakt, że jedni są pro, a drudzy antyunijni jest czystym zbiegiem okoliczności.
Ciekawi również podejście do spalonych wozów milicji, bo spalony samochód TVN-u w 2011 roku wywołał burzę dyskusji na temat polskiego „faszyzmu”, a ukraińskie pojazdy „stróżów prawa” okazały się tylko ofiarą, wspomnianego już, słusznego gniewu narodu.
Pewnie znów się czepiam, ale widocznie podobnego zdania jest również prezydent Władimir Putin, który rozsierdził się nieco na brukselskich planistów, że nieposzanowali Nowej Jałty ustalonej po ’89, bo co prawda Polskę zgodzili się oddać w kręgi wpływów niemiecko – szwedzkich pedałów, ale Ukraina miała pozostać w rękach posowieckich kacyków.
Zły ojciec Putin już zdjął pas by uspokoić ukraińskie zapędy, ale przypomniał sobie w porę, że Igrzyska Olimpijskie we wspaniałym Soczi mogłyby ucierpieć na tego typu wychowawczych metodach, bo większość cywilizowanej Europy nie zalicza skórzanego pasa do narzędzi pedagogicznych i dzieci, nawet tych najbardziej niefrasobliwych, bić nie pozwala. Jedyni „chłopcy do bicia” to „faszyści”, bo jeśli socjaliści z kimś walczą, to zawsze są to właśnie faszyści.
Długo myśleli rosyjscy planiści jak dać zachłannym eurokratom prztyczka w nos i pokazać czyja jest Ukraina, aż koniec końców wydumali, że wystarczy sprawić by gdzieś w ZSRE znaleziono choćby i jednego zwierza chorego na jakąś zakaźną chorobę, a wszystkim uda się dołożyć. Przerzucone z Białorusi dziki przypadkiem trafiły w ręce ludzi, którzy posłusznie zbadali te dziki i znaleźli, a jakżeby inaczej, afrykański pomór świń.
Innego wyjścia nie było, trzeba było zabronić wwozu mięsa z całej ZSRE. To dobitnie pokazuje nam, że na arenie międzynarodowej znaczymy tyle, co stan Iowa w USA – prawie nic, bo nikt już nawet nie zadaje sobie trudu by poznać nasze zdanie. Pocieszeniem nie jest wcale fakt, że do tych nic nie znaczących państw dołączyć może nieszczęsna Ukraina, której obywatele wciąż sądzą, że będzie im tu lepiej niż pod skrzydłem Federacji Rosyjskiej. Nie pozostaje mi nic innego niż skwitować to znaną naszym wschodnim sąsiadom frazą: wsio rawno!
Łukasz Banaszczuk
http://letsthink.blox.pl/html
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl