Piątek, (J 15,12-17)
Jezus powiedział do swoich uczniów: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Największą tajemnicą w Jezusie Chrystusie jest to, że w Nim… nie ma tajemnic!
Dla nas wiele spraw wydaje się tajemniczych, bo po prostu nie możemy ich pojąć. Nie możemy ich pojąć jeszcze!
Kręcimy się na tej przedziwnej granicy między byciem sługą a przyjacielem Jezusa Chrystusa!
Myślimy, że musimy spełniać jakieś warunki, mieć niezliczone zasługi, aby wejść w przyjacielską zażyłość z Chrystusem. Jeśli nie spełniamy oczekiwań, to musimy pozostać sługami, które nie mają nawet poczucia własnej użyteczności. A tymczasem takie myślenie to fałsz!
„jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” – brzmi jak stawiane nam wymagania? Owszem, jeśli wyrwiemy zdanie z całości i zaczniemy po swojemu je widzieć. Tak powstają interpretacje słów Chrystusa, które są ludzką wizją, daleką od prawdy. Na takich nadinterpretacjach, czy raczej należałoby powiedzieć podinterpretacjach Słowa bazują sekty.
Zobaczmy wyraźnie więc, co konkretnie przykazuje nam Jezus, abyśmy czynili! Tylko jedno. Żebyśmy się kochali.
Czy to jest wymaganie? Nie! To jest pokazanie nam samym naszego szczęścia.
Jeśli nienawidzimy się, to nie jest tak, że wtedy Jezus odbiera nam Jego przyjaźń do nas. Nie! To my sami ją odrzucamy i… nie jesteśmy szczęśliwi. Czuć złość, nawet nienawiść, nie oznacza nie kochać! Można czuć najróżniejsze rzeczy i… wybaczać, kochać, wstawiać się za kogoś i gdy przyjdzie pora, prosić o wybaczenie.
Nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie oddaje za drugiego… Czyżby pośród ludzi rzadko się to zdarzało?
Oddają ludzie życie za siebie nawzajem i chciejmy to widzieć, dostrzegać i się tym zachwycać. Bo cóż to znaczy? Nie zawsze jest to widoczne dla świata umieranie w jednej chwili, ale oddawanie życia polega na rezygnacji z siebie. Ma się ochotę na coś, co dałoby radość, przyjemność, satysfakcję itd., ale wybiera się zupełnie coś innego i trwa w tym, bo drugi człowiek potrzebuje od nas czegoś innego.
Takie relacje, gdy jeden oddaje życie za drugiego mają w większym lub mniejszym stopniu miejsce w małżeństwach, w rodzicielstwie, w przyjaźniach, czy w pięknie życia mniszego, gdy na przykład siostry klauzurowe całkowicie rezygnują z własnego życia, dla modlitwy za nas wszystkich! Bóg zapłać!
Oddajemy życie za drugiego niekiedy przez wiele, wiele lat. To jest ogromnie ważne. Jednak bez przyjaźni z Chrystusem to nie jest możliwe. Jego ofiara za nas uczyniła prawdziwie, każde nasze brzemię lekkim i słodkim.
Jezus Chrystus powiedział nam wszystko, co Jemu powiedział Bóg Ojciec. Wszystko to znaczy… wszystko! My nie umiemy żyć w takiej szczerości. Ale przez miłość się tego uczymy, bo to jest prawdziwie szczęśliwe życie.
I prawdziwie najbardziej tajemnicze w Jezusie Chrystusie jest to, że On nie ma… tajemnic. Powiedział wszystko!