Wczoraj media ujawniły (za niemieckim dziennikiem FAZ), że podczas ostatniej sesji PE w Strasburgu, odbyło się spotkanie wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej odpowiedzialnego za sprawy gospodarcze Łotysza Valdisa Dombrovskisa i Francuza Pierre’a Moscoviciego komisarza ds. ekonomicznych, finansowych, podatków i ceł, z wybranymi europosłami, aby omówić z nimi treść tzw. dokumentu refleksyjnego, który KE chce przedstawić już wkrótce opinii publicznej.
Głównym przesłaniem tego dokumentu ma być stwierdzenie, że KE chce, aby do 2025 roku wszystkie kraje będące w UE-27, przyjęły walutę euro, a więc chodzi o sześć krajów Europy Środkowo-Wschodniej (Polskę, Czechy, Węgry, Rumunię, Bułgarię i Chorwację) i dwa kraje tzw. starej Unii, czyli Szwecję i Danię (ten ostatni kraj ma zawartą w swoim traktacie akcesyjnym opcję niewstępowania do strefy euro).
W dokumencie zawarto także ideę stworzenia przejściowo oddzielnego budżetu dla obecnych 19 krajów strefy euro finansowanego z nowych źródeł, a także uwspólnotowienia przyszłych długów państw strefy euro, do których finansowania możliwa byłaby emisja euroobligacji (istniejące już zadłużenie poszczególnych państw spłacane byłoby na dotychczasowych zasadach).
Czyżby, więc Komisja Europejska chciała wciągać wręcz „za uszy” kraje UE, które do tej pory nie przyjęły wspólnej waluty i to w sytuacji, kiedy „dom pod nazwą strefa euro” ciągle grozi zawaleniem?
Tego rodzaju działania KE jak przypuszczam spotkają się ze zdecydowaną reakcją 8 krajów, które do tej pory nie przyjęły wspólnej waluty i jak można przypuszczać po przyjęciu tzw. deklaracji warszawskiej, nie są tym zainteresowane.
Przypomnijmy tylko, że pod koniec września poprzedniego roku w Warszawie na zaproszenie polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych odbyło się spotkanie przedstawicieli premierów i ministrów finansów wymienionych wyżej 8 krajów nienależących do strefy euro.
Przypomnijmy także, że W. Brytania na początku poprzedniego roku w ramach kampanii referendalnej wynegocjowała z RE porozumienie, którego jedną z 4 części składowych były specjalne rozwiązania dla wszystkich krajów UE spoza strefy euro.
Według niego relacje pomiędzy krajami strefy euro, a krajami spoza tej strefy powinny być oparte na wzajemnym szacunku i lojalności, co oznacza, że te ostatnie nie powinny być traktowane jak kraje drugiej kategorii.
Po drugie kraje posługujące się własnymi walutami miały mieć prawo, ale na zasadzie dobrowolności do uczestniczenia w działaniach UE służących pogłębianiu unii gospodarczej i unii walutowej.
Po trzecie miały nie uczestniczyć (w każdym razie nie mogłyby być do tego zmuszane) w programach ratunkowych, których celem jest ochrona stabilności strefy wspólnej waluty.
Po czwarte wreszcie miały mieć możliwość wnioskowania, aby na posiedzeniu Rady Europejskiej, (czyli szefów wszystkich krajów UE) były omawiane decyzje, które podjęły kraje należące do strefy euro we własnym gronie.
Dokument przygotowany przez KE w sprawie obligatoryjnego przyjęcia waluty euro przez 8 pozostałych krajów członkowskich, byłby, więc sprzeczny z zapisami porozumienia z W. Brytanią, które dotyczyło wszystkich krajów nieposługujących się wspólną walutą.
Co więcej na podstawie kolejnych komunikatów gospodarczych KE można stwierdzić, że stan gospodarek i finansów publicznych krajów UE posługujących się własnymi walutami jest jednak wyraźnie lepszy niż tych należących do strefy euro (za wyjątkiem Niemiec).
Czyżby, więc miałoby być tak, że KE będzie w najbliższych latach wciągała do „walącego się domu” kraje, które bardzo dobrze radzą sobie gospodarczo w oparciu o własne narodowe waluty?
Dla Polski taka opcja jest absolutnie nie do przyjęcia.