Pułapki popularnych stereotypów wychowawczych. cz.2.

0
0
0
/

Przypominając pierwszą cześć analizy o naszym być może niekiedy zbyt populistycznym podejściu do duchowych aspektów wychowawczych dzieci i młodzieży, przejdźmy do dalszej jej części. [Część 1, pod linkiem: http://prawy.pl/59048-pulapki-popularnych-stereotypow-wychowawczych-cz-1/ ] Niektóre z tych sytuacji znamy bardzo dobrze, niektóre może wydają nam się odległe, a jednak warto nabierać tej czujnej wrażliwości, aby nie ulegać niepostrzeżenie niektórym trendom, które wcale nie muszą być dobre. A zatem idźmy dalej: Mit 6. Dzieciom należy podawać treść o Bogu na sposób dziecięcy. To prawda, że komunikacja z dziećmi musi się odbywać na ich poziomie emocjonalno – intelektualnym. Nie można zarzucać dzieci treściami zbyt dorosłymi, bo one z racji braku doświadczenia życiowego i poziomu rozwoju, nie dźwigają pewnych tematów i mają do tego pełne prawo. Ma się jednak wrażenie, że istnieje pewien trend wychowawczy pokazywania dzieciom za bardzo świata dorosłych. Z jednej strony szeroki dostęp do najróżniejszych treści, do których dzieci docierają po przez chociażby internet, ale też obrazy jakie trafiają do nich przez na przykład miejskie reklamy, czy wystawiane na półkach sklepowych periodyki o co najmniej dwuznacznych fotografiach na okładkach, jest niekiedy zbyt dużą dawką tzw. ‘dorosłości’. Niektórzy wciąż podnoszą też temat zbyt wczesnego atakowania dzieci treściami nakierowującymi je na zagadnienia dotyczące seksualności, a takie opinie słychać nawet od niektórych nauczycieli przyrody, którzy już 9 /10 - latkom muszą dokładnie wyjaśniać budowę narządów rozrodczych człowieka. Mówi się o trudzie na tych lekcjach i wskazuje się wyraźnie na niegotowość emocjonalną dzieci do pochylania się nad tymi tematami. Jednocześnie tematy związane z Osobą Boga i religijnością przekazuje się w niekiedy infantylny sposób, zakładając że dziecko nie jest w stanie pojąć tego, czy tamtego w zagadnieniach religijnych. Podawana więc biblijna wizja życia ukazywana na sposób infantylny, wydawać się może dzieciom swoistą naiwnością, w zderzeniu z treściami, które są im poddawane na innych polach kulturowych, w których biorą one bierny lub czynny udział. Jeśli przyjrzymy się na przykład postaciom z bajek wielokrotnie zauważymy, że postawy bohaterów ekranowych zachowują się ‘dorośle’, niekiedy bardzo wręcz perfidnie. Ukazywane są prawdziwe intrygi koleżeńskie na miarę dorosłych kobiet, zwłaszcza w bajkach dla dziewczynek, a wszystko przypomina pokazywanie dzieci jako tzw. „małych – dorosłych”. Przypomnijmy w tym miejscu chociażby program ‘Mali giganci’. Słynną i tragiczną pod każdym względem przykładową bajką z kolei jest ‘Monster High’, w której nie tylko że sam zamysł całego produktu jest z piekła rodem, to zachowania bohaterek są po prostu podłe i destrukcyjne. Równolegle z tym idzie brak wspólnego z dziećmi czytania Biblii i omawiania ‘na serio’ sytuacji w niej opisanych! A ‘na serio’ to znaczy w realnym odniesieniu do życia dziecka, do jego uczuć, emocji i naprawdę realistycznie. Można i trzeba dzieciom konkretnie opowiadać o przeżyciach bohaterów Pisma Świętego, bo ma to realne odzwierciedlenie w ich życiu, bez względu na wiek! Biblia odkrywa nas wszystkich przed nami samymi, dlaczego miałaby pomijać dzieci? Słowo Boga nie jest dla dzieci zbyt dorosłe! Pomyślmy o tym. Mit 7. Szkoła jest najważniejsza. To mit, który zdaje się bardzo mocno wcielany jest w życie wychowawcze i ma to swoje korzenie w indoktrynacji systemowej przeprowadzonej na społeczeństwie. Szkoła - owszem - jest bardzo ważna, oczywiście że tak, ale nie jest najważniejsza! Nie chodzi tu o sytuacje wyjątkowe, kiedy mamy do czynienia na przykład z długotrwałą absencją dziecka w szkole z powodu jego choroby itp. Wtedy automatycznie cała rodzina widzi, że szkoła nie jest najważniejsza i nieuczenie się np. z powodu choroby nie jest żadnym problemem. Chodzi o coś innego, a mianowicie o absurdalne ustawianie doniosłości powagi szkoły ponad Boga. Przyjrzyjmy się na przykład czasowi jaki spędza dziecko na różnych czynnościach około szkolnych, dydaktycznych i porównajmy z czasem przeznaczonym na sprawy Boże. Kiedyś z grupą dzieci dokładnie to policzyliśmy. Same dzieci były zaszokowane ogromną dysproporcją między czasem poświęcanym na sprawy nie odnoszące się do Boga a czasem poświęcanym sprawom Bożym. Procentowo wyglądało to jak 1-2% do 99 – 98%. Przeliczyliśmy to też na czas całego roku, przy czym czas na sen wyłączyliśmy z obliczeń. Bóg jest najważniejszy. Szkoła jest bardzo ważna, ale nie jest najważniejsza. Ale sposób organizowania życia dzieciom temu przeczy. Nie dziwmy się, że swoje późniejsze życiowe trudności rozwiązują one bez odniesienia się do Boga. Dlaczego miałoby być inaczej? Mit 8. ‘To’ nie jest aż tak straszne, w porównaniu z ‘tamtym’… Jest taka pewna metoda wprowadzania jakiejś treści, która mogłaby nie zyskać przychylności społeczeństwa, a polega ona na tym, że najpierw podaje się jakąś propozycję o silnej dawce kontrowersyjności, aby to ta propozycja zebrała całą siłę oburzenia. Celem nie jest jednak wprowadzenie w życie społeczne tej – nazwijmy ją - mocnej propozycji, ale innej, słabszej emocjonalnie, która ma wniknąć w myślenie społeczne. Jest ona wtedy przyjmowana jako ‘już nie taka zła’ i cel zostaje osiągnięty przy aprobacie społecznej. W ten sposób stopniowalność degeneracji z wolna rośnie a my nawet nie wiemy, kiedy zaczynamy myśleć nowymi wymiarami, niekoniecznie dobrymi. Nie ma żadnego powodu aby ta metoda nie dotyczyła na przykład zagrożeń duchowych kierowanych do dzieci, bo chyba coś nam umknęło, skoro na wiele spraw z gruntu złych już nie reagujemy. Na przykład nie tak dawno temu nikt z dorosłych nie zareagował na fakt, że w zwykłych osiedlowych delikatesach, w maszynie z zabawkami do której wrzuca się monetę, dziewięciolatki spokojnie zakupywały sobie laleczki voodoo. Potem brały je do szkoły i nadawały imiona koleżanek, których nie lubiły, wierząc, że wbijanie szpilek w te laleczki, dokona czegoś złego w konkretnych osobach. Co proponowano wcześniej dzieciom, skoro sklepy zdecydowały się na podawanie takich gadżetów dzieciom, a rodzice nie zobaczyli w tym nic złego? Mit. 9. Duchowa formacja nie dotyczy dzieci. Jeśli chodzi o to zagadnienie, jest jednym z bardziej niebezpiecznych, gdyż w konsekwencji pozbawia się dzieci piękna rozwoju duchowego. W Kościołach mają one rzadko kiedy zaproponowane spotkania formacyjne. Są scholki i służba ministrancka, ale czy organizuje się chociażby adoracje, które mogłyby być prowadzone przez dzieci? Mogłyby one trwać chociażby 20 minut, z czego naprawdę 10 minut mogłyby dzieci spędzić przed Eucharystią w zupełnej ciszy! Czy my się boimy zorganizowania czegoś takiego w kościele parafialnym? Zaświadczam Państwu, że gdy organizowaliśmy takie rzeczy dla grupy dzieci, nie tylko  że nie trwało ono 20 minut, ale godzinę, ale i żadne dziecko ani razu nie zgłosiło, że się nudziło! Te dzieci były naprawdę szczęśliwe po adoracjach, a przedział wiekowy był od 6 – 13 lat! To działa, dlaczego nie chcemy się jednak tego podejmować? Jednocześnie jednak proponuje się dzieciom, chociażby w szkołach, takie formy duchowości jak joga, czy wschodnie medytacje przy okazji nauczania wschodnich sztuk walk. Czy te wszystkie analizy są przesadzone? Jeśli się komuś takie wydają, proszę samodzielnie przyglądać się otaczającej rzeczywistości i oceniać własnym rozumem. Tu nie chodzi o szukanie dziury w całym, ale o zobaczenie, że te dziury zawsze w naszej rzeczywistości były, są i będą do końca świata, i to świata do którego należą dzieci. Już dziś zapraszam na trzecią i ostatnią część analizy, w której być może wspólnie uda nam się zobaczyć jeszcze więcej. Zapowiedzmy tylko, że w ostatniej części artykułu spróbujemy pokazać pewien bardzo prosty sposób odróżniania tego co dobre, od tego co złe pośród propozycji kierowanych do naszych dzieci we współczesnej kulturze. cdn. Duchu Święty prowadź!          

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną