31-letni Eric - „uchodźca” z Ghany właśnie dorobił się sądowego potwierdzenia, że chyba dokumentnie schrzanił swoje starania o azyl w Deutschlandzie. Chyba, że wybronią go jakieś sorosowskie organizacje do obrony praw wiecznie „biednych i pokrzywdzonych”. Mogło być tak pięknie, ale murzynek nie zapanował nad swoim instynktem napadania, gwałcenia i rabowania. Ponieważ maczetą sterroryzował studentkę i jej chłopaka, a następnie zgwałcił dziewczynę dostał 11,5 roku. Cóż dobre i to. Choć kiedyś afrykański Negr za zgwałcenie białej i podniesienie ręki na białego sahiba dostałby czapę. Być może jeszcze wcześniej z torturami. Teraz wybyczy się w luksusowym więzieniu i za dobre sprawowanie wypuszczą go po połowie kary. Niestety dla „uchodźcy” sąd być może później postanowi go wywalić z Bundesrepublik po odbyciu wyroku. A przecież mógłby jeszcze trochę poubogacać Niemców, a zwłaszcza Niemki.
Sąd w Bonn skazał na 11,5 roku więzienia biednego „uchodźcę” z Ghany, który na początku kwietnia bieżącego roku w rezerwacie przyrody w Bonn wdarł się z maczetą do namiotu, gdzie była para studentów. Murzyn sterroryzował parę, wyprowadził na zewnątrz i brutalnie zgwałcił dziewczynę, a następnie ukradł jej pieniądze – w zawrotnej kwocie 6 euro. Był naprawdę brutalnie zezwierzęcony w swoim czynie – ponieważ poszkodowana dziewczyna do dziś potrzebuje pomocy psychologicznej.
O napastniku wiadomo, że wcześniej ubiegał się o azyl w Niemczech, ale jego wniosek został odrzucony. Nie wiadomo, dlaczego po odrzuceniu wniosku nie został deportowany. Nie wiadomo także, czy teraz po odbyciu kary w końcu go z Niemiec wywalą.
Ciekawe, że chłopak studentki choć nie podjął ryzyka poniesienia śmierci, czy ciężkich ran w jej obronie to jednak starał się jej pomóc. I wezwał pomoc, ponieważ zadzwonił na policję. Tymczasem dyspozytor nie potraktował zgłoszenia poważnie i najzwyczajniej w świecie go nie przyjął. Tak jakby biegający z nożami i gwałcący Arabowie i Murzyni rok po „refugees wilkomen” byli w Niemczech czymś szczególnym, a nie pewnym standardem cywilizacyjnym.
Po tygodniu intensywnych poszukiwań murzynek Bambo z Ghany w końcu został złapany. Do końca nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów, czyli do napaści, gwałtu i kradzieży. Mimo to niemiecki, rasistowski sąd skazał go, choć Afrykańczyk płakał rzewnymi łzami i zarzekał się, że jest niewinny jak księżniczka Śnieżka przed poznaniem pierwszego krasnoludka.
Tak więc w tej sprawie państwo niemieckie zawiniło dwa razy. Raz że wpuściło Murzyna ze zwierzęcymi instynktami na swoje terytorium, dwa że przedstawiciel owego państwa, jego resortu siłowego (a jak pamiętamy według różnych wszarzy na państwowych etatach w rodzaju eks-ministra spraw wewnętrznych „Budki” Sienkiewicza to „państwo ma monopol na przemoc”) – dyspozytor Policji nie zareagował. Napaść udało się ofiarom zgłosić pół godziny później, gdy ofiary spotkały przypadkowy patrol policyjny i nie udało mu się zamieść sprawę pod dywan ponieważ dziewczyna była już ofiarą przestępstwa. Gdyby to była Polska, to w analogicznej sytuacji państwo zawiniłoby trzy razy – trzecią przewiną byłby ograniczony dostęp do broni (który w Niemczech pomimo wywołania przez nich dwóch wojen światowych i przyjęcia na kilkadziesiąt lat komuny w Niemczech Wschodnich jest o wiele normalniejszy). Przyjmijmy założenie, że partner dziewczyny miałby ukrytą broń. Gdy ona została wywleczona z namiotu wyszedłbym za nimi z nabitym pistoletem i w sytuacji, kiedy Bambo skupił się na gwałcie odkładając maczetę po prostu odstrzeliłby mu łeb. Wiem, że organizacje praw bandyty, terrorysty i nielegalnego imigranta podniosłyby wrzask pod Niebiosa (a wtórowałyby im wszelkie organizacje lewackie łącznie z idiotami z SPD i Zielonych, których (p)oślice pytałyby jak wcześniej w przypadku zastrzelonych islamskich terrorystów czy nie można go było ująć żywcem). Mimo to bilans byłby na plus – dziewczyna nie zostałaby zgwałcona, a murzyński bandyta i gwałciciel gryzłby piach.
Plusów byłoby co najmniej kilka – jeden bandyta mniej, jedna ofiara mniej, setki tysięcy euro mniej wydanych na śmiecia. W końcu podatnik płaci za jego socjal, jego procedurę azylową, teraz za jego sprawę sądową, utrzymanie w więzieniu, a także za psychologa i psychiatrę jego ofiary. A przecież wystarczyłyby (i wszystkim, którzy wyzywają mnie od rasisty i nazisty mówię, że to powinna być adekwatna kara zarówno dla obcych kulturowo, jak i rodzimych degeneratów pokroju gwałcicieli-morderców z Łodzi, czy Polaka i Ukraińca, którzy więzili i gwałcili Mołdawiankę w Gdańsku) dwie cegłówki, imadło, młotek, palnik i ofiara gwałtu, która chciałaby zawodowo i nawet bezpłatnie wymierzać sprawiedliwość (choć lepsza byłaby metoda chińska – gdzie skazany na śmierć musi zapłacić za kulę, tutaj gwałciciel powinien zapłacić za koszty kastracji). Tanie, proste, szybkie i stuprocentowa gwarancja, że gwałt się nie powtórzy. Bo sprawca nie będzie miał czym gwałcić. Tylko że naruszone zostałyby jego prawa gwałciciela i bandyty. Ciekawe, że prawa ofiar nikogo, a szczególnie "obrońców praw człowieka" kompletnie nie obchodzą.
Michał Miłosz