Permanentne wzmożenie rewolucyjne to stan którego może doświadczyć tylko zawodowy rewolucjonista. Takich w naszym kraju nie ma wielu, raptem 70 zainfekowanych i przemienionych (w zombi co ci flaszkę wybombi) ale na szczęście każdy z tych co jest wart co najmniej tysiąca swoich wrogów. Mają na koncie jakieś grosze – zaledwie 130 tys. zł. W sumie to tyle co nic, ale plany organizacji są ogromne – obalenie rządu Prawa i Sprawiedliwości oraz przywrócenie demokracji w naszej umęczonej ojczyźnie.
Wodzem tych 70 wojowników z oddziałów geriatrii i psychiatrii jest charyzmatyczny Paweł „Trójząb” Kasprzak. Określenie trójząb jest na cześć pozostałych mu w otworze gębowym jedynek i dwójek. Wszystkich, a konkretnie wszystkich trzech. Ten lider znany jest z niestandardowych zachowań. Czasami przeczących prawom fizyki. Jak wtedy, kiedy próbował pod Sejmem ruszyć barierkę na której stał. Ignorując przy tym prawo fizyki głoszące, że nie można poruszyć układu którego się jest częścią.
Ostatnio „Trójząb” o którym złośliwi mówią, że brak zymbów utrudnia mu wyartykułowanie pod adresowanych władzy rewolucyjnych żądań, oczekiwań, postulatów i manifestów. Może nawet doszedł do wniosku, że to główna przyczyna ponieważ zamiast powiedzieć władzy co o niej myśli „Trójząb” potrafi jedynie zapluć siebie i rozmówcę. Nie, żeby zaraz jadem nienawiści i zarazy. Tym to umysły maluczkich Polaczków zatruwa jedynie PiS, ociec dyrektor i ksiądz-antysemita jak zwykły niemieckie i żydowskie me(n)dia głównego nurtu (GW, Polityka, Newsweek, Onet itd. itp.) określać Jacka Międlara. Jako tego złego. Bo dobrymi są takie szumowiny jak ksiądz-biznesmen Sowa, eksksiądz-pedrylek Charamsa, czy perła wśród wieprzów ojciec Głużyński. „Trójząb” tak jak oni może tylko opluć jadem miłości.
Geniusz strategiczny Kasprzaka jest tak wielki, że Aleksander Wielki by zmalał, Ryszard Lwie Serce padłby na kolana, Napoleon mógłby mu tylko buty czyścić, a Patton drapać go po jajach. To właśnie dzięki temu przebłyskowi geniuszu absolutnego „Trójząb” postanowił znaleźć sponsora strategicznego. Choć wielu światowych miliarderów zgoła błagało charyzmatycznego przywódcę UB-wateli RP żeby w łaskawości swojej wziął od nich pieniądze jego wybór padł na przyjaciela wszystkich, a szczególnie agresywnych i roszczeniowych bandytów z III Świata oraz przyjaciela pardon inwestora nieodżałowanej „Gazety Wyborczej” George'a Sorosa. Nie wiadomo tylko, czy George Soros wie, że Kasprzak na niego czeka, a w zasadzie czeka na jego pieniądze. Ponieważ może podnóżkowie (z „Gazety Wyborczej) światowego grandziarza, złodzieja i manipulanta, który miliardów dorobił się na ludzkiej krzywdzie nie zechcą poinformować geszefciarza, że jest kolejny chętny do ssania sorosowskiego cyca. O ile są to miliardy Sorosa, a nie jego szefów Rotszyldów, a George tylko nimi zarządza jak Marcin i Katarzyna Plichta zarządzali geszeftem mafii i niemieckich służb specjalnych o nazwie Amber Gold.
Tak więc w najbliższym czasie UB-ywatele RP walcząc o praworządność w Polsce, kładą się pod Sejmem, blokując miesięcznice smoleńskie przełażąc przez sejmowe barierki będą nucić kawałek „Aj aj jaj George nam dotacycję daj”. A gdy to się stanie to na Krakowskim Przedmieściu pojawią się nie dziesiątki, a setki tysięcy, co ja mówię miliony młodych, mówiących po ukraińsku demokratów z białą różą w jednym, a kałasznikowem w drugim ręku. I demokracja w Polsce ku radości Niemiec, Komisji Jewropejskiej, Ukrainy, Sorosa, Michnika, Lisa i całej debilnej opozycji wreszcie wróciłaby do właściwego stanu. A Polaczków mających inne zdanie można by było spalić żywcem tak jak to zrobili majdanowcy-banderowcy z ludźmi w Domu Związkowca w Odessie. Przecież walka o demokrację wymaga ofiar. Najlepiej cudzych.
Michał Miłosz