Program mały banderowiec

0
0
0
/

Cała Europa zmaga się obecnie z olbrzymimi problemami demograficznymi. Zachodnie państwa, zamiast pokonać główną przyczynę słabej dzietności – rozbrajającą moralnie lewacką ideologię, która zwalcza rodzinę, winiąc ją za wszystkie problemy ludzkości, lekkomyślnie ściągnęli sobie na głowę wrogo nastawionych do Europy islamskich nachodźców. Nie chcą oni pracować, a brać socjal, który zgodnie z ich religią należy im się jako haracz od niewiernych. „Dobra zmiana” słusznie przeciwstawia się sprowadzaniu do Polski tzw. uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości, lekiem na niską dzietność Polaków i ponure prognozy o zmniejszaniu się naszego narodu ma być program 500+. „Dobra zmiana” twierdzi, że dzięki niemu młodzi ludzie będą częściej decydować się na założenie lub powiększenie rodziny. Owa inicjatywa ma też zachęcić polskich emigrantów zarobkowych do powrotu do ojczyzny.   Program 500+ jest typowym socjalistycznym rozdawnictwem, którego prawdziwym celem nie jest pomoc Polakom, budowa naszego wspólnego dobrobytu, a stworzenie masy uzależnionych od państwowych dotacji ludzi, którzy mają stać się wyborcami Prawa i Sprawiedliwości. Owa inicjatywa faworyzuje leni i nierobów, zapewniając im finansowy byt niezależnie od tego, czy chcą, czy nie chcą pracować. W dowód wdzięczności za „pomoc” będą oni gotowi głosować na każdego, kto zagwarantuje im utrzymanie lub podniesienie wypłacanej kwoty. W ten sposób „dobra zmiana” uruchomiła groźną machinę, która będzie jeszcze bardziej napędzała i tak pędzący z zawrotną prędkością dług publiczny. W warunkach demokratycznych żadna partia, która wygra wybory, nie zdecyduje się na wycofanie z owego programu, gdyż wiązałoby się to ze zbyt wielkim ryzykiem klęski w kolejnych wyborach. Gdyby Prawo i Sprawiedliwość chciało realnie wspomagać Polaków, zachęcać do pozostania w kraju i powrotu do niego, to wprowadziłoby wolnościowe, a nie socjalne reformy. Przede wszystkim odchudziłoby, co zresztą obiecywało, rozdmuchaną poza granice wszelkiej przyzwoitości administrację państwową, która paraliżuje potencjał gospodarczy Polski. Zamiast redukować liczbę urzędników, rozluźnić gorset danin publicznych i zmienić nastawienie urzędników do obywateli na pozytywne, „dobra zmiana” dokręca śrubę, gdzie tylko się da, nasyłając na obywateli kolejne kontrole. Wynika to z prostej i krótkowzrocznej kalkulacji, że urzędnik też może głosować i dlatego bez względu na interes państwa i narodu należy go sobie zjednać, pozostawiając na etacie, choćby nawet miało to negatywne skutki gospodarcze. Szukanie pieniędzy na siłę jest też spowodowane koniecznością znalezienia środków na projekty socjalne. Niestety politycy Prawa i Sprawiedliwości wciąż nie rozumieją, że dobrobyt nie pochodzi z dotacji, a z ciężkiej pracy, którą utrudnia nastawiony na dojenie obywatela aparat państwowy. Jeżeli nastawienie urzędników do szarego Kowalskiego nie ulegnie zmianie na lepsze, przepisy nie zostaną uproszczone a podatki zmniejszone, to żadne programy socjalne, nawet 1000+, nie powstrzymają kolejnych milionów Polaków przed opuszczeniem ojczyzny w poszukiwaniu lepszego życia. Jeżeli już „dobra zmiana” chciałaby pomagać Polakom finansowo, promując model rodziny wielodzietnej, to w miejsce programów socjalnych powinna zwiększyć kwotę wolną od podatku do poziomu 50-60 tysięcy złotych rocznie lub wprowadzić ulgi podatkowe, np. 1000 zł na 1 dziecko. Odcięłoby to nierobów od możliwości pasożytowania na swoich współobywatelach. Zamiast tego mamy socjalistyczny program 500+, który nie przysługuje jedynie Polakom, ale również obcokrajowcom, wśród których najliczniejszą grupę stanowią Ukraińcy. Część z nich jest wrogo nastawiona do naszej ojczyzny, kultury i tradycji. Zdaniem „dobrej zmiany, mogą oni z korzyścią dla Polski zająć miejsce naszych rodaków, którzy wyjechali na zachód. Widzimy, jak wygląda sytuacja za naszą wschodnią granicą. Mordercy Polaków są tam czczeni jako bohaterowie walczący z okupantami lackimi o wielką Ukrainę. Ze wstydem obserwujemy naszych oficjalnych reprezentantów, którzy bez względu na partyjne szyldy leżą plackiem przed czerwono-czarnym Kijowem, zezwalając, by godność polski i Polaków była deptana. Na dodatek mają czelność wmawiać nam, że owa pomajdanowa UPAdła Kraina jest dla Polski ważnym, strategicznym sojusznikiem, którego musimy subwencjonować bez względu na wszystko, gdyż walczy z Rosją. Zaiste dziwna jest ta przyjaźń, gdzie jeden przyjaciel nazywa drugiego okupantem, pluje mu w twarz, gardzi nim, nie zezwala na pochowanie jego przodków i ukaranie winnych ich okrutnej śmierci. Czyż obecna Ukraina nie wyrasta na wroga Polski? Nie zmieniła tu nic wizyta ministra spraw zagranicznych – Witolda Waszczykowskiego – we Lwowie. Poprotestował trochę, pokiwał groźnym palcem w bucie i wrócił dumny, że pokazał na co go stać. Tymczasem w Warszawie po raz kolejny zdjęto projekt penalizacji banderyzmu autorstwa klubu Kukiz’15 z obrad sejmu. O czym to świadczy? Ano o tym, iż wizyta ministra Waszczykowskiego nie miała większego znaczenia. Jego twarde stanowisko było wyreżyserowane na użytek wewnętrzny. To nie Ukraińcy mieli się przestraszyć i opamiętać, ale Polacy mieli zobaczyć, że Warszawa się z Kijowem nie patyczkuje. Minister Waszczykowski wrócił do Polski i wszystko zostało po staremu. A tymczasem Ukraińcy mogą sobie spokojnie korzystać z programu 500+, co potwierdził niedawno Wojewódzkie Sąd Administracyjny w Łodzi. Zawyrokował on, że owo świadczenie przysługuje nie tylko rodzinom ukraińskim, których wszyscy członkowie mieszkają w Polsce, ale też takim, które nie w całości mieszkają w naszym kraju. Nad Wisłą przebywa obecnie około dwóch milionów Ukraińców. Byli oni i są wychowywani w kulcie bandytów i morderców z OUN/UPA. Nietrudno jest się zatem domyślić, czym może skutkować objęcie Ukraińców programem 500+. Przypuszczam, że w niedługim czasie zorganizują się oni w zwartą grupę, która będzie bronić swych politycznych, gospodarczych i społecznych interesów. Już teraz nasi politycy nie mają na tyle odwagi i przyzwoitości, ażeby nazwać mord na Polakach na Wołyniu ludobójstwem i zakazać propagowania banderyzmu nad Wisłą. Jeśli Ukraińcy będą mieć swoją reprezentację w polskim parlamencie, stanie się to zupełnie niemożliwe. Dodatkowo będą też zwalczać polskich bohaterów, których już nazywają okupantami. Tu ich sprzymierzeńcami będzie wszelkie lewactwo plujące na Żołnierzy Wyklętych. Podejrzewam, że Ukraińcy, idąc śladami swoich gierojów, prędzej niż później przejdą na żołd niemiecki, w rezultacie czego zajmą się obroną niemieckich interesów i tropieniem „polskiego faszyzmu”. Niestety nasz naród rzadko wyciąga wnioski ze swojej tragicznej historii. Pierwszy Wołyń zafundowali nam Ukraińcy za niemieckim przyzwoleniem i z pomocą Berlina. Jak tak dalej pójdzie, to drugi zafundujemy sobie sami.   Daniel Patrejko

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną