Prezes Kaczyński próbuje grać na postkomunistycznym kompleksie niższości

0
0
0
/

Niedawno prezes Prawa i Sprawiedliwości – Jarosław Kaczyński – udzielił wywiadu tzw. obrońcom praw zwierząt, w którym odniósł się do wprowadzenia w Polsce zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Pozakonstytucyjny naczelnik III Rzeczpospolitej powiedział w nim: „Jeśli chodzi o zakaz hodowli zwierząt futerkowych w Polsce, to jest to przede wszystkim kwestia stosunku do zwierząt. Kwestia, można powiedzieć, serca dla zwierząt, litości wobec zwierząt (…) każdy porządny człowiek powinien coś takiego w sobie mieć. Ale po drugie jest to także sprawa ochrony ludzi, którzy cierpią z powodu odoru, obrzydliwego zapachu, którym się po prostu niszczy życie w ten sposób, że się tworzy tego rodzaju farmy. I później skutki są (…) straszne dla ludzi, którzy mieszkają w tej okolicy.” Lider „dobrej zmiany” po raz kolejny próbuje wytworzyć wrażenie, że każdy, kto nie popiera poczynań jego obozu politycznego,  jest człowiekiem bez serca. Przecież tam cierpią niewinne zwierzęta, które trzeba ratować. Do tego jeszcze jacyś ludzie muszą znosić nieprzyjemny fetor. I jak tu nie zakazać takich bezeceństw? Charakterystyczna jest hierarchia prezentowanych argumentów – najpierw zwierzęta, a potem ludzie. Szkoda, że prezes Prawa i Sprawiedliwości nie jest tak pryncypialny w kwestii obrony życia nienarodzonego. Wówczas nie cofałby się przed lamentem lewaków, którzy chcą pozwalać lub brać udział w  mordowaniu niewinnych dzieci, a nie zwierząt. Na nasze nieszczęście w obozie „dobrej zmiany” nie znalazł się nikt, kto odważyłby się przemówić Jarosławowi Kaczyńskiemu do rozumu, wskazując, że stopniowe wprowadzanie tzw. praw zwierząt prowadzi jednocześnie do obniżania rangi człowieka do poziomu zwierzęcia. Chyba nikt z nas nie chciałby, żeby wróciły czasy bydlęcych wagonów i wycieczek do łagrów. Lider „dobrej zmiany” wyróżnił jeszcze trzeci powód, który, jego zdaniem, uzasadnia wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych: „(…) bardzo często mówi się o normach europejskich, o europeizacji Polski. To jest właśnie droga do takiej prawdziwej europeizacji. W Europie tego rodzaju praktyk się zakazuje, a często przenosi się firmy do Polski. To powinno być niedopuszczalne. My nie możemy być krajem drugiej kategorii. My rzeczywiście musimy być prawdziwą Europą. I to jest krok w tym kierunku. Hodowcy w tej chwili, można powiedzieć, znaleźli się w trudniejszej sytuacji, bo przedtem wszystko im było wolno i opowiadają różne bajki, bo to są bajki, żeby się bronić.” Cóż za niespodzianka.  Obecna ekipa tyle razy egzaltowała Polaków prawdziwymi wartościami europejskimi, które ostały się tylko w Polsce i tylko Polska ich broni, a tu raptem dowiadujemy się od naszego naczelnika, iż nad Wisłą nie ma jeszcze wartości europejskich. Ich wprowadzenie wzmaga od nas likwidacji dochodowej gałęzi gospodarki – hodowli zwierząt futerkowych, co na pewno opłaci się Niemcom, którzy co prawda nie zakazali tego u siebie, ale i tak są prawdziwymi Europejczykami. Prezes Kaczyński próbuje grać na postkomunistycznym kompleksie niższości wobec zachodu, pokazując Polakom, że, aby się w pełni zeuropeizować, muszą zrezygnować z niezależności gospodarczej. Ci, którzy się temu przeciwstawią, będą, zgodnie z lewicową terminologią, ludźmi bez serca lub/i wstecznikami, którzy chcą, by było, tak jak było. Po raz kolejny „dobra zmiana” pokazuje, gdzie ma polskich przedsiębiorców. Ich wątpliwości prezes Kaczyński nazywa bajkami. To nic, że likwidacja branży futerkowej pozbawi pracy nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Ważne jest, abyśmy się w końcu zeuropeizowali. Dlatego sprowadzimy do Polski Mercedesa na preferencyjnych warunkach. Czy nam to czegoś nie przypomina? Czy to nie brzmi jak narracja zwycięskiej Platformy, Słońca Peru z lat 2007-2015? Donald Tusk też obiecywał Polakom europeizację, grając na naszych kompleksach wobec zachodu. Czyż Prawo i Sprawiedliwość nie deklarowało odejścia od takiej polityki i upodmiotowienia Polski? Wszyscy widzimy, jakie są rezultaty. Sam prezes Kaczyński wskazuje, że w kwestii wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce liczy na pomoc posłów Platformy Obywatelskiej: „(…) na pewno będziemy tutaj bardzo atakowani, ale ja wiem, że nasza partia (…) to poprze. Co do posłów opozycji, to wiem jedno, kiedyś było w Platformie Obywatelskiej wielu obrońców praw zwierząt. I (…) akurat ta cecha tej partii (…) mi się podobała. Jak jest dzisiaj? Nie wiem. Mam nadzieję, że jednak większość tych obrońców zwierząt, będzie w stanie powiedzieć tutaj tak (…).” Kto wie, być może i tym razem dojdzie do porozumienia obu stron dawnej solidarności, jak miało to miejsce w przypadku wejścia do Eurokołchozu, przyjęcia Traktatu Lizbońskiego czy popierania banderowskiej rewolucji na Ukrainie. Będzie to można potem uzasadniać, wskazując, że przecież wszyscy chcieli dobrze, chcieli do Europy, a że nas to słono kosztowało to trudno, w końcu za takie przyjemności trzeba płacić.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną