Szedłem sobie ulicami pięknego polskiego miasta, takim spacerkiem sobie szedłem. I w końcu ni z tego, ni z owego trafiłem na Wiejską. A tam ludzie sobie leżeli, gdzie popadnie. O co chodzi? Gdy tak się zastanawiałem moje nozdrza stanęły dęba i zarżały ze zdumienia. Dziwny zapach wbił się we mnie i bezlitośnie buszował po pustym żołądku. Kiszki w trosce o żarcie broniły się zażarcie. Skręcały się z rozpaczy.Czyżby to był on? Zapach żuru, dla przyjaciół żurku, powalał przechodniów jednego po drugim. I tak leżeli pokotem. Wziąłem dwa głębsze machy i kolana mi zmiękły. Ostatkiem sił doszedłem do ławki opodal i usiadłem. Leżący jednoczyli się przy pomocy żuru. Jego woń była wyczuwalna wszędzie.Ileż ma siły ta zakwaszona zupa mączna? Debacie nad składem Krajowej Rady Składników towarzyszy woń żuru. Czy został przyrządzany na dobrym, sprawdzonym zakwasie z razowej mąki, czy na rasowej postkomunie? Czy został zabielony mlekiem w proszku, czy karierowiczami mającymi jeszcze mleko pod nosem i kredyty do spłacenia? Czy połączono z wywarem z kości, niemieckich agentów, słabości i jarzyn, z dodatkiem suszonych wapniaków, sprawdzonych w czasie stanu wojennego? Może ugotowali z kiełbasą, wędzonym boczkiem, żeberkami? Tyle możliwości, tyle odcieni smaków.Wtedy pojawił się on. Grzegosław wyszedł do zaczadzonych żurem i zamieszał wielką warzechą. Zatańczył wokół paleniska i przywołał duchy przeszłości. Zapach pokiszczakowy z nutą z jaruzelskiego betonu poszerzył zapach żuru. Dreszcz przeszył wszystkich zanurzonych.Grzegosław zanucił donośnie: „To ostatni etap zamachu na żur. Zamach stanu już nie pełza, a zaczyna kroczyć, mimo tego, że leży!” i walnął warzechą w kocioł opozycji. Dla żyjących zbyt krótko, by zna.słowo „warzecha” przypomnę, że to - kopyść, łyżka drewniana, warzęcha lub warząchiew. Proszę sobie wybrać ulubioną. Ja zostanę przy warzesze.W rytm walenia warzechą w kocioł ludzie rozpoczęli tańce, opary żuru i absurdu unosiły się nad Wiejską. Ciekawe, że niektóre składniki żuru próbowały się wydostać, ale jak tylko jakieś jajo, plaster kiełbasy albo inny składnik wychylił się ponad żur, to od razu dostawał po łbie warzechą od Grzegosława. Miejsce składników żuru jest w żurze.Tłumy leżąc śpiewały: „W naszych ręka władza dobra, w waszych rękach władza zła – ha, ha, ha - ha, ha, ha”. Im więcej śpiewali, tym bardziej ekscytowali się, a im bardziej się ekscytowali, tym głębiej wierzyli w to, o czym śpiewali. „Władza musi wrócić do naszego plemienia. Nasze plemię jest najlepsze. Mamy najwięcej garniturów i ładnych samochodów. Nikt tak nie ma”. Nucili nostalgicznie.„Żur ma ogromne znaczenie dla polskiego krajobrazu kulinarnego” - potwierdził Grzegosław. Niezawisłość przepisów, niezależność kucharzy i kuchni regionalnych jest fundamentem bogactwa. Grzegosław z warzechą w prawicy stanął na straży żuru i jego bezcennych składników. Każdy kucharz o tym wie. A jeszcze bardziej wiedzą wszyscy, którzy znają z własnego doświadczenia składniki żuru niezawisłego, klarownego, swojego i na telefon. Bo tylko kiełbasy mogą wpuszczać nowe kiełbasy do żuru, a jaja wpuszczać nowe jaja. Bycie składnikiem żuru powinno być dziedziczne, niezbywalne i koniec. Tak orzekła Krajowa Rada Składników i koniec dyskusji. Dwa razy koniec.Dr Paweł JanowskiRedaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności”Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”