Zastanawiam się czemu narodowcy postanowili być takim trochę mięsem armatnim w sporze PiSu z PO? Czemu organizują nie przemyślaną pikietę, w nieprzemyślanym miejscu i w nieprzemyślany sposób? Po co w taki sposób wyrażać swoje niezadowolenie i oburzenie z powodu skandalicznej postawy posłów PO, skoro przecież Unia Europejska narzuca swoje stanowisko dlatego, że kiedyś brat Naczelnika z Żoliborza będąc prezydentem Polski podpisał Traktat Lizboński, skazujący tym samym Polskę na rolę pokornego sługi brukselskiego pana?
PiS udaje wielkie oburzenie żeby wyzwolić w społeczeństwie dodatkowe pokłady troski o ciemiężoną przez UE partię rządzącą naszym krajem . Jak widać tak przyjęta linia przynosi skutki, zwłaszcza wśród narodowych radykałów, którzy mam wrażenie stali się są zakładnikami przymiotnika „radykalny” w nazwie własnej organizacji. W efekcie podejmują faktycznie często radykalne działania, problem w tym tylko, że są to działania nie przemyślane. Pomimo tego, że bliżej nam w tym sporze do PiS-owskiej neosanacji niż do liberałów to ta wojna nie jest wojną ruchu narodowego ponieważ nie służy narodowi polskiemu. Miejsce i rola ruchu narodowego jest zupełnie inna. Hasło „radykalizm” proponuję przekuć na pracę u podstaw, na pracę nad sobą i uświadamianiem ogłupianego narodu. Im zależy żeby naród antagonizować na zasadzie duopolu, żeby były tylko dwie silne partie w polskim parlamencie, z których jedna rządzi a druga jest w opozycji. Polaryzacja sceny politycznej nie będzie niczym dobrym dla narodu i państwa polskiego.
Z drugiej strony mamy PO, której posłowie rzekomo są w Polsce prześladowani politycznie czego dowodem mają być ich zdjęcia na szubienicach . Błyskawicznie w ich obronie stanął przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani. Pan Tajani choć nie ma kompletnie zielonego pojęcia o tym co dzieje się w Polsce oraz z jakiego powodu protestujący w Polsce stosują tak radykalne metody manifestowania swojej niechęci do postaw polityków PO, to błyskawicznie się uaktywnia. Główni beneficjenci brukselskiego koryta jakim są brukselscy posłowie, komisarze i urzędnicy solidaryzują się ilekroć w którymś kraju „wspólnoty” dochodzi do sytuacji w której ktoś, bez ogródek i wprost mówi im, że są świniami. To ich boli a ten ból wywołuje kwik, który się niesie w świat. Najchętniej interweniowaliby zbrojnie, tak jak kiedyś wojska Układu Warszawskiego i przywracali demokracje siłą. Czują, że powoli wszystko się kończy, że złote lata pasienia się kończą się reagują więc coraz bardziej nerwowo i stanowczo.
Platforma udaje oburzenie rzekomymi groźbami fizycznej eksterminacji przez narodowych radykałów bo jest w tak fatalnej sytuacji, że te szubienice spadły im z nieba stając się paliwem politycznym na najbliższe dni. Platforma nie chce pamiętać jak sama organizowała manifestacje i marsze na których wieszała polityków PiS na szubienicy, nie pamięta kto organizował akcje pod siedzibą MEN-u wymierzone w ministra edukacji podczas których skandowano hasło: „Giertych do wora a wór do jeziora.” Platforma nie pamięta, że to za jej rządów niemieckie bojówki biły bezkarnie polskich kombatantów w święto narodowe, w stolicy Polski. A co na temat przekroczenia norm i uszczerbku na demokracji, może powiedzieć były minister MSW Bartłomiej Sienkiewicz rodem z PO, który jak donoszą media zlecił podpalenie budki wartowniczej pod ambasadą rosyjską podczas Marszu Niepodległości za co odpowiedzialność miała spaść na organizatorów Marszu, którego współorganizatorem był właśnie ONR. Pytam gdzie wtedy były organy UE? Czemu wtedy nie wykazywały się oburzeniem i nie wzywały Platformy do złożenia stosownych wyjaśnień?
ONR-owskim radykałom proponuję zmianę nazwy organizacji, która uchroni ich przed zgubnymi skutkami własnego radykalizmu. PiS proponuję uderzyć się w pierś i przypomnieć sobie, że popierała zarówno przystąpienie do UE jak i piórem swoje reprezentanta będącego głową państwa poparła Traktat Lizboński, więc niech teraz nie rżnie głupa i nie będzie zdziwiona, że jest atakowana na forum parlamentu UE. Platformie zaś życzę szybkiego rozpadu ponieważ swoimi ostatnimi głosowaniami w Brukseli dowiodła po raz, że nie ma nic wspólnego z polską racją stanu. Thuny, Hubnery, Szejnfeldy i Geringery de Oedenbergi reprezentują na pewno jakieś interesy ale na pewno nie jest to interes Polski.
Arkadiusz Miksa