Choć niedobrze, to przecież dobrze

0
0
0
/

„Nie jest dobrze, Marcinie” - miała powiedzieć do Marcina krowa, co zostało ujawnione przez Sławomira Mrożka w „Drugiej rozmowie chłopów”, stanowiącej część sztuki „Indyk”. Tymczasem pani Zofia Romaszewska, doradzająca panu prezydentowi Dudzie w sprawach wymiaru sprawiedliwości, a pewnie i innych, powiedział coś zupełnie odwrotnego – że mianowicie „jest dobrze”. Powiedzmy sobie szczerze, pewnie tylko na jednym odcinku, bo na innych odcinkach frontu dobrze nie jest. Ba! Wygląda nawet na to, że jest źle, a nawet jeszcze gorzej – bo czyż w przeciwnym razie niemieckie owczarki sztorcowałyby tak panią premier Szydło, by zapewniła europosłom ochronę przez wieszaniem na szubienicach ich wizerunków? Czyż w przeciwnym razie Książę-Małżonek, czyli były minister („Mister Twister, były minister, fabrykant guzików, właściciel dzienników...”) tak by się zwijał ze wstydu z powodu Polski („Ha! Będą ze wstydu się wiły dziewki fabryczne, brzuchate kobyły, krzywych pędraków sromne nosicielki” - jak w proroczej wizji przewidywał poeta – a pani red. Justyna Pochanke, ze stacji TVN, którą podejrzewam o niebezpieczne związki ze starymi kiejkutami, czyżby mu współczująco przytakiwała i na widok takiego wstydu aż wzdychała? Czyż niezawisły sąd domagałby się dyscyplinarnej kary dla pana Rybaka, odsiadującego surową karę więzienia za „spalenie kukły Żyda”, gdyby nie szabasowa kolacja u pana Danielsa, który – niczym tak zwany „dobry ubek” podkadza mniej wartościowemu narodowi polskiemu, że „ratował Żydów”, podczas gdy tak zwane „ubeki złe” z tego samego powodu chcą ten sam mniej wartościowy naród tubylczy wyszlamować z pieniędzy na kwotę co najmniej 60 miliardów dolarów? Nawiasem mówiąc, jak to właściwie jest, że kukłę Marzanny można nie tylko palić, ale nawet topić, podczas gdy innych nie można? Najwyraźniej z zagadkowych przyczyn Marzanna nie korzysta z ochrony prawnej swego wizerunku nawet w takim stopniu, w jakim mają korzystać z niej europosłowie, „wstrząśnięci” przypomnieniem karania za zdradę własnego kraju. A przecież Marzanna nikogo nie zdradziła, a jeśli już – to najwyżej reprezentowała zimę, która jednak jest taką samą porą roku, jak wiosna, czy lato, a nawet jesień, o której generał Bolesław Wieniawa Długoszowski pisał: „Ustrojona w purpury, kapiąca od złota, nie uwiedzie mnie jesień czarem zwiędłych kras, jak pod szminką i pudrem starsza już kokota, na którą młodym chłopcem nabrałem się raz”. Nawiasem mówiąc, program edukacji seksualnej nie wychodzi aby naprzeciw potrzebom rozmaitych „starszych już kokot”, co to nie bardzo mogą liczyć nawet na „molestowanie”, a chciałyby jeszcze doznać dreszczyków z „młodymi chłopcami”? Słowem – widać wyraźnie, że generalnie dobrze nie jest, a tymczasem doradzająca panu prezydentowi Dudzie w tych i innych sprawach pani Zofia Romaszewska powiada, że przeciwnie, że „jest dobrze”! W takiej sytuacji musimy sobie jej optymistyczną deklarację rozebrać z uwagą. Wprawdzie pan prezydent, kierując do Sejmu projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa ostrzegł, że jeśli Sejm zacznie te projekty przerabiać, to on takich ustaw nie podpisze, co by oznaczało, że w Sądzie Najwyższym i krajowej Radzie wszystko zastanie po staremu – według życzenia starych kiejkutów, co to zarówno w tej, jak i innych sprawach wykonują zadania zlecone im przez Naszą Złotą Panią, najwyraźniej zainteresowaną utrzymaniem, a nawet pogłębieniem stanu anarchii w naszym nieszczęśliwym kraju. Ale Sejm, przechodząc do porządku nad ostrzeżeniem pana prezydenta, zasypał te ustawy poprawkami, zgłaszanymi nie tylko przez obóz zdrady i zaprzaństwa, ale również przez obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. I chociaż poprawki obozu zdrady i zaprzaństwa zostały poodrzucane, to poprawki płomiennych dzierżawców zostały dopisane – a tymczasem doradzająca panu prezydentowi w... - i tak dalej, pani Zofia Romaszewska oświadczyła, że pan prezydent prawdopodobnie ustawy z poprawkami podpisze i w ogóle – że „jest dobrze”. Dlaczego „jest dobrze”, kiedy przecież widać, że nie jest? Myślę, że dlatego, iż mogłoby być jeszcze gorzej, a jeśli można uniknąć najgorszego, to już „jest dobrze”, nieprawdaż? Przecinając pępowinę łączącą pana prezydenta z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, którego pan prezydent jest przecież wynalazkiem, skazuje się on tym samym na poszukiwanie politycznych sojuszników, którzy umożliwiliby mu już nie ponowny wybór na urząd prezydenta, tylko jako tako czynne dotrwanie do końca kadencji w 2020 roku, kiedy to Nasza Złota Pani będzie próbowała wśrubować nam na prezydenta swego faworyta Donalda Tuska. Czy w zamian za realizowanie instrukcji Naszej Złotej Pani, pan prezydent zostanie zaspokojony zwolnioną przez Donalda Tuska posadą przewodniczącego Rady Europejskiej – to ewentualnie zostanie nam objawione w stosownym czasie, ale do tego czasu pan prezydent musi jakoś dotrwać, przynajmniej zachowując pozory godności i prestiżu. Na politycznego sojusznika stręczą mu się w tej sytuacji stare kiejkuty i być może to one właśnie doradziły mu zaprezentowanie sztywnego stanowiska – że albo wszystko, albo nic. Ale „wszystkiego” pan prezydent uzyskać przecież nie może, przeciwnie – bardziej prawdopodobne jest to „nic”, to znaczy – pilnowanie żyrandola. W takim położeniu pran prezydent nie byłby dla starych kiejkutów żadnym partnerem, tylko rodzajem popychadła, skazanego na robienie jeszcze gorszych rzeczy, niż te, które kazał mu robić pan prezes Kaczyński. Najwyraźniej czy to pani Zofia Romaszewska, czy może ktoś jeszcze inny, to właśnie panu prezydentowi uświadomił. W rezultacie pan prezydent zgodził się na kompromis ze znienawidzonym ministrem Ziobrą, który chciałby uzyskać wyłączność w ręcznym sterowaniu tak zwanym wymiarem sprawiedliwości. W zamian za zgodę na koncesje dla znienawidzonego ministra Ziobry, pan prezydent ma nadzieję na uzyskanie podobnych koncesji również dla siebie, dzięki czemu również on będzie mógł uczestniczyć w ręcznym sterowaniu tak zwanym „wymiarem sprawiedliwości”. Trzymanie ręki na sterowym drążku nawet do spółki ze znienawidzonym ministrem Ziobrą, daje jednak panu prezydentowi pewną pozycję przetargową również ze starymi kiejkutami, które będą przecież próbowały poumieszczać na stanowiskach w tak zwanym „wymiarze sprawiedliwości” tylu swoich konfidentów, ile tylko się zmieści. Ale w tym celu będą musiały z panem prezydentem się namawiać, a podczas takich rokowań również pan prezydent może mieć nadzieję na skłonienie starych kiejkutów do ustępstw na jego rzecz. Zatem – chociaż generalnie nie jest dobrze, to jednak - „jest dobrze” - jak poinformowała nas doradzająca panu prezydentowi w tym i owym pani Zofia Romaszewska.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną