Macron poucza, Cipras się trzęsie
/
Gdy Martin Schulz czeka na „błogosławieństwo” najwyższych władz partii na podjęcie rozmów z chadekami, reszta polityków z brukselskiego układu nie próżnuje. Namawiają go do zawarcia ponownej koalicji z blokiem chadecji CSU/CSU, dobrze wiedząc, że kiedy zawali się konstrukcja niemieckiego status quo, również w ich krajach wahadło może odbić w prawą stronę.
Schulz przyznał, że ze strony różnych polityków spoza Niemiec płyną prośby, nakłaniające go do ponownego wejścia w koalicyjny uścisk z Merkel. Chociaż nazwiska tych, którzy go przekonują padają tylko dwa: greckiego premiera Aleksisa Ciprasa i francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, można sobie dośpiewać i resztę, podwieszoną pod obecny układ decyzyjny. Ciprasowi, który oszukał Greków robiąc wpierw referendum w sprawie stanowiska swego kraju w kwestii korzystania z dalszej pomocy finansowej UE, uwarunkowanej dramatycznymi dla Grecji konsekwencjami, a potem odrzucił opinię Greków i uczynił jak Niemcom pasuje, nie ma co się dziwić. Grecki premier napisał Schulzowi, że nie może stać z boku w „decydującym czasie dla Europy” i to jest to zrozumiałe. Podobnie jak treść smsa, jaki wysłał do Schulza, pisząc w nim, że udział w rządzie jest "warunkiem walki o progresywne reformy i demokratyzację" Europy. "Nie zapominaj, że prawdziwe lewicowe i postępowe stanowisko nie polega na tym, by zachować maksymalną czystość swojej tożsamości, lecz by walczyć o rzeczywiste zmiany i interesy, w interesie wielu" - napisał grecki lewak do niemieckiego lewaka.
No cóż, Cipras który wbrew wynikowi referendum, opowiedział się za faktyczną utratą suwerenności Grecji jest podczepiony do Schulza i Merkel jak niemowlę do piersi matki. Przecież rosnąca w siłę Alternatywa dla Niemiec (AfD) zawiązała się jako partia w 2013 roku między innymi na bazie protestu przeciwko dalszej finansowej pomocy Niemiec dla bankrutującej i tylko pozornie reformującej się Grecji i innych zadłużonych krajów UE. Od 2015 roku głównym hasłem AfD jest blokada granic dla migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, ograniczenie wpływów islamu, zaostrzenie walki z przestępczością oraz poprawa relacji z Rosją.
Gdyby ludzie z AfD doszli do władzy, mógłby się zacząć akt drugi greckiej tragedii w postaci odstawienia od cyca. AfD jest więc dla Aten niebezpieczna, ale i dla Macrona, bo jako partia antyemigracyjna pomogłaby tylko wzmacniać siłę Marine Le Pen.
A ten były bankowiec od Rothchildów jest zainteresowany tym, by się Marine Le Pen nie udało. Nie przypadkiem przecież doszło do skandalicznej sytuacji, że francuski sektor finansowy po tym jak kilka banków zamknęło konta należące do niej samej oraz do kierowanej przez nią partii, ogłosił jej nieformalny bojkot. Le Pen oświadczyła, że na Front Narodowy nałożono „bankową fatwę”, której celem jest „zduszenie przez finansowych oligarchów demokracji i opozycji”. A partia Le Pen funkcjonuje, jakoby we Francji w ramach „demokratycznego” – jak nas poucza Macron- porządku.
Jednak nie po to podczas „operacji wybory” za wielkie pieniądze „wydmuchano” wygodnego określonym środowiskom Macrona, by jakaś „faszystka” Le Pen mogła popsuć misternie opracowany plan. I to plan na europejską – jeśli nie na światową - skalę.
Dla reformatorskiego programu Macrona, który przedstawił już w zarysie, w jakim kształcie widzi przyszłą Unię Europejską dwóch prędkości (m.in. o odrębnym dla strefy euro budżecie, ministrach, polityce zagranicznej i obronnej), jedyną nadzieją jest Schulz i jego SPD, które też chce reformy. Schulz odnosząc się do reformy Macrona zaznaczył, że nie może mówić "nie" lub milczeć. W Niemczech dotąd nie wiadomo, jaki skład będzie miał przyszły rząd, ale Schulz na posiedzeniu SPD nie krył opinii, że „stoimy w obliczu epokowych wyzwań”, potrzebna jest nowa Europa, i to Niemcy muszą ją odnowić. Schulzowi nie podoba się, że "w dyskusji o prawach podstawowych w Europie ton nadają takie kraje jak Węgry czy Polska, a nie Niemcy i Francja, które bronią zasady Europy jako wspólnoty demokracji zbudowanej na wartościach". Niemcy muszą wyjść z inicjatywą - deklarował, postulując "modernizację Europy".
Bez Niemiec Schulza wizja Macrona pozostanie na papierze. Bez Macrona, plany Schulza o odnowieniu Europy będą mrzonką. Tak oto niemiecka lewica i francuska „prawica” podają sobie ręce, rozmydlając dotychczasowe pojęcia orientacji politycznych na pianę. Macron z przejęcia przebiera nogami. Schulz przyznał dziennikarzom, że francuski prezydent dzwonił do niego w zeszłym tygodniu kilkakrotnie, sugerując, że jako członek rządu będzie mógł wpływać na proeuropejski kierunek niemieckiej polityki. Widać, że gra idzie naprawdę o wielką stawkę, więc wszystkie ręce na pokład. Na pierwszą linię walki rzucono młodzież w wariancie ulicznym.
W dniu rozpoczynającym zjazd AfD w Hanowerze, Joerg Meuthen powiedział, że jego partia jest jedyną siłą w kraju prowadzącą "politykę patriotyczną" dla Niemiec Ale przed zjazdem doszło do bijatyki z policją młodych lewaków, którzy nie chcieli dopuścić do obrad „faszystów” . Siły porządkowe użyły armatek wodnych, demonstranci kamieni i butelek. Rannych zostało kilku policjantów, jeden z demonstrujących złamał nogę. Obawiam się, ze to dopiero preludium. Czekaja nas jeszcze inne „atrakcje”
Źródło: prawy.pl