Głos rozpaczy wydobywający się zza grobu

0
0
0
/

Rok po zawaleniu się ośmiopiętrowego budynku w specjalnej strefie ekonomicznej w Savarze koło Dhaki w Bangladeszu, gdzie mieściło się aż pięć produkujących odzież dla Primark fabryk, w jednym z brytyjskich sklepów tej sieci Rebecca Gallagher z walijskiego Gowerton znalazła na metce sukienki wiadomość: „Jesteśmy zmuszani do pracy w nieludzkich godzinach”.

 

Katastrofę przypłaciło wówczas życiem 1129 nieludzko traktowanych pracowników fabryk. Dwukrotnie tylu zostało rannych. Wszystko przez to, że zachłanni właściciele zignorowali informacje o groźbie katastrofy i szokujących warunkach pracy.

 

Sytuacja 4 mln pracowników tej i innych fabryk odzieżowych w Bangladeszu, drugim co do wielkości (po Chinach) eksporterze odzieży, jest dramatyczna. Zarabiający nieco ponad 28 euro czyli co najmniej osiem razy mniej niż powinni (wg wyliczeń Asia Floor Wage), są zmuszeni do przyjmowania ok. 100 godzin nadliczbowych miesięcznie, aby w ogóle utrzymać się przy życiu.

 

Podwyżki stanowią jedynie marzenie, ponieważ w tamtejszej rzeczywistości ludzie są zbyt zastraszeni i uzależnieni od chciwych i nieludzkich przedsiębiorców – nota bene mocno powiązanych z niekoniecznie transparentnym światem politycznym – aby zakładać związki zawodowe i tym sam narażać się na szykany.

 

Wspomniany powyżej tekst znajdował się w sąsiedztwie informacji o adresie Primarku w Hiszpanii i Irlandii oraz instrukcji dotyczących prania. O podobnych napisach na metkach wszytych w sukienki Primarku informowały również inne klientki tej sieci sklepów odzieżowych. Informacje o „poniżających warunkach pracy” oraz dramatyczne wezwania o pomoc coraz częściej docierają do europejskich klientów, którym nie przeszkadza to bynajmniej w dalszym korzystaniu z oferty firm wyzyskiwaczy.

 

„Wszyscy jesteśmy traktowani jak niewolnicy, pracujemy po 13 godzin na dobę, produkując takie torby w więziennych fabrykach” taki apel znalazła jedna z klientek domu handlowego Saks Fifth Avenue w zakupionej przez siebie torebce.

 

Wykorzystywanie Azjatów jako taniej, a w zasadzie niewolniczej siły roboczej, nie jest niczym nowym i – co ciekawe – oprócz pojedynczych osób przez kilkadziesiąt lat nikt nie zdobył się na to, aby powstrzymać odzieżowych potentatów przed podobnymi praktykami. Również organizacje międzynarodowe, które tak chętnie tropią wszelkie nieprawidłowości w postępowaniu kapłanów Kościoła katolickiego, w tej sprawie milczą jak zaklęte. Kobiety i dzieci pracujące w azjatyckich fabrykach – jak nie raz już alarmowała dziennikarka i reżyser Naomi Klein – są notorycznie wykorzystywane seksualnie przez swoich przełożonych i jest to nieporównywalnie powszechniejszy proceder niż pojedyncze przypadki słabości księży.

 

ONZ i inne organizacje, do których zadań – przynajmniej teoretycznie – należy obrona praw człowieka, nie są w żaden sposób zainteresowane w poprawie bytu tych współczesnych niewolników.

 

Julia Nowicka

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną