Powyżej uszu mam tych pouczań i połajanek, przybierających ostatnio formy szantażu, że jak nie wykonamy poleceń różnych brukselskich czy weneckich gremiów, to nam obetną dotacje. Jak nie dostosujemy się do nakazów, to pozbawią nas prawa głosu. Jeśli nie przestaniemy ratować Puszczy Białowieskiej przed kornikiem- drukarzem wycinką zarażonych drzew, to nas puszczą z torbami, nakładając drakońskie kary.
Bo przecież taki Jean - Claude Juncker, Timmermans czy znany Guy, plus nawiedzone lewaczki z niemieckich Zielonych jakoby wiedzą lepiej, niż minister Szyszko, co powinniśmy robić. Chociaż jak twierdzi Szyszko: „oni tam w Brukseli nie umieją odróżnić kornika od żaby”. Nakazują, aby w naszej puszczy nic nie robić, niech ją kornik zeżre, bo mają takie ideologiczne widzimisie. Brukselskie elity i tak przecież wybierają na wypoczynek Bahamy, a nie polski las. Zupełnie nieważne są dla nich naukowe ekspertyzy, racje polskiego ministra ze stopniem profesora, doświadczonych naszych leśników i ludności zamieszkującej blisko puszczy. Guzik ich to obchodzi.
Leśnicy z puszczy oprowadzający niedawno członków jakiejś specjalnej komisji z Brukseli, która przyjechała sprawdzić na miejscu, jak sytuacja wygląda, poskarżyli się, że nawet nie byli w stanie przedstawić swoich racji, dlatego że delegacja nie chciała ich słuchać. Przyjechali z określoną tendencją, zobaczyli jak chcieli i wrócili z taką opinią, którą nakazano im przedstawić przed wyjazdem. Dlatego wycofanie się polskiego rządu pod groźbą finansowych kar z przyjętych przez resort leśnictwa sposobów ratowania puszczy to rejterada. Danie ciała, które napawa smutkiem.
Jak tak dalej pójdzie, to kary będziemy płacić za wszystko, czego sobie Bruksela zażyczy. I krok po kroku tracić wpływ na decyzje podejmowane we własnym kraju. Polski premier i prezydent zaczną już kompletnie pełnić rolę marionetek, a za sznurki coraz bardziej zdecydowanie będą pociągali przemądrzali „eksperci” z Brukseli, przy aplauzie polskiej totalnej opozycji.
Mamy się słuchać i tyle. Broń Boże nie myśleć !Harować w sklepach i fabrykach zagranicznych koncernów, które wykupiły nam Polskę, skazaną w okresie złodziejskiej transformacji na pożarcie, tak jak teraz skazują na pożarcie przez korniki Puszczę Białowieską.
W ramach europejskiej demokracji, chcą nam urządzić dyktaturę i jeszcze oskarżają o faszyzm. Dzisiaj przecież definicja czegokolwiek jest dowolna, bo prawdę też ukradli, udowadniając, że prawda jest relatywna. No i w dokumentach UE, w interesie Francuzów i Hiszpanów przeforsowano zapis, że ślimak to ryba, a marchewka to owoc.
Znów rozgorzała bitwa o relokację uchodźców. Ponownie zaczęły się targi i nękania. Węgry, Polska i Czechy dla świętego spokoju wyłożyły 90 mln euro, by wspomóc finansowo duszące się od uchodźców Włochy.
Frajerzy jesteśmy. Te pieniądze powinny zostać w kraju. Tyle jest jeszcze u nas biedy, tyle potrzeb. Daliśmy tę kasę, żeby im zatkać gęby. Kolejny raz pokazać, że też uczestniczmy w pomaganiu. Jednak przecież nie o to chodzi. Niedawno w Paryżu rozpoczął się proces dyrektorów- wówczas francuskiej- od ub .r po fuzji ze szwajcarskim Holcimem - już francusko- szwajcarskiej- firmy Lafarge. Tak, tej od cementowni, które wykupili też w Polsce. Otóż firma z koncernu kraju pana prezydenta Macrona, który nas tak oskarża o brak solidarności w przyjmowaniu uchodźców, sama finansowała terroryzm, wspierając finansowo ugrupowania dżihadystyczne, w tym bojowników ISIS w Syrii. Trzej dyrektorzy oddziału Lafarge oskarżeni zostali o płacenie pieniędzy oddziałom wojskowym kontrolującym obszar, na którym Lafarge miał cementownię w północnej części tego kraju. Francuscy dziennikarze twierdzą, że to dopiero wierzchołek góry lodowej całej afery.
Cementownia powstała w 2008 roku, jeszcze w czasie pokoju, ale po wybuchu działań wojennych Lafarge utrzymał tam produkcję, mając nadzieję, że po zakończeniu bitew będzie uczestniczyć w lukratywnym rynku odbudowy. Choć trwało embargo ekonomiczne, z chytrości nie przerwał produkcji, wolał co miesiąc płacić dolę terrorystom, kupował także ropę naftową od różnych organizacji związanych z dżihadem.
Cementownia Lafarge mieści się 150 km od Aleppo. Gdy świat płakał po ofiarach Aleppo, Malejonek i inni organizowali koncerty i zbiórki dla ofiar zburzonego miasta, Lafarge bez sentymentów z chytrości kosił pieniądze, narażając także życie lokalnych pracowników. Czy Francuzi nie mieli wywiadu gospodarczego, żeby wiedzieć co sie dzieje, czy też przymykali oko? Wiedzieć musieli.
Nie łudźmy się. Oni z konfliktów chcą czerpać kasę, a niewygodnymi następstwami dzielić się z nami. Następny przykład : na początku grudnia Macron wizytą w Katarze przyklepał sprzedaż francuskich myśliwców Rafale i pojazdów opancerzonych w ramach kontraktów opiewających na 12 mld euro. Nic nie miał do tego fakt, że generał Herbert McMaster z departamentu bezpieczeństwa narodowego przy prezydencie Donaldzie Trumpie potępił Katar za przyjęcie „nowej roli” jako jednego z głównych międzynarodowych sponsorów ekstremistycznych ideologii islamistycznych.
Business is business .Oni rżną głupa, robią interesy, a ty Polaku, Węgrze i Czechu przyjmuj pod dach i utrzymuj ludzi, uciekających przed wojną, do której oni dla zysku przykładają rękę.
W ich pojęciu na tym polega unijna solidarność.
Alicja Dołowska