Przyznam, że nie znam wyznania, które by wytworzyło tyle odłamów i sekt co protestantyzm, a jednocześnie ewoluowało ze swoim przesłaniem zgodnie z nurtem politycznej poprawności narzucanej przez ludzi w większości deklarujących się jako ateiści, bądź wręcz antyteiści. Ot taki paradoks, niemniej niezwykle wymowny i dający do myślenia.
Kiedy szwedzki kościół z Västerås dał w lokalnej gazecie ogłoszenie z zaproszeniem na uroczystości związane z Bożym Narodzeniem, w którym duchowni określili nowo narodzonego Pana Jezusa jako neutralnego genderowo, stosując wobec Niego zaimek w rodzaju nijakim, nie byłam zbytnio zdziwiona. Zdążyłam przyzwyczaić się do cudacznych strojów liturgicznych szwedzkich „kapłanek” i ich nienaturalnych zachowań, świadczących o poważnych problemach w sferze duchowej. I nie zgodzę się z wielkim niewątpliwie autorytetem, prof. Jackiem Bartyzelem, który określił całą szopkę mianem „neutralności umysłowej”, ponieważ w wypowiedziach „kapłanek” przebija się ogrom umysłowego zaangażowania w implementowanie nowolewicowych fasmanagorii do aż nadto zreformowanego wyznania.
– Nie chcieliśmy od razu decydować o płci małego dziecka – tłumaczyła Susann Senter, pełniąca funkcję wikariusza w wyżej wymienionej parafii. Senter stwierdziła, że użycie takiego zwrotu jest częścią kampanii kościoła na rzecz równego traktowania płci. Widać zatem wyraźnie, że nie mamy tu do czynienia z umysłową neutralnością, ale wdrażaniem w obszary duchowości neomarksistowskiego feminizmu i genderyzmu przy jednoczesnym stawianiu się w miejscu Boga. To Bóg decyduje bowiem o płci dziecka, powołując je do życia, a nie pożal się „pastorka”, czy którykolwiek z ludzi.
Warto w tym miejscu zauważyć, że owo wkraczanie nowej lewicy do zreformowanego kościoła szwedzkiego jest procesem zupełnie naturalnym, biorąc pod uwagę, że to właśnie reformacja stworzyła podwaliny dla zaistnienia szkoły frankfurckiej, a następnie lewicowych rewolucji w najróżniejszych obszarach ludzkiej egzystencji, które rozlały się po całej Europie niszcząc zdrową tkankę społeczną i zastępując ją niewolniczymi konstruktami. Tym sposobem zniszczono całe pokolenia, właśnie w szczególności w krajach, w których zadomowiła się reformacja, jako podatnych na destrukcję w sposób programowy. I właśnie dlatego dialog ekumeniczny Kościoła katolickiego z protestantyzmem stanowi tak poważny problem i poważne zagrożenie – ktoś bowiem w imię źle pojętej jedności chrześcijan może zechcieć dokonać wyłomu w Magisterium Kościoła, co umożliwi jego erozję znanymi m.in. ze Szwecji prądami. Najwyższy czas, aby polscy duchowni zdali sobie z tego sprawę. Protestanci potrzebują nawrócenia, natomiast duchowni katoliccy są powołani do tego, żeby owo nawrócenie nieść, nie zaś do tego, żeby na ołtarzu dobrych relacji międzywyznaniowych poświęcać jedyną Prawdę.