Proces na ćwierćwiecza: gen. Kiszczak znów na wokandzie
/
Czy emerytowany szef MSW gen. Czesław Kiszczak kiedykolwiek odpowie za masakrę górników w kopalni „Wujek” w 1981 roku? Po raz kolejny rusza proces tej sprawie. Ma za sobą rzeszę niezlustrowanych sędziów.
Wygląda to tak, jakby sądy III Rzeczpospolitej broniły generała Czesława Kiszczaka. Zaskakująco duża ilość pomyłek, błędów proceduralnych czy komplikacji pojawia się w wyjaśnieniu tego, czy podlegli mu funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej mieli prawo strzelać do strajkujących górników. Tajne szyfrogramy ówczesnego ministra spraw wewnętrznych miały zawierać rozkazy o strzelaniu do niezadowolonych z wprowadzenia stanu wojennego. Zginęło dziewięciu górników zatrudnionych w kopalni „Wujek”.
Tymczasem sprawa wraca na wokandę nie po raz pierwszy. Proces ciągnie się już niemal ćwierć wieku! W 1996 roku generała Czesława Kiszczaka uniewinniono. Następnie, w 2004 roku skazano go na dwa lata więzienia w zawieszeniu, a w 2008 roku proces został umorzony przez sąd. Jednak wszystkie trzy wymienione orzeczenia uchylił sąd apelacyjny i w związku z tym w 2009 roku musiał ruszyć czwarty proces przeciw byłemu szefowi resortu Spraw Wewnętrznych PRL. Jeszcze w kwietniu wydawało się, że sprawa zaczyna nabierać tempa.
Wówczas, jak uznał Sąd Okręgowy, gen. Czesław Kiszczak został uniewinniony. Tłumaczono, że milicjanci, którzy strzelali, nie podejmowali swoich działań w oparciu o polecenie Kiszczaka, a o dekret o wprowadzeniu Stanu Wojennego. „Nikt nie powiedział jednego – użyłem broni, bo poznałem szyfrogram Kiszczaka” - zaznaczał jeden z sędziów w uzasadnieniu ostatniego wyroku. Przypomniano, że w czasie przesłuchań jeden z dowódców miał powiedzieć, że pod kopalnią doszło do samoistnego użycia broni.
Sąd nie wziął jednak pod uwagę faktu, że dekrety Rady Państwa PRL o wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 roku były w świetle konstytucji nielegalne. Tak uznał w marcu tego roku Trybunał Konstytucyjny.
Wyrok uniewinniający dla gen. Kiszczaka został jednak właśnie uchylony przez sąd apelacyjny. Teraz stwierdzono, że niewystarczające jest oparcie się na zeznaniach dowódcy plutonu specjalnego utrzymującego, że w 1981 roku nie znał szyfrogramu. Ponadto sąd wskazał, że gen. Czesław Kiszczak, jako ówczesny szef MSW musiał zdawać sobie sprawę, że bez szczegółowego uregulowania w szyfrogramie zasad użycia broni może dojść „do sytuacji bardzo niebezpiecznej”.
Proces przeciw Czesławowi Kiszczakowi musi więc rozpocząć się po raz piąty. Przez niedbałość sądów odwoławczych! Za każdym razem sądy apelacyjne, uchylając wyroki, dawały precyzyjne i jasne wskazówki, którymi sądy okręgowe powinny dalej się kierować, ponownie rozpatrując sprawę. Niestety, w ciągu kilkunastu lat nie stosowano się do tych wskazówek.
Przed nami – 30. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Czas biegnie, a my cały czas nie wiemy, kto powinien odpowiadać za zbrodnie popełnione przez ówczesny aparat władzy.
Michał Polak
fot. Wikimedia Commons
Źródło: prawy.pl