Wieczorem 11 stycznia br., tuż po rekonstrukcji rządu, gdy nowy Minister Henryk Kowalczyk jeszcze dobrze nie wprowadził się do swojego gabinetu, do Ministerstwa Środowiska wezwany został dr Sławomir Mazurek, ten sam którego karierę opisywaliśmy w styczniowym „Kurierze Wnet”.
Ku zaskoczeniu środowiska geologicznego S. Mazurek opuścił Ministerstwo z odwołaniem ze stanowiska dyrektora Państwowego Instytutu Geologicznego (PIG). Czyżby miało to jakiś związek z rewelacjami o „lepszej zmianie” opublikowanymi dosłownie kilka dni wcześniej w „Kurierze Wnet”?
Dzień później w Radio Wnet gościł Minister Jędrysek – Główny Geolog Kraju (GGK), ale nie chciał w rozmowie z redaktorem K. Skowrońskim komentować publikacji „Kuriera Wnet”. Być może fakty te okazały się jednak na tyle istotne, że nie było szans na uratowanie kolegi. Wszystko odbyło się po cichu. PIG nawet nie pochwalił się na swojej stronie internetowej, że ma nowego dyrektora, co wcześniej zawsze praktykowano. Nie poinformowano też społeczeństwa, że po cichu wprowadzono kolejne zmiany statutu dla tej instytucji odpowiedzialnej za polską geologię. Rozmówcy znający bardzo dobrze sytuację w branży geologicznej potwierdzają, że sytuacja wokół Państwowego Instytutu Geologicznego, który niedługo będzie świętował stulecie, jest od roku co najmniej dziwna i źle wróży na przyszłość tej jakże ważnej dziedzinie gospodarki.
Geologia to dziedzina wymagająca i wiedzy, i doświadczenia zdobywanego latami. O talentach organizacyjnych i odpowiedzialności zarządcy najlepiej świadczy nie liczba zadań jakie sobie wyznaczył , ale jakich współpracowników sobie dobrał do ich wykonania. W obecnym „wrocławskim” zarządzie Państwowego Instytutu Geologicznego, firmy która przez lata sprawnie wypełniała zadania służby geologicznej, nie ma żadnego doświadczonego geologa.
A jeszcze trzy lata temu wspomniany minister krzyczał w Sejmie na komisji ochrony środowiska, że zła sytuacja polskiej geologii wynika z tego, że ministrem jest specjalista od maszyn górniczych, dyrektorem departamentu geologii prawnik, a kierownikiem PIG magister chemik. Gwoli prawdy należy dodać, że w tym czasie zastępcami dyrektora PIG było trzech geologów.
To zapewne dlatego wysokie standardy sprawowania władzy narzucone przez rząd „dobrej zmiany” zmuszają p. ministra do poleceń sukcesywnego zatrudniania w PIG osób wskazanych przez niego samego, jak twierdzą pracownicy Instytutu całkowicie zbędnych. I dziś Główny Geolog Kraju (GGK) w randze ministra, to profesor od geochemii izotopowej, a PIG-iem zarządzają: prawnik, specjalista od hydrauliki ciśnieniowej, informatyk oraz geolog z wieloletnim doświadczeniem w… sekretariacie izby urbanistyki. W tej sytuacji nie dziwi, że na stronie internetowej PIG próżno by szukać życiorysów zawodowych kluczowych postaci kadry zarządczej.
Pod względem kompetencji równie źle wygląda szczebel dyrektorski, mianowany przez p. M. Jędryska, w departamentach zajmujących się geologią w Ministerstwie Środowiska. Czy taka sytuacja to przypadek? Może czym gorzej tym lepiej? Czy też mamy rozumieć, że głosując za odbudową państwa przez nowy rząd instytucje służb publicznych mają być, jak de facto PIG, prywatnym podwórkiem na którym o wszystkim decyduje minister? Czy taki jest teraz etos wysokiego urzędnika państwowego „dobrej zmiany”?
Sytuacja w Państwowym Instytucie Geologicznym, który stoi obecnie na skraju zapaści finansowej, a którą próbuje się przykryć wyprzedażą nieruchomości to tylko wierzchołek góry lodowej. W raporcie otwarcia Ministerstwa Środowiska wypunktowano szereg uchybień jakie pozostały po rządach poprzedników w zakresie geologii.
Trudno się nie zgodzić z przedstawiona poniżej listą:
1. Brak polityki surowcowej
2. Brak wprowadzenia racjonalnego prawa w zakresie działalności geologiczno-górniczej co utrudniało poszukiwania i eksploatację
3. Brak Służby Geologicznej jako organu Państwa co skutkuje niegospodarnością w zakresie zasobów geologicznych i poważnym zagrożeniem spekulacjami na wielką skalę
4. Brak geologów w około połowie starostw powiatowych
5. Plaga nielegalnej eksploatacji kruszywa, torfu i kamieni ozdobnych
6. Fiskalizm państwa zmuszający do rabunkowej eksploatacji złóż
7. Chaos i pole do miliardowych korupcji w działalności geologiczno-górniczej
8. Kompromitacja w zakresie poszukiwań gazu w łupkach (firmy nie wykonały poszukiwań, nie zdały właściwych raportów, uzyskały ogrom informacji geologicznej Skarbu Państwa)
9. Około 80% powierzchni koncesyjnej na metale w rękach obcego kapitału bez kontroli państwa w zakresie zmian właścicielskich
10. Symulowana innowacyjność w zakresie nowych technologii poszukiwań i eksploatacji
11. Magazyny gazu najmniejsze w UE per capita
12. Niewykorzystanie potencjału bezzbiornikowego magazynowania substancji w górotworze.
Gdyby po ponad dwóch latach zrobić kolejny raport. ta lista niestety pozostaje ciągle aktualna, zgodnie z ludowym powiedzeniem, że kto dużo chce zrobić, ten kończy z pustymi taczkami … Ktoś mógłby powiedzieć, ale przecież mamy już politykę surowcową państwa (PSP). Obecnie ten temat jest promowany w mediach branżowych i odbywają się konsultacje społeczne.
Prawda jest jednak taka, że jest to dopiero projekt polityki surowcowej (i to niestety niezbyt udany, jak twierdzą znawcy tematu) i a finalny produkt być może zostanie zatwierdzony dopiero za 2 lata. Trudno więc mówić o sukcesie, ale to oczywiście kwestia punktu widzenia. Polityka ta, jak wspomina sam GGK w artykule … opiera się na kilku filarach merytorycznych z PIG. Niestety drużyna się wykrusza, bo jednego z nich (S. Mazurka) sam niedawno z hukiem usunął z PIG.
Fachowcy nabierają wody w usta i niechętnie komentują publicznie politykę przygotowaną przez Ministerstwo Środowiska. Same wypowiedzi GGK opierają się na ogólnikach bez pokrycia w realiach, że Polska jest najbogatszym krajem w surowce w Unii Europejskiej i cały kraj pokryty jest złożami (głównie słabo udokumentowanymi złożami tzw. surowców „pospolitych” takich jak piaski, gliny czy torfy, na które nie ma dużego zapotrzebowania). Dokument ten podważa A. Maksymowicz w artykule o symptomatycznym tytule „Urzędowa polityka surowcowa państwa” opublikowanym na łamach Gazety Obywatelskiej Kornela Morawieckiego nr 153 nazywając politykę przygotowaną przez Ministerstwo Środowiska „urzędniczą”. A przecież nie o to chodzi, żeby urzędnicy przygotowywali takie dokumenty dla siebie samych. To naukowcy i praktycy powinni wytyczać kierunki, a urzędnicy jedynie realizować konkretne zadania. O tym wiedzieli nawet PRL-owscy kacykowie.
Gdyby tak nie działano, to nie mielibyśmy teraz złóż miedzi, siarki, węgla kamiennego brunatnego. Przygotowana pod przewodnictwem GGK Polityka surowcowa państwa nie zawiera nawet oceny stanu początkowego, ani nie określa celu końcowego, co powinno być podstawą każdej szanującej się strategii.
Polityka surowcowa to także sprawny obieg dokumentów. Tą kwestie miał załatwić system pod nazwą „GEOINFONET”. Jako kolejne zadanie ustawowe miało być wykonane do sierpnia 2016 r. Czy zostało? Niestety nie, gdyż w niejasnych okolicznościach pan M. Jędrysek nakazał zaprzestanie realizacji tego zadania mimo nakazu ustawowego.
Realizacja polityki surowcowej wymaga stabilnych fundamentów prawnych i bardzo konkretnych recept. Potrzebna jest wiedza o budowie geologicznej, czyli o tym co znajduje się pod ziemią. Jest to jedno z podstawowych zadań służby geologicznej zdefiniowane w ustawie prawo geologiczne i górnicze. Taką informację można otrzymać głównie na podstawie próbek pobieranych podczas odwiertów.
Próbki te gromadzone są w specjalnych magazynach i służą do dalszych badań, które mogą być wykonywane nawet po dziesiątkach lat (jeśli oczywiście stan próbek na to pozwoli). Tak eksperci PIG odkryli miedź w okolicach Lubina, siarkę pod Tarnobrzegiem, węgiel w okolicach Bogdanki i wiele innych ważnych kopalin.
Magazyny próbek geologicznych są sercem każdej nowoczesnej służby geologicznej, nie inaczej miało być w Polsce. W 2018 r. miał stanąć w okolicach Kłodawy, w centrum kraju, nowoczesny centralny magazyn na próbki z całego kraju. Zaplanowano też nowoczesne laboratorium badawcze umożliwiające prowadzenie na miejscu badań przez specjalistów z kraju, jak również zespoły międzynarodowe.
Z pieniędzy podatnika zainwestowano w ten obiekt już ponad milion złotych. O tą inwestycję walczyli też lokalni samorządowcy, gdyż umożliwiłaby rozwój regionu, a otwarcie tuż przed wyborami byłoby sukcesem wspierającym kampanie wyborczą PIS. Już miała startować budowa, podniesiona została nośność dróg, wykonano specjalne przyłącze energetyczne, dokonano też zmian w planach zagospodarowania przestrzennego.
Magazynu jednak nie ma, bo okazało się, że działka nie podoba się GGK, który wstrzymał całą inwestycję. Z jednej strony mamy plany stać się mocarstwem surowcowym, a próbki będziemy trzymać pod chmurką.
Coś tu nie gra, bo już dziś zaczyna brakować miejsca na składowanie. Podobno, gdy zrobiło się głośno, że MŚ nie realizuje tego ustawowego obowiązku należycie w trybie pilnym zaplanowano budowę magazynu przejściowego za bagatela 11 mln zł. Zupełnie przypadkowo za tyle PIG sprzedaje budynek biurowy w Warszawie. Finalnie zamiast nowoczesnego centrum magazynowo-laboratoryjnego funduje się jakieś blaszaki pod Częstochową. Gdzie tu sens? Ot, zamienił stryjek siekierkę na kijek? Osoby dobrze zorientowane sugerują, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a p. minister nie ukrywa, że w tle jest plan budowy docelowego magazynu… pod Wrocławiem. To z pewnością kolejny przypadek, że GGK jest posłem z Wrocławia. Tylko czy ktoś skalkulował rachunek ekonomiczny tych wszystkich działań? Kiedy to może się ziścić? Już z daleka widoczne stają się niefrasobliwe traktowanie pieniędzy podatnika i niegospodarność … .
Wczytując się w ustawę prawo geologiczne i górnicze, gdzie zdefiniowane są priorytetowe zadania służby geologicznej pojawiają się kolejne pytania związane realizacją polityki surowcowej państwa. Obecnie zaopatrzenie w wody pitne pochodzi głównie z zasobów wód podziemnych, a pod wielkim znakiem zapytania stoi finansowanie służby hydrogelogicznej odpowiedzialnej za badania i zarządzanie wodami podziemnymi. Okazało się, że były jakieś trudności w uwspólnianiu zapisów odnośnie Wód Polskich a prawa geologicznego.
Rysujący się obraz podejmowanych kolejnych działań raczej w czarnych barwach prezentuje przyszłość polityki surowcowej. Teatralne odgrywanie i celebrowanie „konsultacji społecznych” nad napisanym przez urzędników i prawników dokumentem, który powinien być przygotowany przez najlepszych specjalistów, na jakich nas stać, nie rozwiąże żadnego problemu bezpieczeństwa surowcowego Polski, szczególnie gdy geologiczna nauka i służba są spychane w przepaść a bezcenne próbki lawiną spadają za nimi dopełniając obrazu katastrofy.
Ale może te klasyczne surowce są już passe? Pewnie tak, bo jak widać postępowanie osób za ten obszar odpowiedzialnych na to wskazuje. Jeśli tak jest, to na szczęście pojawia się światełko w tunelu i będziemy potęgą surowcową w skali międzynarodowej eksploatując złoża z dna … oceanów. Przeżywamy deja vu, bo sytuacja jako żywo przypomina tę sprzed kilku zaledwie lat, kiedy to p. Jędrysek dowodził wszem i wobec, w Sejmie i w wywiadach, jaką to potęgą jesteśmy pod względem zasobów gazu łupkowego. Ostatnie firmy wycofały się z powodu braku perspektyw geologicznych na osiągnięcie sukcesu ekonomicznego – nie ma gazu i nie będzie ropy z łupków.
A wracając do oceanów, nie wiadomo, czy te złoża tam naprawdę są, czy są możliwe do eksploatacji, nie mamy przecież żadnej technologii i infrastruktury, i nie wiadomo czy geopolityka pozwoli nam z nich skorzystać… za jakieś 20-30 lat itd. itp. Warto tutaj dodać, że z przedsięwzięć dotyczących eksploatacji konkrecji metalicznych z dna oceanów wycofały się wielkie konsorcja prywatne, a zostały tylko państwowe, gdyż tylko nieliczne i bardzo bogate państwa, mogą sobie pozwolić na badania w programach rozpisanych na dekady, bo koszty tego przedsięwzięcia są kolosalne. Eksploracja oceanów jest jednym z pięciu kierunków priorytetowych PSP. A jeśli do tego dodać wyraźnie i konsekwentnie malejące zużycie surowców mineralnych w ostatnich dekadach i w efekcie spadający trend udziału górnictwa w wartości dodanej gospodarki kraju, a na horyzoncie dalsze ograniczanie ich zużycia na skutek polityki UE, to mamy wagę lansowanej ponad miarę i potrzeby PSP.
Porzućmy sarkazm. Poważnie analizując ten dokument nawet intuicyjnie widać nierównowagę w ustawianiu na tym samym poziomie priorytetu bezpieczeństwa surowcowego państwa i eksploatacji dna oceanu. Z punktu widzenia laika powstaje pytanie czy eksploatacja, jak chwali się w mediach GGK, złóż na dnie Atlantyku nie powinna mieć niższej rangi i służyć tylko jako narzędzie do zabezpieczenia surowców strategicznych. Przecież na razie nie mamy nawet szalupy do statku, który kiedyś być może będzie eksplorował działki na dnie oceanicznym.
Co z krajowymi (znacznie bardziej dostępnymi a przez to znacznie tańszymi) możliwościami eksploatacji tych surowców? Ale to nie jedyne wątpliwości. Dziennik Gazeta Prawna w dniu 22 stycznia br. w artykule „Sny o bogactwie z dna oceanu” opublikował kulisy związane z uzyskiwaniem koncesji na Atlantyku, której lokalizację wskazali nam w dobrosąsiedzkiej współpracy… Rosjanie.
Dziwi też brak studium wykonalności wymaganego przy tak dużych i strategicznych inwestycjach, a także pomijanie wszelkich procedur i wydatkowaniem na telefon z Ministerstwa milionowych kwot ze środków publicznych. Pojawia się obawa czy cała ta inwestycja nie zakończy się przypadkiem tak spektakularnym fiaskiem jak zakup złoża przez KGHM w Kongo albo szacunkami zasobów gazu łupkowego dokonywanymi przez samego p. ministra? Na marginesie należy dodać, że i w wypadku wydobycia z dna oceanu nasz surowcowy champion (KGHM) ma być zaangażowany w to przedsięwzięcie.
Należy tu podkreślić, że warto a wręcz trzeba mieć odważne wizje i je realizować. Jednak konieczne jest ustalenie właściwych priorytetów… chyba, że właśnie takie są priorytety GGK?
Bardzo wiele można się nauczyć od pana profesora Jedryska, który we wspomnianym wcześniej wywiadzie z redaktorem K. Skowrońskim opisał sposób powstawania złóż, które mają stanowić podstawę naszej przyszłej potęgi surowcowej. Nie byłam co prawda nigdy orłem w dziedzinie fizyki, chemii i geografii, ale postanowiłam zmierzyć się intelektualnie z tym co powiedział. Złoża te powstają podobno z morskiej wody, która wpływa do wnętrza ziemi (?), tam ulega ona mineralizacji i wypływa z powrotem.
Podobno minerały wypływają, bo im głębiej tym wyższe ciśnienie. Więc jak wpływają do wewnątrz, skoro ciśnienie rośnie z głębokością? Dziwne. Podobno potwierdzają to badania skał na kontynencie, ale te złoża występują tylko na dnie oceanu? Jak dla mnie za dużo tu sprzeczności, ale profesor wie bo odkrył to w swoim doktoracie. Podobnie jak w kwestiach poruszanych przez GGK w innych wywiadach (np. z panią Horodyńską). Z jednej strony podobno nikt nie wie, czy te złoża są na pewno i ewentualnie gdzie, ale pan profesor opowiada, że mogą mieć nawet 3% złota – skąd ta wiedza? Podobno to ostatnia chwila na wejście w badania, bo za chwilę nie będzie już czego badać – a dna oceaniczne to 60% powierzchni globu a w badaniach uczestniczy tylko kilka państw więc będziemy w awangardzie.
To jak to jest innowacja czy ostatnia chwila? Coś mi się tu nie zgadza. Ale niech zbadają to fachowcy, którzy, jak trzeba zauważyć, jak na razie nie są entuzjastycznie nastawieni do tej teorii. Ja póki co chyba wybiorę się nad morze, zanim cała woda wpłynie do wnętrza ziemi.
Na szczęście remedium na całe zło ma być Polska Agencja Geologiczna, o której ustawa jest w fazie procedowania. Jednakże uporczywe wbijanie do głów wszystkim wokoło przez GGK, że obecne wyraźne niedomogi administrowania geologią krajową wynikają z tego, że nie ma On „rządowej agencji, która byłaby gospodarzem zasobów geologicznych” stało się sloganem dowodzącym po raz kolejny nierozumienia istoty służby geologicznej i jej miejsca w strukturze państwa, a która nota bene, jako wykonawca zadań państwa w zakresie geologii, nie może „gospodarować” złożami na tej samej zasadzie jak straż pożarna nie może być gospodarzem lasu, choć czasem ma coś w nim do zrobienia.
Zastanawiające przy tym, że w zapisach tej ustawy pojawia się paragraf mówiący, że prezes PAG i jego zastępcy nie mogą prowadzić dodatkowej działalności zarobkowej. Jednak z małymi wyjątkami dotyczącymi działalności dydaktycznej, naukowej lub publikacyjnej oraz wykonywania mandatu posła albo senatora. To chyba niemożliwe, aby p. minister pisał ustawę pod siebie!
Zastanawia również lansowana w kolejnych wersjach ustawy potrzeba utworzenia różnych spółek. W efekcie tego funkcje służbowe są przemieszane z rynkowo-biznesowymi co, przy praktycznie nieusuwalnym prezesie Agencji, który będzie decydował o wyborze projektów do sfinansowania, otwiera się pole do działań lobbystycznych i korupcyjnych. Co ciekawe w opinii Rady Legislacyjnej Prezesa Rady Ministrów te rażące zapisy nie stanowią żadnego uchybienia prawnego. Dobrze zorientowani dodają, że już dziś podejmowane są działania mające na celu zakup gruntu pod nową instytucję. Tak chyba znowu przypadkiem pokrywa się to z wrocławskim okręgiem wyborczym.
I to ma być „dobra zmiana” albo na tym ma polegać „reforma państwa” i „odrodzenie moralne” w zakresie geologii? Nawiązując zaś do tematów wyborczych – projekt ustawy o PAG zakłada odebranie gminom lwiej części opłat eksploatacyjnych jakie płacą im podmioty wydobywające surowce. Może to i słuszne, a może nie. Ale forsowanie takich projektów w przeddzień wyborów samorządowych zakrawa na polityczny sabotaż i jest gotowym scenariuszem na spektakularną klęskę, zniechęcającym do rządzących bardziej niż akcje opozycji.
Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, poseł RP, Główny Geolog Kraju, pełnomocnik rządu ds. polityki surowcowej państwa, Mariusz Jędrysek, przypisujący sobie miano „ojca gazu łupkowego”, znajduje się chyba na ostrym wirażu. Na wirażu, na którym sam stworzył grząskie warunki geologiczne. Może to spowodować, że zabraknie mu gazu, podobnie jak Polsce „gazu łupkowego”, do pokonania wirażu.
Fot.Pixabay