Miłość małżeńska w ujęciu tradycyjnym

0
0
0
/

W starożytnej Grecji wyróżniano przede wszystkim dwa rodzaje miłości: eros (łac. amor) i philia (łac. amicitia). Pierwsza z nich była najczęściej pojmowana jako miłość cielesna, namiętność, uczucie, miłość pożądawcza, a więc miłość wynikająca z braku, która pragnie dobra dla siebie. Druga natomiast była traktowana jako przyjaźń, miłość duchowa, wręcz cnota, a więc miłość niezwykle etyczna. Filozofowie starożytni tacy, jak Epikur, czy Arystoteles najbardziej cenili przyjaźń (philia) stawiając ją ponad namiętnością (eros), o której wypowiadali się często z pewnym lekceważeniem1.

Arystoteles poświęcił dwie księgi swojej „Etyki nikomachejskiej” kwestii przyjaźni. Uważał, że chociaż można mówić o przyjaźni opartej na przyjemności bądź korzyści, to jednak prawdziwa przyjaźń opiera się na dzielności etycznej. W związku z tym może łączyć tylko ludzi szlachetnych. Ludzie posiadający pewną doskonałość moralną znajdują podobnych sobie. Przyjaźń ta jest związkiem opartym na wzajemności. Jest trwałą dyspozycją, a więc cnotą. Wymaga pracy. Opiera się na równości, ale tam gdzie nie ma równości jedna osoba powinna odznaczać się wobec drugiej większą czcią. Przyjaciele cieszą się swoją obecnością, współodczuwają i myślą podobnie. Ich miłość jest życzliwa. To znaczy każdy skupia się na swoim przyjacielu, chcąc dla niego dobra. Arystoteles tak zresztą definiował miłość uznając, że „kochać to chcieć dla kogoś dobra”. To „chcenie” oznacza nie tylko zwykłe pragnienie, aby przyjacielowi działo się dobrze, ale także zabieganie o to. Przyjaciele powinni martwić się przede wszystkim o swoją doskonałość. Mają więc myśleć o tym, żeby przyjaciel stał się lepszy. Oczywiście w razie potrzeby np. materialnej także mają przychodzić mu z pomocą.

Chrześcijaństwo przyniosło nową wizję miłości. Była to agape (łac. caritas). Jest to miłość łaski, która pochodzi od Boga i która się z Nim utożsamia: „Deus caritas est” (1 J 4, 8). Opisał ją św. Paweł w swoim „hymnie o miłości” (1 Kor 1-13). Jest to miłość bezinteresowna, życzliwa, wybaczająca, która nadaje sens wszystkiemu. Agape jest miłością Boga do ludzi i przede wszystkim ludzi do Boga, ale nakazuje także kochać bliźnich i siebie samego, ze względu na Boga.

Św. Paweł uznawał, że miłość małżeńska to właśnie agape:

Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany (Ef 5, 25-27).

Apostoł Narodów użył tego greckiego terminu i wprost napisał, że mąż ma kochać żonę tak, jak Chrystus kocha Kościół. Ma być to więc miłość duchowa, której celem jest uświęcenie współmałżonka. Ma być to miłość bezinteresowna, życzliwa, wyrozumiała i gotowa oddać życie za ukochanego.

Ojcowie Kościoła skupiali się zazwyczaj właśnie na wizji miłości małżeńskiej jako agape. Sprzyjał temu fakt, że traktowali często wyrazy agape i eros synomicznie. Orygenes odczytywał „Pieśń nad pieśniami” opisującą namiętną miłość między kobietą i mężczyzną jako symboliczy opis duchowej więzi między człowiekiem i Chrystusem, bądź między Kościołem i Chrystusem.

Św. Jan Chryzostom w sposób bardzo interesujący tłumaczył słowa „Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół” (Ef 5,25). Zauważył on, że mówią one o granicach miłości, a w zasadzie ich braku. Chrystus troszczy się o Kościół, zabiega o jego dobro i uświęcenie. Zbawiciel cierpiał za niego i oddał życie za niego, chociaż Kościół Go odtrącił, gardził Nim, odwrócił się od Niego, a wręcz Go nienawidził. Podobnie mąż ma miłować żonę, zabiegając o jej dobro, nawet jeśli ona odwraca się od niego, nie jest mu życzliwa, sprawia mu ciągle przykrość. Ma kochać ją choćby to wiązało się z cierpieniem i choćby żona postępowała źle i była rozpustna. Św. Jan Chryzostom chociaż przyjmował poddaństwo żony wobec męża, zaznaczał, że mąż musi pozyskać żonę miłością i dobrym usposobieniem. Nie powinien próbować tworzyć związku w oparciu o strach i groźby, ani sprowadzać żony do rangi niewolnicy, bo w ten sposób trudno jest mówić o jakiejkolwiek relacji miłości. Mąż ma więc w swojej miłości do żony naśladować Chrystusa. Słowa te równie dobrze można także odnieść do miłości żony względem męża2.

Poza tą teologiczną, nadprzyrodzoną perspektywą Ojcowie Kościoła przyjmowali jeszcze perspektywę filozoficzną, przyrodzoną. Traktowano wówczas miłość małżeńską jako przyjaźń. Św. Jan Chryzostom uważał, że początkiem miłości jest upodobanie zmysłowe (eros), ale ono z czasem wygasa. Miłość małżeńska jest więc przede wszystkim przyjaźnią (philia), która powinna mieć coraz bardziej duchowy charakter. Także w tym ujęciu celem miłości małżeńskiej jest uświęcenie i ostatecznie dojście do zbawienia3.

Św. Jan Chryzostom łączył te dwa ujęcia miłości małżeńskiej jako komplementarne. Ujęcie miłości jako przyjaźni (amicitia) można uznać za ujęcie przyrodzone, a ujęcie miłości jako łaski (caritas) za ujęcie nadprzyrodzone. Podobnie czynił chociażby św. Augustyn, który miał olbrzymi wpływ na teologię i nauczanie św. Tomasza z Akwinu. To podejście przetrwało w zasadzie do czasów Soboru Watykańskiego II, a nawet jeszcze do posoborowej encykliki „Humanae vitae” Pawła VI. Za Jana Pawła II nie znikło, ale zostało zepchnięte na dalszy plan. Do pewnego stopnia powróciło ono za czasów Benedykta XVI.

Należy pamiętać, że Ojcowie Kościoła nie przeciwstawiali sobie eros i philia, jak to czasami czyniono w starożytności. Uważali, że obie miłości są naturalne, a więc dobre. Sądzili jednak, że eros jest niższym rodzajem miłości niż philia, której może być zaledwie początkiem, bo ma naturę zmysłową. Agape z kolei traktowali jako miłość łaski, która zawsze wznosi się na naturze. Nie stoi więc ona w sprzeczności z eros i philia, ale przekształca je, oczyszczając i udoskonalając.

W Średniowieczu Aelred z Rievaulx, powołując się na Cycerona, a więc rzymskiego, pogańskiego filozofa, uważał, że najdoskonalszą miłością jest przyjaźń (łac. amicitia, gr. philia). Miłość zmysłowa (łac. amor, gr. eros) jest jej częścią. Przyjaźń jest czymś większym i doskonalszym.

Św. Tomasz z Akwinu wyróżnił kilka rodzajów miłości, które uznał za różne stopnie miłości. Używał przy tym słowa amor, ale słowo to było po prostu najogólniejszym ujęciem miłości. W tym sensie było ono często używane w średniowieczu, a później także w dokumentach Kościoła, choćby u Leona XIII, Piusa XI, Pawła VI i Jana Pawła II.

Pierwszym stopniem miłości jest miłość upodobania (amor complacentiae). Rodzi się ona pod wpływem poznanego dobra. Rozwija się w miłość pożądania (amor concupiscientiae). Przejawia się w pragnieniu posiadania poznanego dobra. To pragnienie może mieć charakter zmysłowy i umysłowy, w którym kochamy kogoś ze względu na siebie. To samo w sobie jeszcze nie jest złe, bo jest naturalne. Nie należy utożsamiać tej miłości z pożądaniem (concupisciantiae) pojmowanym jako nieumiarkowane dążenie do przyjemności, bo nie ogranicza się ona do niego. Dojrzała miłość powinna stać się miłością życzliwości (amor benevolentiae). Jest to miłość pojęta w sensie arystotelesowskim jako pragnienie i poszukiwanie dobra drugiej osoby. Miłość prawdziwie ludzka powinna przekroczyć poziom zmysłowy oraz instynktowny i stać się miłością opartą na wolnym, świadomym wyborze (dilectio). Miłość nadprzyrodzona (caritas) ma z kolei przemieniać i oczyszczać te wszystkie rodzaje miłości.

Św. Tomasz, w typowy dla siebie sposób, dokonał w XIII w. syntezy wcześniejszych stanowisk i połączył je w jedność. Można powiedzieć, że pogodził eros, philia i caritas. W jakiś sposób myśl ta obecna była już u Ojców Kościoła, ale Akwinata przedstawił to w sposób niezwykle konkretny. Poza miłością życzliwości (amor benevolentiae), którą można nazwać także miłością przyjacielską (amor amicitia) należy wyróżnić jeszcza samą przyjaźń (amicitia). Mieczysław Gogacz, znawca myśli św. Tomasza, uważał, że Akwinata wyróżniał także miłość powiązaną z cierpieniem (amor) typową dla relacji damsko-męskiej. Przejawia się ona w tęsknocie, który jest rodzajem smutku. Caritas poza miłością nadprzyrodzoną miała także oznaczać dla niego miłość naturalną, w pełni bezinteresowną, nie oczekującą wzajemności, ofiarną, która cechuje matki wobec dzieci, poważne ojcostwo, braterstwo4.

W kolejnych wiekach ujmowano miłość małżeńską przede wszystkim jako caritas, albo jako amicitia, albo jako połączenie amor-amicitia-caritas. Ks. Piotr Skarga w XVI w. zwracał uwagę, że małżonków nie powinna łączyć pożądliwość, czy wzgląd na pożytek. Powinni oni mieć miłość przyjacielską, która skupia się na drugim, jest bezinteresowna, życzliwa i wynika z cnoty. Miłość taka jest trudna, dlatego Chrystus podniósł małżeństwo do rangi sakramentu, aby miłość świecka stawała się duchową. Wzór tej miłości znajdujemy w słowach św. Pawła o miłowaniu żon w taki sposób, jak Chrystus umiłował Kościół. Ks. P. Skarga uznawał więc, że podstawą w miłości małżeńskiej jest przyjaźń (amicitia), która ma być udoskonalona przez łaskę (caritas)5.

W XVII-wiecznej Polsce zwyczajowo nazywano swojego współmałżonka przyjacielem, co pokazuje, że także traktowano miłość małżeńską jako przyjaźń6.

Leon XIII w swojej encyklice o małżeństwie chrześcijańskim pt. „Arcanum divinae sapientiae” z 1880 r. używał najczęściej najbardziej ogólnego terminu na określenie miłości, jakim jest słowo amor. Posługiwał się także słowem caritas. Opis miłości małżeńskiej zawarł w jednym zdaniu: „Mają więc ich łączyć takie uczucia, że jeden małżonek drugiemu winien okazywać najwyższą miłość, stałą wierność, troskliwą i usilną opiekę”7.

Można uznać, że Papież traktował miłość małżeńską jako naturalną miłość (amor), która ma być przemieniana przez łaskę (caritas). Interesującą jest rzeczą przy tym, że nie pisał o przyjaźni.

Podobnie uczynił ks. Fr. Spirago, który w 1906 r. zwracał uwagę, że małżonkowie powinni nie tylko kochać się miłością przyrodzoną, bo to czynią także zwierzęta, ani tylko miłością ludzką, bo tak postępują poganie. Mają mieć miłość nadprzyrodzoną. Mąż ma kochać żonę, jak Chrystus miłuje Kościół, a żona ma kochać męża, jak Kościół miłuje Chrystusa. Miłość ta ma być święta i wzajemna, ale nie może prowadzić do ubóstwienia. Ma być to miłość cierpliwa, która z pobłażaniem traktuje swoje wzajemne słabostki i błędy. Ma być to miłość przebaczająca, zgodna, w której unika się kłótni, wierna. Jeżeli jeden ze współmałżonków jest niedobry drugi powinien próbować go zmienić poprzez dobroć, cierpliwość, łagodność i modlitwę. Jest to typowa miłość łaski, którą opisywał św. Paweł (caritas)8.

Pius XI w swojej encyklice o małżeństwie chrześcijańskim pt. „Casti connubi” w 1930 r. Tak charakteryzował miłość:

Nazywamy więc miłością (caritas) nie to uczucie, które polega na cielesnej tylko i prędko się ulatniającej skłonności, na słowach tylko pieściwych, lecz to, które opiera się na wewnętrznej skłonności dusz i okazuje się czynem (por. św. Grzegorz Wielki, Homilia XXX do Ewangelii św. Jana XIV, 23-31, n.1). Bo próbą miłości jest czyn9.

Papież Pius XI traktował miłość małżeńską jako miłość łaski (caritas). Powołał się przy tym na św. Grzegorza Wielkiego, który w swojej homilii pisał o miłości do Boga, która polega na spełnianiu Jego przykazań. W swoim dalszym opisie miłości małżeńskiej scharakteryzował ją tak, jak opisywano przyjaźń. Tym samym uznawał, iż miłość małżeńska to przyjaźń przemieniona przez łaskę. Jej celem jest więc doskonalenie się w cnotach, ale także i przede wszystkim miłość Boga i bliźniego:

Czyn ten obejmuje w społeczności domowej nie tylko wzajemną pomoc, lecz powinien rozciągać się też, i to w pierwszym rzędzie, na to, by małżonkowie pomagali sobie wzajemnie w coraz pełniejszym ukształtowaniu i doskonaleniu człowieka wewnętrznego, by przez wzajemną wspólność życiową postępowali z dnia na dzień coraz bardziej w cnotach a zwłaszcza rośli w prawdziwej miłości Boga i bliźniego, na której ostatecznie „wszystek Zakon zawisł i prorocy”10.

Ks. Stanisław Bross w 1935 r. przedstawiał z kolei miłość małżeńską, jako miłość, która ma przewyższać każdą ziemską miłość. Ma ona przekształcać wszystkie rzeczy, nadając znaczenie nawet temu, co nikłe i znajome podnosząc to na wyżyny. To także była więc miłość łaski11.

Ks. K. Michalski (w 1936 r.), o. J. Woroniecki (w 1948 r.) i o. Felix Bednarski (w 1958 r.) opisywali miłość małżeńską jako przyjaźń. O. J. Woroniecki wyjaśniał, że w małżeństwie upodobanie zmysłowe, ani pożądanie rozkoszy zmysłowych nie może odgrywać naczelnej roli. Najważniejsze jest pragnienie duchowej przyjaźni i wzajemnego zrozumienia. Przyjaźń ta jest jednak przemieniana przez łaskę. Jest to ostatecznie miłość bliźniego w Bogu i dla Boga. O. J. Woroniecki podkreślał, że cnota miłości Boga i bliźniego to właśnie przyjaźń. Takie określenie jest prawidłowe, bo św. Tomasz określał caritas jako amicitia, ale należy pamiętać, że wyróżniał on także przyjaźń, która nie utożsamia się z miłością łaski12.

O. Woroniecki uważał, że przyjaźń to wzajemne życzenie sobie dobra i przyczynianie się do niego w codziennym obcowaniu. Źródłem tej życzliwości jest umiłowanie wspólnego dobra, którym jest rodzina. Przyjaźń ta opiera się na wzajemnym szacunku13.

O. Felix Bednarski uznając przyjaźń za miłość małżeńską, powoływał się na komentarz św. Tomasza do Etyki Nikomachejskiej Arystotelesa. Pogląd iż św. Tomasz sprowadzał miłość małżeńską do przyjaźni, nie jest do końca ścisły. Myśl tę wyraził tylko w komentarzu do dzieła Arystotelesa. Akwinata miał zasadę, że w swoich komentarzach do dzieł innych autorów starał się przede wszystkim wyrazić wyjaśnić ich poglądy, niż pokazywać swoje własne. Dopuszczał traktowanie miłości małżeńskiej jako przyjaźni, ale pisał także o innych formach miłości małżeńskiej (amor, caritas)14.

O. F. Bednarski opisywał szczegółowo przyjaźń narzeczeńską i małżeńską. Pierwsza jest to „miłość wzajemna między mężczyzną i kobietą, którzy nie są ze sobą jeszcze związani małżeństwem, którzy współdziałają ze sobą w przygotowaniu się do niego poprzez zbadanie, czy małżeństwo między nimi jest możliwe i wskazane oraz poprzez doskonalenie swych charakterów za pośrednictwem oddziaływania na siebie oraz opanowania popędów”. Przyjaźń małżeńska z kolei jest to „miłość między kobietą i mężczyzną, połączonymi ze sobą więzią małżeństwa i współdziałającymi w doskonaleniu życia za pośrednictwem wartości związanych z płcią, a szczególniej przez przekazywanie życia potomstwu i wychowanie go”. Opiera się ona na współpracy w doskonaleniu życia małżonków oraz ich dzieci15.

Miłość małżeńska jest przyjaźnią, ale opiera się także na wartościach związanych z płcią. O. F. Bednarski wyróżnił przyrodzoną, zmysłową i wolitywną miłość płciową. Tę ostatnią dzielił jeszcze na pożądliwą (skupioną na sobie) i przyjacielską (skupioną na drugiej osobie). Nie lekceważył więc, ani nie deprecjonował seksualności, a wręcz uważał, że istnieje miłość płciowa także na poziomie duchowej władzy, jaką jest wola. O. Bednarski zbyt skupił się w swoich rozważaniach na akcentowaniu etycznego charakteru przyjaźni małżeńskiej. Uważał wręcz, że małżonkowie powinni się kochać dla wartości duchowych, a zwłaszcza moralnych. Ich miłość ma przede wszystkim sprowadzać się do rozwijania w sobie i w dzieciach kultury moralnej16.

Takie ujęcie doprowadziło do stworzenia ogólnej i szczegółowej etyki miłości narzeczeńskiej i małżeńskiej, w której został opisany szereg obowiązków, jakie występują w tych relacjach. Niektóre z nich są rygorystyczne. Ich powszechne wprowadzenie w życie doprowadziłoby do tego, że zawierano by niewiele małżeństw. Narzeczeni powinni dokładnie przebadać swojego przyszłego współmałżonka pod kątem jego wartości moralnych, bo to właśnie one powinny być decydujące przy tym ważnym życiowym wyborze. Powinni sprawdzić jego stosunek do pracy, poznać dokładnie światopogląd czy relacje z najbliższymi. Zły stosunek do rodzeństwa może być wystarczającym powodem, by nie brać ślubu. Poznanie przyszłego współmałżonka jest oczywiście bardzo ważne, ale tak zasadnicze podejście do tej kwestii jest pewną przesadą.

Wedle tego ujęcia narzeczeni powinni cały czas kontrolować rozwój uczucia i mają obowiązek zahamować je do czasu, aż nie nabiorą moralnej pewności, czy mogą brać ślub z daną osobą. Brzmi to mało realistycznie. Można jednak wyjaśnić to faktem, że przed II wojną światową wiele ślubów nie było branych z miłości, ale z powodu korzyści majątkowych, prestiżu rodziny itd.

1 Platon inaczej pojmował erosa, ale jego dialogi o miłości zaginęły i nie były znane w średniowieczu. Zostały odkryte dopiero w renesansie. Nie mogły mięc więc większego wpływu na pojęcie miłości chrześcijańskiej.

2 Św. Jan Chryzostom, Homilia XX ad Epheseos, PG 62, 136-137.

3Tamże, 135.

4 M. Gogacz, Elementarz metafizyki, Warszawa 2008 r.

5 Ks. P. Skarga, Nauki o sakramentach, Kraków 1891 r., 360-362.

6 O. J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, II/2, Lublin 1986 r., 201.

7 Łac. „Eos scilicet ipsos necesse est sic esse animo semper affectos, ut amorem maximum, constantem fidem, sollers assiduumque praesidium alteri alterum debere intelligant”. Zob. Leon XIII, Arcanum divinae sapientiae.

8Ks. F. Spirago, Nauka o sakramencie małżeństwa, Mikołów-Warszawa 1906 r., 30-33.

9Pius XI, Casti connubi, tł. S. Bełch, Komorów 2000, 46-47.

10 Tamże.

11 Ks. S. Bross, Miłość, małżeństwo, rodzina, Poznań 1935 r., 14-16.

12 Ks. K. Michalski, Małżeństwo i rodzina w świetle filozofji chrześcijańskiej, w: Rodzina..., dz. cyt., 34; O. J. Woroniecki, Katolicka..., dz. cyt., 200.

13Tamże, 200-201.

14O. F. W. Bednarski, Miłość..., dz. cyt., 59.

15 Tamże, 61-62.

16 Tamże, 71-72.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną