Czy narodowcy są naprawdę narodowcami?
Ubolewam, że artykuł Jana Bodakowskiego "Szkodliwość dla Polski pomysłów przyłączenia do III RP części dawnych kresów..."[zachowałam oryginalną pisownię - przyp. red.] został opublikowany, a jeszcze bardziej ubolewam nad tym, że tak późno dane mi było na niego zareagować. Zastanawia mnie, dlaczego ten tekst w ogóle powstał? Jeżeli bowiem ktokolwiek odniesie z niego realną korzyść, to neobanderowcy.
Brak wiedzy historycznej Autora oraz zrozumienia sytuacji, w jakiej znalazły się Kresy po II wojnie światowej jeszcze da się w jakiś sposób wyjaśnić, ale to nieprzejednane stanie u boku Ukraińców i sączenie ich kłamliwej retoryki - w żaden sposób nie.
Autor nie powołuje się na realia historyczne, ale na zasłyszaną w środowiskach neobanderowskich propagandę, jakoby tereny Kresów były terenami ukraińskimi. Wbrew jego twierdzeniom takie miasta jak Wilno, Lwów i dziesiątki innych mniejszych miast to miasta czysto polskie, które decyzjami mocarstw po II wojnie światowej znalazły się poza granicami naszego kraju. Boli mnie to - i zapewne nie tylko mnie - że ludzie podający się za narodowców - i nie mówię tu jedynie o Janie Bodakowskim - odmawiają tym terenom ich znaczenia historycznego, kulturalnego i politycznego dla budowania polskiej państwowości przez wieki jej istnienia.
Za zupełnie skandaliczną uważam wypowiedź Autora, w której - być może zupełnie wbrew własnym intencjom - sugeruje, że Polacy byliby zdolni do postąpienia z ludnością Ukrainy tak, jak hitlerowcy postąpili z Żydami, gdyby tylko mieli taką możliwość: "Przesunięcie granic Polski na wschód, sprawiło by, że Polska z kraju jednorodnego etnicznie stała by się krajem wieloetnicznym (bo nie jest na szczęście możliwe zastosowanie rozwiązania niemieckiego z II wś i masowa eksterminacja wielu milionów Ukraińców z Kresów)" napisał. To jednak nie koniec deprecjonowania Narodu polskiego...
"Co ważniejsze - pisze Autor - w razie przesunięcia granic Polska zamieszkała przez niezbyt przywiązanych do swej narodowości Polaków zderzyła by się z milionami Ukraińców żywiołowo przywiązanych do swej ukraińskiej tożsamości i żywiących uzasadnioną nienawiść do okupantów, co zaowocowało by terroryzmem na ziemiach III i wojną partyzancką na Kresach" - stwierdził Bodakowski. Należałoby w tym momencie spytać Autora, o czym on właściwie pisze? Jakich okupantów?
Jeżeli nawet Polacy zdecydowali by się wkroczyć na te ziemie, czego z oczywistych względów nie zrobią, to jedynie ludność ukraińska określi ich mianem okupantów, nie zaś rdzennie polska. Tej ostatniej - jak twierdzi Bodakowski - na Ukrainie w zasadzie już nie ma. Aby udowodnić tą tezę powołuje się na wyniki Wszechukraińskiego Spisu Ludności 2001, co samo w sobie stanowi przekłamanie i manipulację.
Otóż należy zdać sobie sprawę z warunków, w jakich żyją Polacy na Ukrainie. Pozbawieni wsparcia ze strony Macierzy, rugowani z urzędów, pozbawiani miejsc pracy tylko dlatego, że są Polakami to rzeczywistość, z którą każdy z nich musi się mierzyć na co dzień. I jeszcze ten strach przed rozwijającym się ukraińskim nacjonalizmem, który obecnie stał się priorytetem władz państwa... W tej sytuacji nic dziwnego, że wielu z nich zdecydowało się na zadeklarowanie narodowości ukraińskiej podczas spisu powszechnego. W końcu trzeba jakoś żyć... A pretensje o to możemy mieć do państwa polskiego, ale nie do tych ludzi, z których wielu potajemnie swoją polskość pielęgnuje i rozwija mimo wszystko.
Na zupełny skandal zakrawa twierdzenie Autora, iż polskość Kresów to mit, który na dodatek "jest niezbyt prawdziwy".
"Powstanie niepodległej Polski spotkało się z niechęcią Ukraińców. Ukraińcy II RP nie uważali za swoje państwo. Ukraińcy postrzegali Polaków jako okupantów. Od początku XX wieku trwała walka Ukraińców o niepodległość. Ukraińców zrzeszonych w UON wspierali w walce o niepodległość Niemcy. W latach 1918-1920 trwały polsko-ukraińskie walki" pisze Autor, wpisując się w antypolską propagandę. Należy bowiem zdać sobie sprawę, że mordy Polaków na Wołyniu dokonywane przez ukraińskich rezunów rozpoczęły się nie wraz z wybuchem II wojny światowej, ale już w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy to dochodziło do pojedynczych jeszcze wtedy aktów terroru, dokonywanych - co należy z całą mocą podkreślić - na rdzennie polskich ziemiach.
Skoro były to ziemie polskie, to Polacy mieli pełne prawo rozporządzać nimi, jak tylko chcieli, nie oglądając się na niechęć Ukraińców. Zatem pisanie, że "Ukraińcy czyli się dyskryminowani, sami posiadali małe i biedne gospodarstwa gospodarstwa podczas gdy Polacy mieli duże i bogate gospodarstwa" to dorabianie ideologii do faktów w ten sposób, aby zmienić ich historyczny wydźwięk. "Nowe polskie władze parcelowały na Kresach opustoszałe folwarki nie wśród biednych ukraińskich tubylców tylko wśród polskich osadników wojskowych (wzbudzało to w tubylcach złość)" pisze dalej Bodakowski.
"Rozczarowanie Ukraińców tym że nie powstała niepodległa Ukraina potęgowało to że W II RP władze polskie masowo likwidowały powstałe przed I wś ukraińskie szkoły i wyrzucały z pracy w administracji na Kresach Ukraińców" twierdzi Bodakowski. Pozostawię to bez komentarza. Jednocześnie odsyłam Autora do lektury przedmiotu z nadzieją, że nadrobi dotychczasowe braki i zaprzestanie siania propagandy, która Polsce i Polakom przynosi jedynie wstyd, ujmę i szkodę.
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl