ZUS "zgubił" dziesiątki miliardów złotych
Najwyższa Izba Kontroli ujawniła, iż od 13 lat system informatyczny ZUS nie potrafił policzyć zadłużenia płatników, a urzędnicy ZUS musieli pracować na papierowych dokumentach. Rządowy raport miał rozwiać zarzuty stawiane ZUS-owi przez NIK, jednak nie dowiemy się, czy rozwiał, gdyż został utajniony.
W ostatnim czasie Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła kompleksową kontrolę w ZUS i wykazując wiele nieprawidłowości m.in. w sposobie wydawania publicznych pieniędzy. Okazało się bowiem, iż dokładnie ten sam ZUS, który od wielu lat boryka się z problemami finansowymi, wydał nielegalnie setki milionów złotych na obsługę systemu informatycznego, omijając przy tym procedury przetargowe. Kontrolerzy ujawnili, iż ZUS faworyzował jedną z firm, co mogło być związane z faktem, że pracownicy ZUS odpowiedzialni za wybór oferty pozostawali w bliskich relacjach z przedstawicielami zwycięskiej firmy. Sprawą zajęło się Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Kolejne zarzuty NIK dotyczyły sposobu funkcjonowania wspomnianego wcześniej systemu informatycznego. Okazało się, iż najdroższy system informatyczny w tej części Europy, który kosztował bagatela ponad 3 mld złotych, nie jest w stanie poradzić sobie z podstawowymi zadaniami, do których został stworzony. Najwyższa Izba Kontroli ujawniła, że ZUS aż do 2013 roku nie potrafił prawidłowo policzyć zadłużenia firm z tytułu niezapłaconych składek, ponieważ zabrakło jednolitego systemu informatycznego, umożliwiającego raportowanie o stanie rozliczeń z płatnikami.
Aby policzyć zadłużenie dla poszczególnych firm, pracownicy ZUS musieli opierać się na dokumentacji papierowej, gdyż odpowiednich danych nie było w systemie informatycznym. Działo się tak pomimo faktu, iż płatnicy już od wielu lat mają obowiązek przekazywania deklaracji do ZUS w formie elektronicznej.
Mało tego, centrala ZUS generowała listy szacowanych zadłużeń i przekazywała je do poszczególnych oddziałów, nie opierając się na rzeczywistych danych. Listy te obejmowały więc wszystkich płatników, również tych, którzy terminowo opłacali wszystkie składki.
Co więcej, listy te nie zawierały tak istotnych danych jak informacje o postępowaniach upadłościowych i układach ratalnych. Dane te nie były bowiem w ogóle dostępne w systemie centralnym. W celu aktualizacji kont płatników, pracownicy ZUS musieli więc pracować na dokumentach papierowych.
Taki sposób funkcjonowania ZUS spowodował lawinę problemów. ZUS, który nie był w stanie prawidłowo ustalić zadłużenia poszczególnych płatników, nie był również w stanie udzielić firmom prawdziwych informacji o stanie ich kont. W efekcie wiele zadłużonych firm otrzymywało zaświadczenia o niezaleganiu w opłacaniu składek. Po kilku latach jednak ZUS odnajdywał "zagubione" informacje i wzywał płatników do zapłaty zaległości wraz z odsetkami.
NIK ujawnił, iż sytuacja taka miała miejsce przez 13 lat, czyli od momentu wprowadzenia reformy emerytalnej.
Jako że przed 2013 rokiem ZUS jedynie szacował niedobory na kontach płatników, szacunki te opiewały na łączną kwotę 33,8 mld zł. Jednak po wprowadzeniu jednolitego systemu okazało się, iż rzeczywisty dług jest znacznie większy i wynosi aż 55,4 mld złotych. Gdyby jakikolwiek księgowy „pomylił się” o taką kwotę, mógłby zapomnieć o wykonywaniu swojego zawodu. Zapewne zostałby również pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
W celu wyjaśnienia sytuacji panującej w ZUS, kolejną kontrolę w instytucji przeprowadziła więc Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, która miała przedstawić swój raport i wyjaśnić nieprawidłowości. Raport rządowy został jednak utajniony.
Co ciekawe, członkowie rady nadzorczej ZUS, którzy zapoznali się z raportem rządowym, otrzymali zakaz udzielania informacji o nim. Wszystko zatem wskazuje na to, iż skala nieprawidłowości w ZUS może być większa niż się komukolwiek mogło wydawać, natomiast ustalenia NIK to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Julia Nowicka
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl