Organizatorzy Marszu Niepodległości składają do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez... POLICJĘ!
Naruszenie nietykalności cielesnej, przeszkadzanie w przebiegu legalnego zgromadzenia i poświadczenie nieprawdy w dokumentach – to główne zarzuty wobec funkcjonariuszy policji, jakich dopatrzyli się organizatorzy Marszu Niepodległości. Narodowcy poinformowali w czwartek, że składają w tej sprawie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
W konferencji prasowej wzięli udział organizatorzy Marszu - Krzysztof Bosak, Witold Tumanowicz i Robert Winnicki, przedstawiciel Zespołu Prawnego Marszu Niepodległości apl. adw. Paweł Jabłoński, a także świadkowie działań policji, m.in. Rafał Dutkiewicz - dziennikarz telewizyjny, który kamerą zarejestrował policjantów szykanujących grupy uczestników Marszu przygotowujących się do odjazdu.
Dutkiewicz - zawodowo związany z programem TVP Info „Bliżej” - zaprezentował dziennikarzom fotografie dokumentujące brutalne działania funkcjonariuszy policji, którzy pacyfikowali pokojowo zachowujących się uczestników tegorocznego Marszu Niepodległości. Działania te potwierdził podczas konferencji Krystian Słabosz, 22-letni mieszkaniec Andrychowa, który był ofiarą policyjnej napaści.
- Po całym Marszu wracaliśmy swoim autobusem. Pojazd ruszył. Po chwili zobaczyliśmy taką ilość funkcjonariuszy, że chyba nigdy nie widziałem tyle policji. Autobus został zatrzymany i otworzony. Wszyscy bali się wysiąść. Były krzyki, wiedzieliśmy pałki. Trudno wyjść do takich osób - relacjonował andrychowianin. Znajdując się najbliżej wyjścia dostał gazem w oczy. Następnie funkcjonariusze wyciągnęli go szarpiąc za ubranie i wyrzucili z autokaru. „Wszyscy zaczęli wychodzić. Po kolei każdego brano, rzucano na ziemię i bito pałką. Wszystkich rozstawiano, nie było w ogóle żadnych skrupułów, czy to jest kobieta, czy mężczyzna, czy młodszy, czy starszy” - powiedział Słabosz, który sam został kopnięty przez funkcjonariusza w nos. - Zaczęli nas sprawdzać, czy jesteśmy oblani jakąś substancją. Okazało się, że żaden z nas nie był niczym polany, więc kazali nam wsiąść z powrotem do autobusu - kontynuował świadek zajścia. Wskutek kopnięcia przez policjanta w nos Krystian Słabosz zalał się krwią. Gdy po chwili funkcjonariusze wrócili do autokaru, widząc zakrwawionego mężczyznę zatrzymali go. Słabosz z aresztu wyszedł po dwóch dniach. Dziś był sądzony w trybie przyspieszonym. Sąd przerwał rozprawę, którą odroczył do 5 grudnia.
- Było bardzo wyraźnie widać, że poza Marszem jest grupa chuliganów, których faktycznie policja powinna zatrzymać. Problem w tym, że większość z tych prawie 300 zatrzymanych, to są zupełnie inne osoby - powiedział Paweł Jabłoński. „Dostajemy informacje, że były bardzo brutalne metody zatrzymywania. Z związku z tym, uważamy, że miało miejsce działanie niestety często dla policji typowe, czyli po prostu poprawienie sobie statystyk, robienie dobrego wyniku, zwiększanie osób zatrzymanych. Ale przede wszystkim uważamy, że ze strony poszczególnych funkcjonariuszy policji miały miejsce przestępstwa z art. 157, a więc naruszenie nietykalności cielesnej, czyli pobicie tych ludzi” - poinformował Jabłoński. Kolejny zarzut przedstawiony przez prawnika, wynika z art. 260 - to przepis wynajdujący przeszkadzanie w odbyciu legalnego zgromadzenia. Aplikant adwokacki podkreślił, że „wbrew temu co się pojawia w niektórych zarzutach, Marsz Niepodległości, przez cały czas, od początku do końca odbywał się legalnie”. Jabłoński przypomniał słowa Ewy Gawor z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego m.st. Warszawy, która potwierdziła, że Marsz nie był rozwiązywany, współpraca z jego organizatorami przebiegała prawidłowo, a ta grupa, która poza Marszem dokonywała przestępstw nie należała do zgromadzenia. Kolejny zatem przepis, który w ocenie prawników został naruszony, to poświadczenie nieprawdy w dokumentach. - W kilku przypadkach jako podstawy zatrzymania wymieniano udział w nielegalnym zgromadzeniu, a przecież Marsz Niepodległości zdelegalizowany nie był - zauważył Jabłoński.
Tymczasem, jak możemy przeczytać na portalu Polskiej Agencji Prasowej - rzecznik komendanta stołecznego policji utrzymuje, że funkcjonariusze działali zgodnie z prawem i adekwatnie do sytuacji.
Agnieszka Piwar
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl