My szykujemy się do świąt, a rząd szykuje nam prezent pod choinkę
Okres oczekiwania na święta Bożego Narodzenia jest czasem szczególnym dla wielu Polaków. Jest to okres przemyśleń, wyciszenia ale też intensywnej pracy. Łatwo ulegamy złudzeniu, że polityka w tym czasie nie funkcjonuje, a politycy, tak jak my, są przejęci przedświąteczną atmosferą. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie, bo właśnie ten czas był niejednokrotnie wykorzystywany przez polityków do przeforsowania niewygodnych uchwał. I tak w przedświątecznym ferworze polski Sejm po cichutku, za plecami społeczeństwa, przyjął ustawę o modyfikowanej żywności. Teraz przyszła pora na kolejny prezent dla Polaków, ratyfikowanie konwencji przemocowej.
Pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania - Małgorzata Fuszara w Tok.fm wyraziła nadzieję, że komisje sejmowe zaakceptują konwencję napisaną na podstawie dokumentu RE w czasie trwania "16 dni przeciwko przemocy", które kończą się 10 grudnia. A głosowanie, znając pęd posłów ku "nowoczesności" i mając świadomość kto dziś jest prezydentem Europy, to zapewne czysta formalność. Niestety, ustawa, która rzekomo ma zabezpieczyć ofiary przemocy, w rzeczywistości jest ideologicznym bełkotem, wymyślonym na potrzeby rozszerzenia wpływu na nasze życie feministycznych aktywistek i wprowadzi do Polski homodyktaturę.
Konwencja antyprzemocowa to dokument, który został zmyślnie zmanipulowany. Jego nazwa „Zapobieganie i zwalczanie przemocy” powoduje, że każdy kto opowiada się przeciw, jest głośno okrzyknięty zwolennikiem przemocy wobec kobiet i dzieci. Tymczasem to tylko populistyczne hasło, ponieważ, jak zauważyli eksperci z Ordo Iuris, dokument ani nie wprowadza żadnych nowych instrumentów pomocy ofiarom, ponad te, które dziś istnieją w polskich przepisach, ani nie stanowi o skutecznej metodzie walki z przemocą domową. Co więcej nawet nie identyfikuje prawdziwych źródeł agresji, z której wynika przemoc. Natomiast usilnie forsuje teorię, że przemoc domowa ma płeć i motywuje to genderowo, mianowicie, że kobiety doświadczają agresji ze strony mężczyzn na skutek stereotypowego pojmowania płci i odgórnego przydzielania płciom ról społecznych. Na potwierdzenia tego, że konwencja jest w Polsce zbędna, eksperci Ordo Iuris przytoczyli wyniki badań przygotowane przez unijną Agencję Praw Podstawowych, z których wynika, że państwa, które utożsamiają przemoc wobec kobiet z brakiem równości między płciami, borykają się w znacznie większym stopniu z przemocą domową niż antygenderowa Polska. Średnia udokumentowanej policyjnie przemocy w Unii Europejskiej to 33 proc. Dla przykładu w Danii problem dotyczy 52 proc. kobiet, w Finlandii 47 proc., w równościowej Szwecji 46 proc., w Holandii 45 proc., a w Polsce 19 proc. Oczywiście, jestem zdania, że o 19 proc. za dużo, ale nie zmienia to faktu, że wprowadzenie równościowego dokumentu nie wpływa na zniwelowanie przemocy. Autorzy konwencji i polski rząd zmyślnie przemilczeli te dane, co tylko dowodzi, że w szkodliwym dokumencie nie chodzi o walkę z agresorami.
Dużo kontrowersji wzbudza również definicja płci zawarta w dokumencie leżącym w Sejmie, która została okrojona o aspekt odmienności biologicznej - „Płeć oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn”. To kolejny dowód, że konwencja służy do przeforsowania genderowej tezy, że nie płeć stanowi o tym, kim będzie dziecko jak dorośnie, a stereotypowe myślenie rodziców o płci dziecka i sztampowe wychowywanie.
Rząd, ratyfikując konwencję, sprezentuje genderowym edukatorom olbrzymie narzędzie, które pozwoli im przejąć rolę rodziców i wychowawców naszych dzieci. Dzięki art. 14 z dokumentu RE, genderyści dostaną zgodę na przymusową indoktrynację we wszystkich placówkach przedszkolnych i szkolnych, na wszystkich szczeblach edukacyjnych. Zapis dopuszcza, by „w uzasadnionych przypadkach Strony mogły podejmować działania konieczne do wprowadzenia do oficjalnych programów nauczania na wszystkich poziomach edukacji materiałów szkoleniowych dostosowanych do zmieniających się możliwości osób uczących się, dotyczących równouprawnienia kobiet i mężczyzn, niestereotypowych ról przypisanych płciom”. A to oznacza, że zwolennicy ideologii będą mogli żądać zmian w podstawie programowej, zmian treści we wszelkich podręcznikach i czynnie uczestniczyć w przeorganizowaniu systemu edukacji. Będą uczyć dzieci o wyborze płci społecznej niezależnej od biologicznej, promować homoseksualizm, różne modele rodziny i forsować następny punkt z planu – edukację seksualną typu B, według wytycznych WHO. Edukację, która zbiera żniwo na Zachodzie w postaci zwiększonej liczby nastoletnich ciąż, aborcji i plagi chorób wenerycznych.
Znamienny dla prawdziwej celowości konwencji jest jeszcze jeden zapis- art. 12, którym genderyści, rękoma rządu, zamierzają pozbawić nas cech odróżniających nas od innych krajów. „Strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian wzorców społecznych i kulturowych dotyczących zachowania kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Zapis sugeruje wprost, że za zjawiskiem przemocy stoi polska tradycja i heteroseksualna rodzina. Ideolodzy gender zażądają od nas wyzbycia się korzeni, zwyczajów i ustawowo narzucą nam nowe role społeczne i nowy model życia.
Konwencja przemocowa jest przemocą wobec polskiej rodziny, polskich dzieci, a tym samym naszej Ojczyzny. Jej zapisy kłócą się z Konstytucją RP. Między innymi z art. 25 ust. 2, który zobowiązuje władze publiczne, w tym polityków decydujących o losie dokumentu czekającego w Sejmie na ratyfikację, do bezstronności w sprawach światopoglądowych i filozoficznych. Zatem nie zezwala na promowanie żadnej ideologii, również gender. Kłóci się też z artykułami dotyczącymi małżeństwa i rodziny oraz tymi, które dają bezsprzeczne prawa rodzicom do wychowywania swoich dzieci według własnych przekonań i daje im pierwszeństwo do decydowania o kształcie edukacji.
Rodzice zaniepokojeni wizją zaakceptowania przez Sejm ustawy przemocowej zorganizowali akcję społeczną, która polega na uświadomieniu czym w rzeczywistości są zapisy konwencji. O szczegółach akcji można przeczytać na portalu fecebook stop-seksualizacji.pl [LINK] i stronie internetowej kapcienaobcasach.pl [LINK]. Tam też można przyłączyć się do protestujących rodziców i zaapelować do posłów o nieratyfikowanie genderowego dokumentu. To bardzo ważne przedsięwzięcie. Społeczeństwo powinno mieć świadomość zapisów konwencji i powinno wyraźnie zaprotestować. Od nas zależy, czy posłowie dostrzegą sprzeciw wobec ustawy przemocowej, która w żaden sposób nie zabezpiecza ofiar, a jedynie służy celom genderowych edukatorów i ich "przełożonym" z Unii Europejskiej.
Katarzyna Kawlewska
WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl