Kolejne uderzenie syjonistów w polską kulturę i historię!
"Rycerz Niepokalanej" pismem antysemickim, prace historyków kościelnych to teksty propagandowe, AK to zbrodniarze, polska kultura zawiera antysemickie kody uniemożliwiające dyskusję, natomiast Abp Henryk Hoser suspendował ks. Lemańskiego, ponieważ ten ostatni dbał o żydowską spuściznę - to tezy postawione na konferencji w IFiS PAN z udziałem J.T. Grossa.
Wygląda na to, że w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk działa, opłacana z pieniędzy polskich podatników, syjonistyczna sekta pseudonaukowców, która od wielu lat sieje antypolską propagandę, nadając jej pozory naukowego dyskursu. Wśród zrzeszonych w niej wybitnych badaczy nie zabrakło miejsca dla Jana Tomasza Grossa, autora polakożerczych książek, mocno zaangażowanego w tępienie historycznej prawdy o Jedwabnem i innych niemieckich zbrodniach, winą za które obarczył Polaków.
Co więcej - wydaje się, że J.T. Gross zapoczątkował w tej grupie rodzaj rywalizacji o to, który z członków w największym stopniu odważy się szkalować Polaków. Efektem tej konkurencji była konferencja "Czy jest jeszcze miejsce na dalsze badania i debatę nad tematyką zagłady żydów i stosunków polsko-żydowskich w Polsce?" zorganizowana w dziesięciolecie istnienia na rynku wydawniczym rocznika "Zagłada Żydów. Studia i Materiały" w Pałacu Staszica w Warszawie. Okazało się przy tym, że w Polsce znaleźli się zdecydowanie bardziej radykalni ideolodzy niż importowany Gross.
- Mamy do czynienia z przemocą dośrodkową - rozpaczliwym poszukiwaniem złotego środka, symetrii: jeżeli szmalcownicy, to zaraz sprawiedliwi, jeżeli zbrodniarze z AK, to ci żołnierze AK, którzy pomagali - dr Piotr Forecki, politolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu nie przebierał w słowach pod adresem walczących najazdem niemieckim, później zaś sowieckim polskich patriotów.
- Mamy problem z mówieniem o zaangażowaniu w zbrodni na żydach Armii Krajowej i innych formacji, które mocą patriotycznego, martyrologicznego dyskursu zostały uświęcone i trudno je w jakikolwiek sposób dotykać, a ci którzy próbują dotknąć na własnej skórze przekonują się, jaka jest cena dotykania tych konkretnych instytucji.
To samo dotyczy kwestii odpowiedzialności polskiej inteligencji. Niewiele jest historyków, którzy podjęliby próbę dobrania się do tej polskiej inteligencji - ubolewał. Paneliści poddali w wątpliwość fakt, że AK, wykonując wyroki sądów podziemnych na zdrajcach i szmalcownikach, nie kierowała się narodowością skazanych, z których część - nie sposób temu zaprzeczyć - była przecież pochodzenia żydowskiego, podobnie zresztą jak i gros z tych, którzy współpracowali z sowieckim okupantem.
Co więcej, nie chciał w ogóle przyjmować argumentów strony polskiej i ograniczył się do stwierdzenia, że "w kulturę polską wpisane są kody antysemickie, które uniemożliwiają dyskusję i determinują jej przebieg". Krótko mówiąc, bardzo mu przeszkadzało, że Polacy odrzucają kłamliwą propagandę środowisk syjonistycznych i bronią swojego dobrego imienia.
Forecki posunął się do sugestii, że Kościół katolicki Dwudziestolecia Międzywojennego był antysemicki, natomiast "Rycerz Niepokalanej" był pismem o nacechowaniu antyżydowskim. W jego ocenie mówienie o "antysemityzmie z ambony" to zdecydowanie za mało, aby oddać antysemicką atmosferę i rzeczywistość tamtego okresu. Wtórował mu Jan Tomasz Gross. - Poziom habilitacji historyków kościelnych obniżył się bardzo. Są to głównie teksty propagandowe, nie naukowe - stwierdził autorytatywnie.
Forecki zaapelował o dekonstrukcję dotychczas używanego do opisywania zagłady słownictwa. Szczególnie przeszkadzało mu sformułowanie "żydokomuna" - uznał, iż jest ono nacechowane antysemityzmem, ale ani słowem nie zająknął się o liczbie Żydów w strukturach komunistycznego aparatu, nie tylko w Polsce.
- Zagłada, która się dokonała na ziemiach polskich nie została przyswojona, o czym świadczą wyniki badań socjologicznych - stwierdził z kolei Dariusz Libionka. - Jan Tomasz Gross wprowadził tematykę zagłady do głównego nurtu dyskusji. To było coś nadzwyczajnego! To stało się w pewnym momencie debatą narodową - nie krył zachwytu nad postacią uczestniczącego w debacie pseudo historyka. Wyraził przy tym ubolewanie, że zagładą - rzecz jasna w formie, jakiej życzyliby sobie tego syjoniści - nie zajmują się młodzi historycy. - Byłoby bardzo ważne, aby napisać genderową historię zagłady z punktu widzenia kobiet żydowskich - uznał Jan Tomasz Gross.
Jeszcze większą fantazją popisał się prof. Stanisław Obirek, antropolog kultury i były jezuita, który wyraził pogląd, iż Abp. Henryk Hoser dlatego suspendował ks. Wojciecha Lemańskiego, ponieważ ten zajmował się pielęgnowaniem spuścizny żydowskiej. - Zajmował się problematyką żydowską i stał się przyczyną zgorszenia - oznajmił. Zdaniem Obirka Polacy powinni wstydzić się za to, że do zagłady żydów doszło właśnie na ich ziemiach [sic!], w katolickiej Polsce. Pytanie za co mamy się wstydzić? Za to, że byliśmy pod okupacją, a nazistowscy Niemcy mordowali i nas i ludność żydowską? Czyżby pan profesor nie znał podstawowych faktów z historii Polski? Jeżeli tak, to kto mu przyznał tytuł profesora? Może Władysław Bartoszewski?
Tekst i fot. Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl