Pieniądze polskich podatników trafią na konta wierzycieli państwa ukraińskiego?
Dwa lata temu Chiny zapłaciły Ukrainie 3 mld dolarów za zboże, które nigdy nie trafiło do tego kraju. Obecne władze Ukrainy, podobnie jak i poprzednie, nie zamierzają wywiązać się z tego zobowiązania, co w poważnym stopniu podważa wiarygodność rządu w Kijowie na arenie międzynarodowej.
- Ukraina nie będzie w stanie zaopatrzyć Chin w zboże, ponieważ sama go nie ma - stwierdził przedstawiciel ukraińskich władz. Tłumaczył, iż obecnie brakuje środków technicznych do jego uprawy, kombajnów, snopowiązałek oraz innych maszyn rolniczych, ponieważ wszystkie one zostały zarekwirowane przez armię.
Jeżeli do tego dojdzie zapowiadana stutysięczna mobilizacja, nie będzie ani gospodarstw rolnych ani handlujących zbożem. A ta, wiele wskazuje na to, że właśnie się zaczęła - 20 stycznia do wojska zostali powołani mężczyźni z terenów rolniczych, co oznacza, że produkcja rolna ucierpi i to w poważnym stopniu.
Strona chińska nie kryje niezadowolenia tym bardziej, że oprócz wspomnianych 3 mld dolarów, Ukraina otrzymała od Chin pożyczkę w wysokości 3,6 mld dolarów z przeznaczeniem na opłacenie gazyfikacji węgla przez ukraiński Naftohaz, z czego spłata 2,3 mld otrzymała gwarancje ukraińskiego rządu. Jeżeli Chiny zdecydują się wyegzekwować natychmiastową spłatę długu, rezultatem będzie bankructwo zarówno Naftohazu, jak i ukraińskich władz centralnych.
Nie sposób nie podejrzewać, że pieniądze "pożyczone" przez Ewę Kopacz rządowi w Kijowie pójdą właśnie na spłatę zadłużenia wobec Chin. Chociaż nie wiadomo, w kolejce bowiem po należność stoi również Rosja...
Karolina Maria Koter
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl