Mikroczipy, które kontrolować będą ludzkość
Kilka dni temu świat obiegła informacja o pewnej szwedzkiej firmie hi-tech, która wszczepiła swoim pracownikom czipy, umożliwiające im wejście do budynku i korzystanie ze sprzętu biurowego. Trzy lata wcześniej na jednej z amerykańskich uczelni powstał raport mówiący o rzeczywistym celu implantowania RFID, a mianowicie - zapanowaniu nad światem wąskiej grupy osób.
Brzmi niczym scence-fiction, jednakże z danych zebranych przez naukowców z Uniwersytetu w Buffalo, ten koszmar powoli staje się rzeczywistością. Zainteresowanych rozwojem systemów kontrolowania ludzi jest bowiem wielu, a posiadają oni dostateczne fundusze, aby zainwestować w rozwój najnowocześniejszych technologii: szefowie wielkich korporacji, pragnący mieć kontrolę nad każdym ze swoich pracowników, szefowie firm ubezpieczeniowych, chcący mieć dostęp do wyczerpujących danych medycznych osoby ubezpieczonej, aby zminimalizować ryzyko strat finansowych, politycy, wojsko itd.
Sposób na skłonienie nieświadomych niebezpieczeństwa ludzi jest zdaniem badaczy z Uniwersytetu w Buffalo bardzo prosty - wystarczy zaoferować im pewne udogodnienia, aby bez zastanowienia zgodzili się na zaczipowanie. I tak np. wystarczy, że konkretna firma zaproponuje swojemu personelowi dodatkowe profity z tytułu posiadania czipa i - zdaniem badaczy - niewielu znajdzie się tych, którzy odmówią. Podobnie w innych branżach: ubezpieczeniowej, która wprowadzi zniżki dla zaczipowanych klientów, lotniczej - zarządzający lotniskami ogłoszą, że osoby zaczipowane nie będą musiały przechodzić ani odprawy ani kontroli bezpieczeństwa, edukacyjnej - szkoły ogłoszą, że nie przyjmą uczniów czy studentów nieposiadających wszczepionych implantów RFID.
Zdaniem naukowców nie jest wykluczone, że już wkrótce władze USA wprowadzą zakaz wjazdu do kraju i podejmowania nauki dla studentów niezaczipowanych, tudzież w ogóle wprowadzą przymus czipowania pod groźbą wydalenia z miasta, a nawet kraju. W tej chwili jeszcze mówi się o dobrowolności implantowania RFID, jednakże za dziesięć czy dwadzieścia lat należy się spodziewać wprowadzenia obligatoryjnego wszczepiania implantów.
Od kilku lat w Polsce próbuje się przyzwyczajać społeczeństwo do pomysłu implantowania mikroczipów. Na razie wprowadzono czipowanie zwierząt, jednakże kwestią czasu jest, kiedy władze zaczną czipować także ludzi. Głównym argumentem rządzących i wspierających ich wizje ekspertów są... zalety medyczne takiego rozwiązania, a mianowicie możliwość błyskawicznej reakcji na zagrożenie życia. Nikt jednak jakoś nie stawia pytania, jak wiele żyć można w ten sposób odebrać?
Już w 2004 roku rozpoczęto w Ameryce wszczepianie implantów RFID wielkości ziarenka ryżu, po wcześniejszym otrzymaniu certyfikatu bezpieczeństwa wydanego przez Administrację ds. Żywności i Leków Stanów Zjednoczonych. Dopuszczony do powszechnego użytku implant miał nazwę VerChip i można było go skanować z odległości 10-15 centymetrów. Kiedy zaczipowana osoba przechodziła obok skanera, unikalny numer ID automatycznie był wprowadzany do bazy danych. Powstała również specjalna aplikacja VeriMed, identyfikująca pacjenta w systemie opieki zdrowotnej bez konieczności wyciągania karty, pokazywania dowodu osobistego, czy dowodu ubezpieczenia.
Obecnie Veri Chips są stosowane w meksykańskich szpitalach i posiada je w swoim ciele już ponad tysiąc pacjentów. Zawierają one dane dotyczące grupy krwi, wrażliwości na alergeny, historię leczenia oraz każdą inną możliwą informację o pacjencie. Oficjalny powód wprowadzenia systemu to zredukowanie liczby błędów lekarskich. Richard Seeling, wiceprezes VerChip Corporation przekonywał swego czasu, że szczególne zastosowanie czipów może nastąpić u osób cierpiących na utraty przytomności, cukrzyków, czy chorych na Alzheimera.
Wszystko wygląda pięknie: ratujemy ludzi z pomocą najnowocześniejszych technologii. A co w sytuacji, kiedy mikroczipy znajdą inne zastosowanie: np. posłużą do identyfikacji i tępienia (być może nawet anihilacji) niepokornych, przeciwników politycznych, czy każdego, kto nagle okaże się zagrożeniem dla stworzonego przez wąską grupę systemu? Co jeżeli posłuży do likwidacji tych jednostek, które nie zechcą się podporządkować nowemu porządkowi świata, który się nam obecnie serwuje? Co jeżeli w mikroczipie znajdzie się silnie toksyczna substancja, która zdalnie uwolniona doprowadzi do śmierci człowieka niegodzącego się na narzucony przez wielkich tego świata scenariusz dla jego życia, ponieważ zechce mieć wolną wolę?
W tym miejscu rodzi się pytanie, na ile nowoczesne technologie stanowią ułatwienie życia codziennego, a na ile niosą za sobą tak poważne zagrożenia, że owe ułatwienia nie są warte ryzyka?
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl