Od Polski można zwariować

0
0
0
/ CC0 Creative Commons/Pixabay

"Od Polski można zwariować". To nie są moje słowa, choć się z nimi zgadzam. To cytat z listu, który Czesław Miłosz wysłał do Zbigniewa Herberta. Poeci-jeden ze Stanów Zjednoczonych, drugi z Polski korespondowali ze sobą długo, przyjaźnili się i gniewali, a przede wszystkim toczyli spory nie tylko o sprawach literackich, ale również na temat Polski.

Dwie różne biografie, różne spojrzenia na historię i przyszłość. Bolesne spostrzeżenia, różne wizje. Polski los był bliski twórcom naszej literatury niemal od jej zarania. Wtedy, gdy w innych kulturach rozpisywano się o romansach i w literaturze sławiono wdzięki płci pięknej, my się ciągle o Polskę martwiliśmy. Taki Jan Kochanowski zarówno w „Pieśni o spustoszeniu Podola”, ale i w „Rozprawie posłów greckich”gromił prywatę i napominał rozpasanych szlachciców, by dbali nie tylko o własne sprawy, ale i dobro ojczyzny. Właściwie począwszy od Kochanowskiego tzw. nurt obywatelski w polskiej literaturze jest obecny przez wszystkie epoki. Gdy spojrzymy na oświecenie, romantyzm, pozytywizm i międzywojnie widać to jak na dłoni. Wszyscy nasi wybitni poeci i pisarze byli chorzy na Polskę i czuli się głęboko z nią związani. Pamiętacie cytat z „Konrada Wallenroda”? „Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie”. Otóż, to.

My dziś też wariujemy od Polski. Patrzymy z obrzydzeniem i niepokojem na to co wyrabiają nasi politycy, żrąc się zajadle i kopiąc gdzie popadnie. Dla nich ważniejsze jest kto, kogo załatwi, a nie to, co mogą zaproponować napuszczanemu na siebie społeczeństwu. Powinniśmy im „podziękować”, a raczej wyrzucić za frak z Sejmu i Parlamentu Europejskiego na zbity pysk za te obelgi na własny kraj, skargi. Za zdradę.

Nie rozumiem, jak można było głosować za niekorzystną dla Polski zmianą dyrektywy o pracownikach delegowanych, która silnie uderzy - a być może nawet wyeliminuje z konkurencji -np. prężnie działające polskie firmy przewoźnicze. Jak taka Pitera, taki Boni, taki Gierek czy Liberadzki mogli głosować przeciw interesom własnego kraju?!!!!To przecież antypolska koalicja SLD i PO w Brukseli. Nie do pojęcia. Zauważmy, że o zmianę zapisów unijnej dyrektywy dotyczącej swobodnego przepływu usług, pracowników i finansów, która była jednym z fundamentów UE, zadbał w interesie rozbuchanej socjalem Francji prezydent Macron. To on wylobbował zmianę,by ratować miejsca pracy i francuskich przewożników, którym zagrażały polskie firmy właśnie dlatego, że były konkurencyjne. Macron robił to wszystko w perfidny sposób, ale dla dobra Francuzów i troski o własną popularność. A europosłowie z PO i SLD woleli głosować za zaoraniem polskich firm, bo tym sytym kotom nie polskie interesy w głowie. Tak to odbieram.

Macron, gdy toczyła się bitwa o zmianę dyrektywy napuszczał wszystkich na Polskę, przekonując, że obrona przez Polaków dotychczasowych jej zapisów to nacjonalizm. Aż jeden z francuskich dziennikarzy nie wytrzymał i napisał w „Le Fogaro”, że w tym konkretnym przypadku to Macron jest nacjonalistą.

Gdy się teraz czyta i słyszy główny przekaz PO, Nowoczesnej i lewicy, że Prawo i Sprawiedliwość jest nastawione na walkę z Unią Europejską i chce Polexitu, w sytuacji gdy PiS walcząc o wspomnianą dyrektywę czy reformę sądownictwa chce zmieniać zasyfiony i rozkradziony kraj na bardziej sprawiedliwy w wielu dziedzinach, „scyzoryk otwiera się w kieszeni”. Musimy sobie uświadomić, że straszenie Polaków polexitem w każdej sytuacji, gdy rząd będzie starał się w Brukseli zadbać o polskie sprawy, to leitmotiv i sztandarowa metoda propagandowa w walce o miejsca w przyszłym europarlamencie podczas kampanii wyborczej tej w istocie antypolskiej, liberalno-postkomunistycznej opozycji.

Takie hasło i pomysł wykombinował już wcześniej Tusk i jego otoczenie, a w kraju, w którym prawie 80 proc. obywateli jest za pozostaniem w UE, jest to dobry straszak na Zjednoczoną Prawicę. Że to jest oszczerstwo nie ma dla totalnych żadnego znaczenia. Liczy się końcowy efekt, czy Polacy to kłamstwo łykną. Kłamstwo głupie politycznie, bo przecież jest oczywiste, że tylko partia o tendencjach samobójczych może proponować w kraju o 80 procentowym poparciu pozostania Polski w UE Polexit. Ale totalni stosują znaną propagandową faszystowską zasadę, że kłamstwo tysiąckrotnie powtarzane staje się prawdą. Liczą też na to, że w wyborach do europarlamentu, które mają szansę zmienić od wewnątrz patologiczną UE dzięki Węgrom, Włochom i zmieniającej się konstelacji politycznej w innych krajach, Polacy „kupią” ten sfabrykowany polexit i się przestraszą, bo bardziej cenią sobie „dudki” niż suwerenność. Pytanie: dla kogo totalni w Brukseli pracują jest dla mnie oczywiste. W pierwszym rzędzie, dla siebie, ale i dla swoich finansowych mocodawców po drugiej strony Odry i Nysy Łużyckiej.

Można budować przekonanie, że ludzie się przestraszą zakręcenia kurka z unijną kasą, obserwując wpatrzonych w smartfony ludzi ze słuchawkami w uszach, głaszczących szybki ekranów jak wytresowane osobniki. Ten bliźni, stojący obok w autobusie czy tramwaju ich nie interesuje, i by zapytać o cokolwiek, trzeba takiego „głaskacza” szarpać za ramię, by o cokolwiek zapytać. Za koraliki i atrakcję wniknięcia w wirtualny świat, gdzie z siłą wodospadu przekazywane są bajki o polexicie, tracimy umiejętność dociekania i rozeznawania prawdy, bo to wiąże się z wysiłkiem.

Nie. To nie jest żadna apoteoza PiS-u. Zła jestem na rządzących za wiele decyzji i grzechy zaniechania. Za niezręczność, błędy, „kozackie numery” (jak to określa Michalkiewicz), brak dobrej komunikacji ze społeczeństwem, niekompetentnych ministrów, kolesiostwo, za rządową telewizję publiczną, której od dawna nie oglądam. Lista grzechów jest bardzo długa. Wciąż czekam na alternatywę młodych patriotów, bym w majowych wyborach do europarlamentu, które już za parę miesięcy, miała na kogo głosować, kto zaświadczy swoją postawą:„Jestem Polakiem i mam interesy polskie”.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną