Po staremu i po nowemu

0
0
0
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz / fot. materiały prasowe prawy.pl

Wybory, wybory, wybory, wybory – i już po wyborach. Jak mawia książę Salina z powieści „Lampart” - trzeba wiele zmienić, by wszystko pozostało po staremu – no i pierwszy powyborczy sondaż pokazuje, że tak właśnie jest – z jedną różnicą, że do Sejmu może wejść Konfederacja, którą zarówno rządzące PiS, jak i opozycyjna PO oraz lewica, to znaczy – pan Czarzasty z sodomitami, uważały za wroga. Pan Czarzasty powiedział nawet, że się Konfederacji „obawia”, bo są tam udzie, którzy wieszali na szubienicach portrety europosłów i palili kukły. Ale ideowi protoplaści pana Czarzastego też wieszali i to nie portrety, tylko ludzi, i też palili, ale nie kukły, tylko ludzi. Adolf Hitler bowiem był wybitnym przywódcą socjalistycznym, podobnie jak Józef Stalin, a każdy reprezentował jeden z dwóch radykalnych nurtów socjalizmu: bolszewizm i narodowy socjalizm.

Teraz lewica chciałaby się od Adolfa Hitlera odciąć grubą kreską, lansując opinię, że był on przedstawicielem „prawicy” i to w dodatku „skrajnej”, ale to oczywiście nieprawda, podobnie jak opinia, że przedstawicielem prawicy był Józef Stalin. Ale w tej wrogości do Konfederacji tkwi racjonalne jądro. O ile bowiem cztery komitety wyborcze licytowały się, który wyda więcej pieniędzy podatników, to Konfederacja w tej licytacji udziału nie brała, zapowiadając, że nie chce tych pieniędzy podatnikom odbierać. W tym sensie rzeczywiście jest ona wrogiem każdego z pozostałych komitetów wyborczych, bo prezentuje całkiem inną wizję państwa, podczas gdy tamte – taką samą, więc różnice między nimi mają charakter drugorzędny.

 

Powyborczy sondaż pokazuje, że zwycięzcą jest PiS – ale dysponowałoby nieznaczną większością, więc żeby zapewnić sobie większą stabilność, albo będzie próbowało wyłuskiwać posłów z innych klubów, albo wejść w koalicję, albo i jedno i drugie. Zawsze bowiem na początku kadencji w Sejmie nie ma żadnych posłów niezależnych, ale pod koniec można z nich utworzyć całkiem spory klub. Czy na przykład pan Paweł Kukiz, który w tych wyborach odniósł największy sukces, bo uratował mandat, z którym w innych okolicznościach musiałby się pożegnać, nie jest materiałem do pozyskania? Skoro raz stracił dziewictwo kandydując z list PSL, to gdyby nawet przeszedł do klubu PiS, to dziewictwa po raz drugi utracić przecież już nie może. Jeśli wynik sondażowy się potwierdzi, to sukces odniosła również Konfederacja, bo udałoby się jej włożyć nogę w parlamentarne drzwi. Oczywiście nie mogłaby odgrywać żadnej wiodącej roli, ale jej kandydaci zdobyliby, albo pogłębili parlamentarne doświadczenie, a po drugie – mogliby wykorzystywać sytuacje do suflowania rozmaitych pomysłów nawet partii rządzącej. W roku 1993 w Sejmie pojawił się wniosek o wotum nieufności dla rządu panny Suchockiej i poseł Potocki odwiedzał kluby i koła poselskie próbując kaptować je do głosowania za rządem. Trafił również do koła UPR, które za moim poduszczeniem postawiło warunek, że poprze rząd, jeśli rządowa koalicja, to znaczy – Unia Demokratyczna i KLD obieca obniżenie stawki VAT z 22 do 7 procent oraz – że poprze projekt ustawy o restytucji mienia, który pierwotnie został przedstawiony Kukuńkowi, ale on odmówił wniesienia go jako własnej inicjatywy ustawodawczej. Po pięciu godzinach poseł Potocki wrócił z wiadomością, że koalicja odrzuciła obydwa warunki, wobec czego 4 posłów UPR następnego dnia głosowało przeciwko rządowi, który upadł jednym głosem, więc UPR mogłoby rząd uratować – ale nie za darmo. Ten przykład pokazuje, ze nawet niewielka grupa posłów może wykorzystywać dynamicznie zmieniające się sytuacje – o ile wie, co chce uzyskać – no a Konfederacja ma w wielu sprawach poglądy sprecyzowane.

 

Sukces może odnotować także lewica z sodomitami, chociaż trzeba powiedzieć, że w sporym stopniu zawdzięcza go osobliwemu wsparciu ze strony PiS. Paradoksalnie była w tym racjonalna myśl, bo lewica przelicytowała Koalicję Obywatelską zarówno w radykalizmie socjalnym, jak i obyczajowym, zabierając Platformie i jej satelitom znaczną część wiatru z żagli. Z punktu widzenia PiS było to korzystne, bo osłabiało Platformę, uchodzącą za głównego przeciwnika – a to państwo jest silne, które ma sąsiadów słabszych od siebie, więc wszystko, co PO osłabiało, obiektywnie było dla PiS korzystne. W rezultacie Koalicja Obywatelska, czyli PO z satelitami, uzyskała wynik chyba znacznie poniżej oczekiwań tej partii i nie będzie już w stanie zagrozić dominacji PiS, zwłaszcza gdyby weszło ono w koalicję z PSL za odstąpienie tej partii Ministerstwa Rolnictwa. Stosunkowo spory rezultat lewicy też nie jest dla PiS niekorzystny, bo Jarosław Kaczyński, będący wirtuozem intrygi, będzie miał ułatwione prezentowanie się w charakterze jedynego obrońcy Polski i Kościoła przed komuną i sodomitami, dzięki czemu może liczyć na jego wsparcie.

 

Oczywiście teraz wszystko zależy od tego, kto liczy głosy i może powtórzyć się sytuacja z majowych wyborów do PE, kiedy to Konfederacja w sondażu uzyskała wynik powyżej 6 procent, ale po podliczeniu głosów okazało się, że nie przekroczyła 5-procentowej klauzuli zaporowej. Jeśli jednak oficjalne wyniki będą pokrywały się z sondażowymi, to będzie to oznaczało kontynuację tak zwanej „dobrej zmiany”, no i oczywiście – kontynuację politycznej wojny, a spod spódnicy pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ponownie wyłoni się Grzegorz Schetyna ze swoim anty-PiS–owskim bzikiem.

 

Tymczasem nowy Sejm, kiedy tylko się ukonstytuuje, będzie musiał skonfrontować się z poważnym problemem żydowskich roszczeń, bo właśnie w październiku sekretarz stanu USA będzie musiał przedstawić Kongresowi raport o tym, jak m.in. Polska realizuje żydowskie roszczenia majątkowe. Co Kongres z tym zrobi – trochę już wiemy, choćby z listu do sekretarza stanu podpisanego przez 88 senatorów, którzy radzili mu, by podjął wobec Polski „śmiałe kroki”. Nie sądzę, by Izba Reprezentantów zajęła w tej sytuacji jakieś zasadniczo odmienne stanowisko, a w takim razie możemy oczekiwać jakichś nieprzyjemności ze strony Naszego Najważniejszego Sojusznika, który właśnie pokazał, jak potrafi swoich sojuszników spuszczać z wodą. Uważam i powtarzam, że Polska stoi w związku z tym w obliczu największego zagrożenia od 1939 roku i z rosnącym niepokojem czekam na reakcję rządu kierowanego przez PiS, który 19 lipca br. nie tylko odrzuciło projekt ustawy „antyroszczeniowej” posła Rzymkowskiego, ale w dodatku – jak przypuszczam – w zamian za umożliwienie mu kandydowania ze swoich list – w charakterze „wpisowego” przykazało mu odciąć się od projektu swojej ustawy jako „niepotrzebnej” - co poseł Rzymkowski posłusznie uczynił. Zatem wprawdzie wszystko zostaje po staremu, ale zarazem wszystko może już wkrótce rozstrzygnąć się w całkiem innych kategoriach, o których podczas kampanii wyborczej prawie nikt nie odważył się pisnąć słowa.

Źródło: Stanisław Michalkiewicz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną