Przypominamy wideo wywiad z Piotrem Bernatowiczem nowym szefem Centrum Sztuki Współczesnej, który wielokrotnie podpadł lewicy

0
0
0
Wywiad z Piotrem Bernatowiczem nowym szefem Centrum Sztuki Współczesnej, który wielokrotnie podpadł lewicy
Wywiad z Piotrem Bernatowiczem nowym szefem Centrum Sztuki Współczesnej, który wielokrotnie podpadł lewicy / Prawy TV

Lewica się wścieka, bo nowym szefem Centrum Sztuki współczesnej w warszawskim Zamku Ujazdowskim został Piotr Bernatowicz, autor tekstów do konserwatywnego czasopisma o sztuce „Luka", kurator wystaw, na których eksponowane były konserwatywne i patriotyczne dzieła sztuki, szef stacji radiowej, w której zatrudniono narodowców.

Dla lewicy nominacja Bernatowicza to profanacja lewicowego sacrum, jakim jest CSW, jedna z warszawskich palcówek od lat wykorzystujących sztukę nowoczesną do promowania lewicowych zabobonów, feminizmu, szkodliwych dla zdrowia homoseksualnych zachowań, pogardy dla Polski, Polaków, katolicyzmu i katolików.

 

Przypominamy wywiad, jaki portalowi Prawy pl udzielił Piotr Bernatowicz w czerwcu 2017 roku.

Piotr Bernatowicz — Dominacja lewicy w sztuce jest sztuczna

 

W wywiadzie Piotr Bernatowicz stwierdził, że „jeżeli spojrzymy na pracę artystów z głównego nurtu sztuki współczesnej, to zobaczymy, że historia tam jest traktowana w sposób negatywny, tzn. ona jest dekonstruowana, poddawana różnym zabiegom, które mają na celu osłabić znaczenie historii dla życia wspólnoty jako jej fundamentu. Te prace są prezentowana na wystawach i w ważnych galeriach publicznych".
 

Zdaniem nowego szefa CSW oprócz wrogich polskiej tożsamości artystów „istnieje też grupa artystów znaczących. To nie są artyści, którzy funkcjonują od niedawna, ale od dłuższego czasu, którzy mają inne podejście do historii, dla których historia jest ważna, coś, co stanowi główny fundament życia wspólnoty i narodu. Ci artyści upominają się o historię, która została wymazana, np. pamięć o Żołnierzach Wyklętych. Zależało mi, żeby pokazać nie tylko, że ta pamięć o Żołnierzach Wyklętych istnieje nie tylko wśród zainteresowanych historią, ale też wśród artystów, tej kulturalnej elity społeczeństwa. Ci artyści nie są pokazywani, ich prace są gdzieś na marginesie. Dlatego ważne dla mnie było, żeby tych artystów zebrać i na wspólnej wystawie pokazać. To starałem się zrobić".
 

Odpowiadając na moje pytanie o to, że „z przekazu polskich galerii Centrum Sztuki Nowoczesnej, Zachęty, Muzeum Sztuki Nowoczesnej można odnieść wrażenie, że cała polska sztuka to jest kilka nazwisk osób, niekryjących swoich lewicowych poglądów i realizujących je za pośrednictwem sztuki. To jest fałszywy obraz", przyszły szef CSW stwierdził, „że faktycznie pewna grupa artystów ma uprzywilejowaną pozycję w tych instytucjach. [...] ci artyści nadają pewien ton, tworzą pewien obraz, że sztuka współczesna da się sprowadzić do kilku nazwisk. W różnych dziedzinach. I malarstwo – tu mamy Wilhelma Sasnala i wideo – Zbigniew Libera czy prace z pogranicza wideo i rzeźby – Mirosław Bałka czy taka sztuka społeczna – Artur Żmijewski. Ale jak się przyjrzymy twórczości tych artystów, to każdy z nich zrobił pracę odnoszącą się do historii, ale ukazującą tę historię poddając ją dekonstrukcji z perspektywy lewicowej czy perspektywy krytycznej. Więc w tym bym się zgodził. Jest pewna wąska grupa artystów, którzy uznawani są za reprezentacyjnych dla polskiej sztuki – i faktycznie ci artyści mają wspólny światopogląd lewicowy i z tego światopoglądu wychodzą".

 

Zdaniem Piotr Bernatowicz „niewątpliwie jest w sztuce współczesnej wąskie gardło instytucji. Żeby zrobić karierę, to trzeba w tych instytucjach głównych wystawę przygotować. Trudno wejść w ten obieg, jeżeli nie ma się poglądów wspólnych z tym głównym nurtem. Można być neutralnym, można do pewnego momentu dystansować się, natomiast jeśli ktoś chce zaistnieć, to jest to bardzo trudne, jeżeli ma się innego poglądy, inny światopogląd, konserwatywny. Jest to bardzo trudne".
 

Wywiad z Piotrem Bernatowiczem przeprowadziłem przy okazji wystawy „Historiofilia. Sztuka i polska pamięć"

 

Od wielu dekad sławnymi artystami nie zostają zdolni artyści, tylko ci, którzy albo za komuny wspierali komunę (i swoją uprzywilejowaną pozycję utrzymali w III RP), albo ci, którzy w III RP manifestowali nienawiść do Polski i katolicyzmu (zgodną z przesłanie środowiska „Gazety Wyborczej"). To uprzywilejowane wąskie środowisko robiło wrażenie, że jest reprezentantem wszystkich artystów w Polsce. Statystycznie nie mogła być to prawda.

 

Co roku uczelnie artystyczne w Polsce kończy kilka tysięcy osób. Większość z nich tylko z przyczyn finansowych ma zablokowaną karierę (kasy na wystawy starcza tylko dla kilku, kilkunastu ciągle tych samych wzajemnie powiązanych osób). Więc nawet większość artystów o poglądach lewicowych nie ma szans, by wystawiać w znanych galeriach.
 

Nie jest też możliwe, by wszyscy absolwenci szkół artystycznych mieli lewicowe poglądy. Zapewne większość nie ma żadnych poglądów. Część powtarza lewicowe komunały, by usprawiedliwić swój hedonizm. A ci o poglądach prawicowych siedzą cicho by mieć zaliczenia. I do tych zdolnych a mających zablokowane kariery środowiska prawicowe powinny dotrzeć. Bo sztuka jest polem walki ideowej, czego nie kryją promowani lewicowi twórcy, i warto byłoby dla równowagi wspierać twórców o nie lewicowych poglądach.

 

Na warszawskiej Pradze w fajnym postindustrialnym budynku Starej Drukarni Naukowo-Technicznej (ul. Mińska 65, dojazd autobusem od dworca Warszawa Wschodnia, lub od metra Stadion Narodowy) można było w 2017 roku obejrzeć za darmo wystawę „Historiofilia. Sztuka i polska pamięć".
 

Jak informują organizatorzy wystawy „pojęcie historiofili, które jest neologizmem, określa rodzaj zainteresowania historią, niepozbawionego emocjonalnego zabarwienia. W latach 90. XX wieku mieliśmy do czynienia z odmiennym zjawiskiem: historiofobią, w ramach której historia zaczęła być postrzegana jako balast, który przeszkadza w budowie demokratycznego, europejskiego państwa. Należało ją odrzucić lub poddać dekonstrukcji w imię budowania nowej, przyszłej i lepszej tożsamości. Zjawisko to dotyczyło w pierwszym rzędzie elit III RP, które zaczęły postrzegać silną wspólnotę jako źródło opresji i zagrożenia.

 

Wystawa „Historiofilia. Sztuka i polska pamięć" była próbą ukazania alternatywnej postawy i nurtu w sztuce polskiej ostatnich lat. Prezentowała ona artystów, którzy uznanie przeszłości wspólnoty uważają za jeden z istotnych elementów podtrzymujących jej dzisiejsze funkcjonowanie i będących gwarantem jej przyszłości.

 

Wystawa prezentowała prace i dokumentacje głośnych działań artystycznych takich twórców jak: Jacek Adamas, Ignacy Czwartos, Michał Fierek, Piotr Drozdowicz, Jacek Lilpop, Andrzej Kalina, Jerzy Kalina, Marcin Kędzierski, Jakub Kijuc, Wojciech Korkuć, Grzegorz Królikiewicz, Zenona Olejniczak, Eugeniusz Rudnik, Michał Szlaga, Zbigniew Warpechowski, Jerzy Ryszard JURRY Zieliński i Akcja Alternatywna „Naszość"".

 

W swoich pracach artyści poruszyli temat martyrologii narodu polskiego (zbrodni dokonywanych w czasie wojny o po niej przez Niemców, Rosjan, polskojęzycznych komunistów), represji komunistycznych w PRL, żołnierzy wyklętych, oporu społecznego, katastrofy smoleńskiej, dziedzictwa Solidarności, polskich bohaterów.
 

Jan Bodakowski

Źródło: Prawy TV

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną